Rozdział 34 - Kwon

Depuis le début
                                    

-Uspokój się do cholery jasnej! Już wychodzę, kurwa mać. Daj mi chwilę! - krzyknąłem zirytowany, gdy tylko opanowałem swoje lekko spanikowane nerwy. Jak zwykle wyobrażałem sobie zbyt wiele, a to pewnie Jae Gi, albo któryś z oprychów Kim Seehe stali po drugiej stronie. Może pan Kim chciał, żebym do niego przyszedł i spełnił jego zachcianki. A cholera go wie. Nie powinienem był tak panikować, przecież nie mogą mnie do niczego zmusić. No oprócz Kima. On zawsze był w stanie wydrzeć ze mnie zgodę na ostry seks w jego apartamencie. Prawdę mówiąc, nigdy nie przyjmował odmowy, więc już dawno przestałem mu się sprzeciwiać w tej kwestii. Przewróciłem oczami, gdy ten ktoś znowu szarpnął za klamkę. 

Zdecydowanym ruchem przekręciłem klucz i patrzyłem z wrednym uśmiechem na twarz, jak drzwi odskakują, uderzając mojego gościa w czoło z taką siłą, że zatoczył się i wyłożył jak długi na podłodze, klnąc wściekle. Był to, a jakże by inaczej, mój szef. Ubrany w elegancki garnitur, z zaczesanymi do tyłu czarnymi jak smoła włosami i czarnymi oczami schowanymi za okularami przeciwsłonecznymi, które chroniły jego słabe oczy przed białym światłem. Był wściekły, jego twarz wykrzywiał okropny grymas, a policzki oblała mu czerwień. Zaciskał mocno zęby i gramolił się z ziemi, jednocześnie starając się odzyskać psychiczną równowagę, z której właśnie go wyprowadziłem. Szybko zasłoniłem usta dłonią, by nie widział mojego zadowolonego uśmiechu. 

-Jiyong, dlaczego nie otwierałeś jak pukałem?! Co ty sobie wyobrażasz?! - warknął na mnie, gdy już stanął na własne nogi i wyprostował dłońmi pognieciony garnitur. Nie widziałem jego oczu, ale wiedziałem, że gdybym tylko je zobaczył, to od razu ugiąłbym się pod tym spojrzeniem. A tak, poczułem jedynie przypływ aroganckiej odwagi, pomieszany z radością, rozbawieniem i satysfakcją. -Widzę, że się uśmiechasz, ty gnojku! To tak traktujesz swojego szefa?! Nie wstyd ci? Nie jestem twoim kolegą ani tym bardziej klientem, więc powstrzymaj się od takich aroganckich zachowań, bo obiecuję, że pożałujesz tego! - Kim złapał mnie za ramię i zaczął mnie za sobą ciągnąć, nie przerywając swojego wywodu. 

Zaparłem się i wyrwałem z jego chwytu. Musiałem naprawdę mocno wyprowadzić go z równowagi, skoro nawet nie powiedział mi o co chodzi i gdzie idziemy. I, mimo że chwilę wcześniej, cieszyłem się z tego malutkiego tryumfu, to teraz byłem zaniepokojony. Co było takiego ważnego, że skłoniło go do przyjścia po mnie, zamiast wysłania Jae, lub Byuna? Co to była za niecierpiąca zwłoki sprawa? I dlaczego tak mu się śpieszyło? 

Spojrzał na mnie przez ramię i skrzywił się. -Czego nie rozumiesz? Kto ci pozwolił się buntować co? Skoro po ciebie przyszedłem, to jest to coś bardzo ważnego i masz ze mną, do kurwy nędzy pójść grzecznie jak piesek z kolczatką na szyi, zrozumiano? 

-O co chodzi szefie? Skończyłem już pracę na dziś, jestem bardzo zmęczony i chciałem pojechać do domu, by odpocząć. A ty przyszedłeś do mnie, zachowując się jak dzikie napalone zwierzę, jakby się kurde paliło i nawet nie powiedziałeś mi o co się rozchodzi, ciągnąc mnie ze sobą i nie dając chwili na ubranie się! Nie widzisz, że jestem w szlafroku? Wiem, że mam ciebie bezwarunkowo słuchać, ale mam jeszcze swoją godność i nie będę latał w szlafroku po klubie. - powiedziałem błyskawicznie, byle tylko zapobiec dalszemu wybuchowi złości, która bardzo szybko mogła przerodzić się w agresję, a tego wolałem tego dnia uniknąć. 

-Czy ja ci się kazałem odzywać? Pytam się ciebie, CZY JA KAZAŁEM CI SIĘ ODZYWAĆ?! - wzdrygnąłem się słysząc jego krzyk i zwiesiłem ramiona, kuląc się w sobie, jakby w obawie przed uderzeniem, które mogło w każdej chwili nadejść. Jednak nie nadeszło. -Gdybyś otworzył drzwi od razu, zamiast bawić się w kotka i myszkę, to bym ci powiedział, dlaczego przywlokłem się do twojego pokoju sam, zamiast wysłać kogoś innego. Ale TY KURWA musisz się buntować i pokazywać, jaki to nie jesteś samodzielny, pewny siebie i odważny. Jebie mnie to, że nie jesteś ubrany, to nawet lepiej, chłopcy szybciej dobiorą się do twojego słodkiego ciałka. 

A, czyli miałem klientów. Jęknąłem cicho i posłusznie za nim poszedłem, nie chcąc go jeszcze bardziej wnerwić. Musieli być bardzo ważni, skoro sam się po mnie pofatygował. A teraz pewnie siedzieli i czekali na mnie w VIP roomie, z każdą kolejną sekundą irytując się coraz bardziej i bardziej. Byłem naprawdę zmęczony, ale nie miałem wyboru. 

-Przepraszam panie Kim. - powiedziałem cicho, zastanawiając się, kim są nasi goście. Miałem ogromną nadzieję, że liczą jedynie na zwykły seks, a nie jakieś wyuzdane jebanie, bo naprawdę nie miałem już na to ochoty. -To będą ostatni? Będę mógł później pójść już do domu? - spytałem nieśmiało, bojąc się, żeby go nie urazić, o co wcale nie było tak trudno. 

Zapadła cisza i Seehe długo mi nie odpowiadał. Zeszliśmy pod schodach i dopiero wtedy, gdy stanęliśmy przed drzwiami, za którymi znajdował się VIP room, ściągnął okulary i spojrzał na mnie surowo, ostrzegając mnie tym samym, że jeśli to spierdolę, to się ze mną policzy. Wzdrygnąłem się pod naporem jego martwego spojrzenia i wyciągnąłem rękę w stronę klamki, ale on uderzył mnie w dłoń, powstrzymując przed otworzeniem drzwi. Wpatrywałem się z uporem w drewno, starając się uniknąć tego okropnego wzroku. 

Złapał mnie z nadgarstek i ścisnął, tak że jęknąłem z bólu, czując jak przeskoczyła mi kość. Jednak nadal uparcie wbijałem wzrok we wcześniej obrany punkt. 

-To bardzo ważni klienci. Masz zrobić wszystko, co ci każą. - warknął z groźbą w głosie i odrzucił od siebie moją rękę. Ubrał z powrotem okulary i zanim odszedł, wypowiedział jeszcze kilka słów, które zmroziły mi krew w żyłach. -Ciekaw jestem, czy w ogóle będziesz w stanie wrócić do domu. - powiedział i roześmiał się, chwilę później znikając za rogiem korytarza. 

Z sercem w gardle wszedłem do środka i ujrzałem siedzącego na kanapie mężczyznę, wielkiego i niesamowicie umięśnionego, uśmiechniętego od ucha do ucha, z ogromnym nożem w dłoni. Błyskawicznie się odwróciłem, by uciec stamtąd, ale wtedy ktoś złapał mnie od tyłu, zatykając usta wielgachną, spoconą dłonią i drugą ręką zamknął drzwi na klucz. 

-Pozdrowienia od tatusia. - szepnął mi do ucha i zdarł ze mnie szlafrok, rozszerzając mi kolanem nogi, podczas gdy drugi wstał z kanapy i z diabelskim uśmiechem na twarzy, stanął przede mną, gotowy, by zrobić to samo, co kiedyś zrobił mi ojciec. 

Moja męska dziwka / GTOP (Zakończone)Où les histoires vivent. Découvrez maintenant