- Chyba nie trzymają cię tu siłą - zauważyłam z rozbawieniem, stając koło szatyna.

- No niby nie, ale Tony nie za bardzo chce wracać - odpowiedział.- Nie możemy go tu zostawić.

- To zrozumiałe.

- Tak, niestety zrozumiałe jest też to, że chce odwetu na winowajcy - Barton nie zaskoczył mnie tym wyznaniem. Doskonale wiedziałam, że miliarder obiecał Pep skrzywdzić każdego, kto skrzywdziłby ją i nawet nie dziwiłam mu się. Niestety, w zaistniałej sytuacji to jeszcze bardziej komplikowało moją pozycję.- Nie wydaje mi się, by wiedział to, co my - dodał szatyn.- Powiedzieć mu?

- Nie, sama mu powiem - odparłam z nieco mniejszym entuzjazmem. Clint przytaknął i zapatrzył się w ziemię, obserwując szlaczek, który zrobił butem.

- To się porobiło - westchnął po chwili.- A już liczyłem na wakacje - dodał ze smutnym uśmiechem. Miałam dziwne wrażenie, że Clint przeżywał wszystko równie mocno, co Tony, choć jak zawsze starał się dostrzegać pozytywy każdej sytuacji.

- W twoim zawodzie nie ma co liczyć na wolne. Świat za bardzo potrzebuje bohaterów - odparłam pocieszająco.

- Wiem. Czasem nawet my sami ich potrzebujemy - przyznał luźno, po czym spojrzał ma mnie spod ściągniętych brwi.- Nie szłaś gdzieś przypadkiem?- zapytał przypominając mi o moim wcześniejszym celu.

- Szłam, ale przecież miałam zająć czymś twój czas, byś przestał się nudzić - zauważyłam przybierając przyjazny uśmiech, jednak szatyn zbył moje słowa machnięciem ręki.

- Mną się nie przejmuj, ja się na przykład poopalam. Czasem mam wrażenie, że dopóki ty nie uporządkujesz swoich spraw, nic nie ruszy do przodu - powiedział kładąc się wzdłuż ławeczki, układając przy tym ręce pod głową.

- Dzięki - rzuciłam w duchu ciesząc się, że chociaż Clint mi pomagał. A przynajmniej nie przeszkadzał.

- Coś ważnego?- zapytał jeszcze.

- Trochę.

- Może mogę ci pomóc?

- Wiesz, że pomagając mi, pomagasz Lokiemu?- przypomniałam rozbawiona jego propozycją. Zawsze działałam sama i nie zamierzałam tego zmieniać.

- Mogłaś tego nie mówić, więc uznam, że nic nie słyszałem - mruknął.- Żeby nie było, pomagam tobie, Tonemu i drużynie. Loki dalej ma ode mnie zaległą strzałę w oko, a teraz to nawet dwie, za to, co narobił - wyprostował, na co pokręciłam z rozbawieniem głową, opuszczając wzrok.- Ale coś czuję, że im dłużej tu będziemy, tym ciężej będzie nam wrócić, przynajmniej w całości.

- Masz na myśli Tonego?- bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.

- Ta..- westchnął.- Mam wrażenie, że nie dociera do niego to, co się stało. A przynajmniej nie w pełni. Więc lepiej wrócić zanim zrozumie, że wszystko dzieje się na prawdę. Bo jeśli coś się stanie, w domu będziemy mieli większe szanse mu pomóc. Na Ziemi przynajmniej mamy na niego wpływ, możemy zabrać go do psychologów, ewentualnie pozwolić mu zatracić się w projektowaniu, majsterkowaniu i piciu, oczywiście pod czujnym okiem J.A.R.V.I.S.a. Tutaj Tony, jedyne, co może, to myśleć, a chyba obydwoje wiemy, że to bardzo złe zajęcie - wyznał spokojnie łucznik.

- No, Clint, nie spodziewałam się tego po tobie. Nie wiedziałam, że tak o niego dbasz - przyznałam z lekkim uśmiechem.- Ale moim zdaniem masz rację.

- W końcu ktoś mnie popiera - ucieszył się.

- Ale nie uda ci się przekonać reszty do tego pomysłu, nie, dopóki prawdziwy winowajca nie zostanie ukarany - dokończyłam poprzednią myśl.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneWhere stories live. Discover now