Rozdział 37 - Kwon

337 26 50
                                    

1. tak, dodałam ten rozdział jeszcze raz, zyskał prawie 2 tysiące słów więcej, więc życzę miłego czytania <3

2. dziś, za jakieś 3 godziny (mam nadzieję, że mi się uda), pojawi się jeszcze jeden, nie wiem czy tak długi, ale na pewno będzie! <3 Mam nadzieję, że długość tego was nie odstraszy :3 

3. kolejny pojawi się dopiero w czwartek, jest szansa, że będzie jutro, ale maleńka, bo nie wiem czy dam radę. 

4. dajcie mi koniecznie znać, co myślicie, bardzo proszę o spamik <3  

Nie szliśmy jakoś specjalnie długo, skręciliśmy jedynie raz w lewo i po schodach w górę, by stanąć pośrodku maleńkiego, ale długiego korytarzyku. Tam zostałem popchnięty w stronę ogromnych dębowych drzwi, które przez swoje misterne wykonanie, wydawałaby się niczym przejście do jakiegoś innego, magicznego świata. Wpatrywałem się w nie, nie potrafiąc zrozumieć, dlaczego tak piękne drzwi, strzegły tak wiele mroczonych sekretów. Sprawiały wrażenie bardzo kosztownych, jakby to, co krył się za nimi, było tego warte, jakby to, co znajdowało się pod drugiej stronie, było jednym z najcenniejszych skarbów. Ich wygląd jednak był zwodniczy, mylący. Dla Kim Seehe nie liczyło się nic. Nic oprócz jego własnego kutasa i marnego pustego życia w przepychu i rozpuście. Jeszcze raz powiodłem wzrokiem po krętym wzorze wyrytym w drewnie i podszedłem bliżej, mając wrażenie, że ktoś stoi dokładnie za mną, dysząc mi dziko w kark, przez co włosy stawały mi dęba.

To wszystko było takie groteskowe. Gdybym kilkanaście lat temu usłyszał, że przytrafi mi się coś takiego, to nigdy bym w to nie uwierzył. Takie rzeczy przecież zdarzają się tylko w filmach, nie w prawdziwym życiu. Chciałbym, by rzeczywiście tak było, niestety mogłem tylko pomarzyć, walcząc po cichu, by nie pęknąć zbyt szybko.

Obejrzałem się przez ramię, rzucając puste spojrzenie stojącym za mną mężczyznom. Każdy z nich był ucieleśnieniem zła. Każdy z nich skrzywdził mnie w niewyobrażalny sposób. A wszystko zaczęło się przez ciebie tato. Chciałem tylko, żeby mnie pokochał takim, jakim jestem. Ale on nie mógł znieść tej myśli, nie mógł kochać kogoś, mając świadomość, że ta osoba nigdy nie będzie mieć żony, nigdy nie spłodzi dzieci i nie będzie odwiedzać go na święta, by mógł pobawić się z wnuczętami. Powoli go zatruwałem, choć nie miałem o tym pojęcia. Bardzo szybko, szybciej niż ja, odkrył to, jaki jestem. Bił mnie jeszcze za nim odkryłem tę część mnie. Zaczęło się jednak od niechęci, potem przeszło do wyzwisk. A gdy zobaczył, że nie reaguję na niego, że pozwalam mu na traktowanie mnie jak śmiecia, przestał mieć jakiekolwiek opory. Pierwszy raz uderzył mnie, gdy miałem 8 lat. I choć ten pierwszy raz, nie był jakoś szczególnie bolesny, to jednak on rozpoczął powolny proces rozpadu mojej psychiki. Za drugim razem polała się krew. Nigdy tego nie zapomnę tato.

Chciałem tylko, by mnie pokochał, a przez niego stałem się wrakiem. Przez niego wylądowałem tutaj i musiałem zmierzyć się ze swoimi najgorszymi koszmarami. Co zobaczę za drzwiami? A co jeśli już nigdy stamtąd nie wyjdę? Jeśli to kolejny plan, który ma za zadanie rozszarpać mnie na kawałki? To mógł być podstęp. To było bardzo w stylu mojego szefa. Rozejrzałem się jeszcze raz analizując każdy element, przypominając sobie całą drogę tutaj i zachowanie moich oprawców. Było w ich zachowaniu coś podejrzanego, bardziej podejrzanego niż zwykle. Jakby za maską powagi, kryło się coś więcej. O czymś mi nie powiedzieli i czekali, aż sam odkryję o co chodzi. Czekali na moją reakcję. Dlatego, tak bardzo śpieszyło się im tutaj. To była pułapka, ale inna niż te, które widziałem w swojej głowie.

Bardzo chciałem rozpracować gdzie się dokładnie znajdowaliśmy, ale nigdy wcześniej tutaj nie byłem, więc pewnie ten maleńki domek leżał gdzieś daleko, z dala od cywilizacji. Prawdę mówiąc, nie dziwiło mnie to, od samego początku podejrzewałem, że Kim Seehe zamknął nas gdzieś na odludziu, a nie w której ze swoich rezydencji. To było oczywiste, że nie chciał ryzykować, że ktoś nas usłyszy, bądź znajdzie. Może i trzymał w garści wielu policjantów, ale nie każdy pozwalał się tak łatwo przekabacić. Minusem było to, że tych po ciemnej stronie mocy było więcej, o czym przekonałem się, gdy raz próbowałem uciec. Znaleźli mnie po godzinie i odprowadzili prosto pod jego drzwi.

Moja męska dziwka / GTOP (Zakończone)Where stories live. Discover now