- A jednak zrobił to - zauważył Bruce.

- Dokładnie. Skoro zrobił to, musiał mieć powód. Dobry powód.

- Na przykład?- wtrącił Clint.

- Na przykład życie moje lub dzieci - wyznałam patrząc po grupie.- Jeśli ktoś mu zagroził i użył monety przetargowej w postaci bezpieczeństwa jego rodziny...- znacząco zawiesiłam głos.- Wszystko układa się w całość.

- No dobrze. Załóżmy, że masz racje - mruknął Banner.- Jak się dowiemy, kto stoi za tym wszystkim?

Uśmiechnęłam się i zaczęłam od początku wszystko tłumaczyć. Mój plan na przesłuchanie personelu pałacu, mój pomysł na znalezienie świadka jakiegokolwiek zdarzenia, które mogłoby w jakiś sposób pomóc mi odnaleźć rozwiązanie. Przyjaciele zgodzili się mi pomóc, dzięki czemu odzyskałam spokój ducha wiedząc, że mam ich wsparcie. Jednak sami członkowie drużyny nie mieli żadnych informacji na pożądane przeze mnie tematy, choć spędzili z Lokim wyjątkowo długi czas.

Niestety podobne informacje mieli dla mnie pozostali świadkowie. Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Nagle nikogo nic nie interesowało. Mimo to, najciekawsze informacje zdobyłam od pałacowych plotkarek. Któraś widziała, jak Loki schodził do sali artefaktów, oczywiście, by obeznać się w przedmiotach, które się tam znajdowały, bo oczywiście później miał je ukraść. Któraś powiedziała, że Loki się z kimś kłócił w jednym z pokoi. Któraś stwierdziła, że Loki pewnego dnia wyszedł daleko poza centrum miasta w kierunku lasu, najprawdopodobniej, by się z kimś spotkać.

Żadnej z tych wypowiedzi nie wzięłam jednak na poważnie, szybko wiążąc podane nieprawidłowości z niektórymi zdarzeniami z naszego życia, odpowiednio z odkryciem, że Narvi odziedziczył po Kłamcy Jotuńskie geny, rozmową z Narvim i Ullrem po ich bójce i dniu, w którym Psotnik postanowił odwiedzić grób Frigg. Choć tego ostatniego nie mogłam być w stu procentach pewna, w końcu nie było mnie wtedy przy nim, jednak nie chciałam nawet wierzyć w to, że Loki byłby na tyle głupi, by omawiać plan ataku na Asgard w Asgardzie. To byłby szczyt wszystkiego.

Choć prawdą było, że Loki był arogancki i zapewne, gdyby miał coś komuś udowodnić, zrobiłby to właśnie tak.

Niezadowolona z wyników śledztwa wróciłam do komnaty. Znów utkwiłam w martwym punkcie. Jedyne, co miałam, to przypuszczenia, wnioski, przychylność przyjaciół i niepewną przyszłość. Zamiast przybliżyć się do odkrycia prawdy, oddalałam się od niej, miast odpowiedzi uzyskałam nowe pytania. Ponownie efekt mojej pracy mocno odbiegał od początkowych założeń. To nie zachęcało mnie do dalszej walki, wręcz przeciwnie, odbierało do niej ochotę, ale nie mogłam się poddać, to ustaliłam już wcześniej, dlatego zamiast odpocząć po ciężkim dniu, mimo późnej godziny ponownie wyszłam na zamkowe korytarze szukając prywatnej biblioteczki Lokiego.

Niestety nie zapamiętałam całej drogi do komnaty, przez co musiałam zapytać kilku pracowników pałacu o drogę. Na początku nikt nie wiedział, o co mi chodzi, co mnie nawet nie zdziwiło, na szczęście w końcu jakaś służąca kazała mi pójść korytarzem do końca, następnie skręcić w lewo, wejść po schodach na górę, gdzie powinnam wybrać wschodni korytarz i drugie drzwi po lewej.

Kiedy w końcu pokonałam wskazaną drogę, okazało się, że wspomniane przez służkę drzwi były zamknięte. Z niezadowoleniem wróciłam do pokoju Lokiego, by poszukać pęku kluczy, na który pewnego razu natknęłam się przeszukując rzeczy mężczyzny. Tym razem zajęło mi to trochę więcej czasu, niż poprzednio -zapewne dlatego, bo tym razem szukałam właśnie tych kluczy- ale na szczęście udało się. Wracając pod bibliotekę, wybrałam klucz, który moim zdaniem najbardziej odpowiadał zamkowi w drzwiach do komnaty. Długi, złoty, sprawiał wrażenie delikatnego, a nawet kobiecego, co jeszcze bardziej potęgowały ozdobne sploty znajdujące się na jego końcu, jednak to nim udało mi się otworzyć drzwi.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneWhere stories live. Discover now