20.

34 5 0
                                    

Perspektywa Luna

Wczoraj przyjechali do mnie dziadkowie -na moje szczęście albo i nieszczęście

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wczoraj przyjechali do mnie dziadkowie -na moje szczęście albo i nieszczęście. Szczęście, dlatego że dawno ich nie widziałam, a nie szczęście dlatego, że zapędzali mnie do kościoła. Wstałam z łóżka, ale bardzo niechętnie. Ubrałam granatową sukienkę, którą kupiła mi babcia i poszłam z dziadkami do kościoła. Do tej dwójki nie odzywałam się w dalszym ciągu. Urazili moją dumę i tyle.

W kościele widziałam swojego chłopaka, jak szedł po opłatek. Pomachałam mu, ale nie zauważył mnie. Miałam nadzieję, że złapię go na dworze. Ledwo wysiedziałam tą godzinę. Byłam bliska depresji albo rocznej śpiączki. Ale jak ja mogłam odmówić moim kochanym dziadkom, którzy mieszkają od nas kawałek drogi i nie mogą się ze mną widywać tak często, jak tego bym chciała. Wyszłam na zewnątrz pospiesznym krokiem. Zobaczyłam kawałek kurtki Jackson'a i popędziłam do niego czym prędzej. Dziadkowie rozgadali się z moją sąsiadką, która nie dawno straciła męża. Wykorzystałam moment by się zmyć.

Moje serce zaczęło mnie kłóć. Zobaczyłam go, jak pocałował w usta jakąś laskę! Jak mu nie wstyd! Nie dość, że ktoś może ich zobaczyć i mi donieść, to jeszcze... Co za świnia!

-Co ty robisz?! -Podeszłam do niego i strzeliłam mu w pysk najmocniej jak umiałam.

-Luna? -Zdziwił się.

-Co to za szmata?

-Nie mów tak na mnie. -Spojrzała krzywo i trochę w złości.

-Zamilcz dziwko! Nie z tobą gadam!

-Miałem ci już dawno powiedzieć.

-To ona, tak?

-Tak.

-Kiedy miałeś zamiar mi o was powiedzieć?

-Chciałem dziś, wieczorem do ciebie wpaść.

-Nie wierzę ci. -Syknęłam ze łzami w oczach.

-Przepraszam, Luna. -Powiedział.

-Spałeś z nią?

-Nie interesuj się. -Odpowiedziała mi. Dla mnie ta odpowiedź była jednoznaczna, co powiedzenie: "tak".

-Tak czy nie?! -Patrzyłam na niego wrogo.

-Tak. -Kiwnął. Strzeliłam mu jeszcze raz. Odwróciłam się i poszłam. Później wróciłam, strzeliłam w pysk tej szmacie tak, że upadła na chodnik i odeszłam już na dobre.

Wróciłam do domu z płaczem. Dziadków jeszcze nie było. Ale nie w głowie mi było by ich poinformować, że już jestem w domu.

Jak zawsze jako pierwszą zobaczyłam macochę. Chciała coś do mnie powiedzieć.

-Zamknij się i nie interesuj. -Rzuciłam w jej stronę i pobiegłam do pokoju. MUSIAŁAM POBYĆ SAMA.

Kiedy w końcu moje męki się skończą?! No kiedy?! Raz kłótnia z tymi baranami, którzy nie liczą się z moim zdaniem, raz z chłopakiem. A nie, sorry. Już z byłym chłopakiem. Przespałam się z nią! A obiecywaliśmy sobie szczerość w związku! I gówno z obietnic! Jeszcze mało tego, że kręcił z nią za moimi plecami, to jeszcze ją przeleciał! Nie chciałam z nim się przespać, to najwidoczniej znalazł sobie inną! Zaczęłam się zastanawiać czy w ogóle kiedykolwiek mnie kochał.

Po jakimś czasie wparowały do mnie, do pokoju moje przyjaciółki. Były wszystkie oprócz Arii. Podobno nie miała jak przyjść, bo była w gościach. Obiecała, że wpadnie, jak tylko wróci. Okazało się, że żmija po nie zadzwoniła. Zdziwiła mnie jej postawa. Jednak umie być człowiekiem. W między czasie wrócili moi dziadkowie. Byli na mnie źli, bo wystraszyli się, że coś mi się stało, ale jak zobaczyli w jakim jestem stanie, odpuścili sobie. Dziewczyny dość długo starały się mnie pocieszyć i podnieść na duchu. Niestety słabo im to wychodziło. Powiedziałam im, że tym razem wolę być sama i wolałabym, żeby sobie poszły. Nie obraziły się. Zrozumiały, że to przeżywam i że potrzebuję czasu, żeby to wszystko przetrawić. Zostałam sama. Z własnymi myślami, z mętlikiem w głowie. Pogrążona w depresji pragnęłam zasnąć na zawsze i nigdy się nie obudzić. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Droga ucieczki cz. 1 || Road Trip, 1D || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz