2. Nic się nie zmieniłaś

4.2K 195 3
                                    

Niemożliwe. To nie może być.. 

Kaja !?

- Jak kobieta mówi "zostaw" to znaczy, że masz ją zostawić. Więc puść Ją i odejdź, zanim zadzwonię na policję - powiedziałam spokojnym, lecz stanowczym głosem, do mężczyzny , który odwrócony do mnie plecami, nadal szarpał kobietę. Nawet na mnie nie spojrzał.

Widziałam jak kobieta bezgłośnie wymawia Moje imię i kręci delikatnie głową na boki, chcąc mnie powstrzymać. Zaczęłam zaciskać szczękę w charakterystyczny dla mnie sposób.  I Ona i Ja wiedziałyśmy, że nie odpuszczę. Nie mogłabym zostawić ją z tym psycholem. Zwłaszcza widząc jej przestraszoną, zapłakaną buzię.

- Nie wtrącaj się  - powiedział nadal odwrócony do mnie plecami - A Ty wracasz ze mną do domu - tym razem mówił już do kobiety i szarpnął nią tak, że lekko zachwiała się na nogach

Na moment przestałam oddychać, a ręce zaczęły zaciskać mi się w pięść. Nie wytrzymałam. Podeszłam do niego i złapałam lewą ręką za jego prawy bark tak by się odwrócił. W momencie gdy to zrobił mocno uderzyłam go pięścią w twarz. Mężczyzna złapał ręką swój nos i lekko się zachwiał. Miał na ręce krew. Cóż, to był dobry cios.  Stanęłam przed kobietą, w taki sposób by zakryć ją swoim ciałem. Nie trwało to długo bo mężczyzna odzyskał siły i rzucił mną o ziemię.  Szybko się podniosłam i ruszyłam w jego stronę. W tym momencie wyciągnął z kieszeni scyzoryk, ale to mnie nie powstrzymało. Szarpiąc się z nim i jednocześnie uciekając od ostrza, słyszałam stłumione krzyki Kai wołającej o pomoc.  Czułam od niego woń alkoholu, na pewno tylko dlatego jeszcze nie zostałam dźgnięta i powalona na ziemię. Czułam jak z każdą sekundą tracił siły, wykorzystałam to i kopnęłam go w krocze. Mężczyzna upadł na ziemię, krzycząc z bólu. Już chciałam dokopać leżącemu, kiedy usłyszałam kroki. Dwójka wysokich mężczyzn biegła w naszą stronę. Jeden złapał leżącego mężczyznę uniemożliwiając mu próbę ucieczki, a drugi podszedł do mnie pytając czy wszystko w porządku. Wytłumaczył, że jak tylko usłyszeli krzyki i zobaczyli nasze sylwetki to wezwali policję. Czułam się jakbym była pod wpływem alkoholu, kręciło mi się w głowie i nie potrafiłam zebrać myśli. Co się właśnie stało ?  W duchu zadałam sobie to pytanie i w momencie przypomniałam sobie dlaczego tak właściwie tu jestem. Zaczęłam szukać wzrokiem kobiety. Obróciłam się, a Ona stała za mną, zapłakana,  otulając się  swoimi rękoma. Jej wzrok był nieobecny, ale widać w nim było przerażenie.  Podeszłam do Niej powoli. 

- Już dobrze. Już nic Pani nie grozi. Zaraz przyjedzie policja - powiedziałam to najczulej jak tylko się da, wyrywając ją tym samym jakby z innego świata 

- Przepraszam - cichutko powiedziała, a jej duże niebieskie oczy ponownie zalały się łzami

Chciałam ją przytulić i powiedzieć, że przecież to nie jej wina, ale usłyszałam dźwięk policyjnego radiowozu. Obie odwróciłyśmy się w stronę samochodu i wychodzących z niego policjantów. Jeden zajął się mężczyzną, a drugi podszedł do Nas. Kaja otrząsnęła się z szoku i zaczęła wszystko wyjaśniać. Policjant spytał czy potrzebna karetka, ale obie zaprzeczyłyśmy, mimo że odczuwałam coraz mocniejszy ból w barku. Mężczyznę zabierali na izbę wytrzeźwień, a nam z racji tego, że jest późna godzina kazali przyjść na komisariat jutro by złożyć obszerniejsze zeznania. Gdy policja odjechała, poszłam do mężczyzn którzy sprowadzili pomoc, by im podziękować. 

W końcu zostałyśmy same, choć nasi wybawcy proponowali, że Nas odprowadzą. 

- Przepraszam.. i dziękuję.. - powiedziała Kaja rozedrganym jeszcze głosem

- Nie ma  za co dziękować, to - westchnęłam -   każdy by tak postąpił na Moim miejscu, nie mogłam pozwolić na to by coś się Pani stało - kobieta lekko uśmiechnęła się do mnie, po czym nastąpiła cisza. Przyglądałam się zamyślonej kobiecie, gdy ta nagle spojrzała mi w oczy. 

- Przeze mnie uciekł Ci autobus.. Poczekam z Tobą na kolejny i wrócę do domu. Chyba mam już dość wrażeń na dziś - jej wzrok wyrażał szczere poczucie winy,  ale również wyraźną ulgą, jakby dopiero teraz się uspokoiła i uświadomiła sobie, że nic już jej nie grozi. 

Spojrzałam na zegarek. 22:40. Westchnęłam

- W zasadzie to już żadnego autobusu nie mam o tej godzinie, więc jeśli Pani pozwoli odprowadzę Panią do domu i potem zamówię sobie taksówkę - powiedziałam

- Naprawdę nie musisz, już i tak dużo dzisiaj dla mnie zrobiłaś  

- Nie chcę nawet słyszeć sprzeciwu, chyba nie chce Pani bym nie potrafiła zasnąć, myśląc o tym, czy aby na pewno wróciła Pani bezpiecznie do domu ? - powiedziałam posyłając kobiecie delikatny uśmiech, co od razu odwzajemniła 

- Oj Roksana, nic się nie zmieniłaś przez te lata - delikatnie się zaśmiała, po czym wskazała dłonią drogę prowadzącą do jej domu. 

Po 10 minutach znalazłyśmy się pod jej domem. Wyciągając telefon by zadzwonić po taksówkę, zauważyłam, że się rozładował. Pani Kaja swój zostawiła w domu, więc zaprosiła mnie do siebie bym mogła zadzwonić z jej domu.  Weszłyśmy i od razu znalazłyśmy się w salonie, kobieta poprosiła bym zaczekała, a sama zaczęła zapalać wszystkie możliwe światła, by znaleźć swój telefon. Stanęłam przy drzwiach i zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu. Wchodząc do niego od razu znajdujemy się pomiędzy kuchnią, która jest po lewej i salonem po prawej.  Kilka metrów na przeciwko drzwi są schody na górę, a przed schodami po lewej jeszcze jakieś drzwi. W salonie pod oknem stoi duży stół z krzesłami, a nieco dalej  kanapa, dwa fotele, mały szklany stolik kawowy i telewizor plazmowy. Wszystko w odcieniach brązu. Dom był naprawdę ładnie urządzony. 

- Znalazłam - krzyk kobiety dochodzący z góry, wyrwał mnie z rozmyśleń

Kobieta schodząc, stanęła w połowie schodów i zamarła, a jej wzrok zatrzymał się na mojej ręce. 


W tamtej ławce, naprzeciwWhere stories live. Discover now