☆36☆

11 1 0
                                    

- Młoda, pora spać! Jest już naprawdę późno. Będziesz jutro wyglądać jak małe zombie.

- Jeszcze dziesięć minut, Majki! Tak dobrze mi się bawi z Liv. Prooooszę!

Czy mogłem odmówić Rose? Teoretycznie tak, ale coś mi nie pozwalało. Miło było widzieć, że znalazła wspólny język z Olivią.

Aktualnie dziewczyny były pochłonięte rozmową o modzie. Wapominały coś o crop topach, chokerach i wielu innych "krzykach mody". Wielokrotnie próbowały wciągnąć mnie do tej wymiany zdań. Zapytały nawet, czy wiem, czym są martensy. Na odpowiedź "małe glany" spojrzały na mnie z niesmakiem i ignorowały przez około dwie godziny. W tym czasie mogłem udać się do sypialni i trochę w niej ogarnąć.

Gdy chciałem opróżnić zawartość kosza na śmieci, moją uwagę przykuła lista. Tak. Ta sama lista, o której istnieniu już dawno zapomniałem. W jednym momencie chciałem podrzeć ją na kawałki i wyrzucić przez otwarte okno, jednak opamiętałem się, wyjąłem ją z kosza i włożyłem do szuflady biurka, uprzednio odznaczając kolejny punkt.

1. Przefarbować się na czerwono

2. Kupić płytę Green Day

3. Zrobić graffiti w swoim domu/mieszkaniu

4. Znaleźć Emily

5. Porozmawiać z Em

6. Pójść na mecz

7. Zrobić pizzę

8. Upić się

9. Zrobić sobie tatuaż

10. Znaleźć pracę

11. Uszczęśliwić kogokolwiek

12. Kupić nową gitarę

13. Pojechać do domu, w którym kiedyś mieszkałem

14. Odwiedzić dzieciaki z domu dziecka

15. Oddać trochę kasy na szczytny cel

16. Kupić zapas kostek do gry na gitarze

17. Napisać piosenkę

18. Poczuć prawdziwe szczęście

- Może jeszcze się przyda - powiedziałem do siebie i zszedłem na dół, zabierając po drodze leżące na podłodze śmieci.

- Michael ma rację, Rose. Jest już naprawdę późno - poparła mnie Olivia.

Mała blondynka westchnęła głośno, ale posłusznie dała się odprowadzić na górę, gdzie po niecałym kwadransie zasnęła.

- Ta dziewczynka jest niesamowita! - wyszeptała Olivia, która stanęła w progu i przypatrywała się śpiącej Rose.

- To prawda. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie zetknąłem się z tak wspaniałym dzieciakiem - odpowiedziałem, zbierając się do wyjścia z pokoju.

- Nie mogę uwierzyć, że jej mama darzy cię takim zaufaniem. Nie wiem, czy pozwoliłabym, żeby jakiś obcy chłopak zajmował się od czasu do czasu moim dzieckiem. - Olivia zatrzymała się. - To znaczy… Nie miałam nic złego na myśli. Po prostu chodzi mi o to... Nie umiem ufać ludziom.

- W porządku. Ja też cały czas się dziwię, jakim cudem rodzina Hemmings w tak krótkim okresie się do mnie przekonała.

W przedpokoju zapadła cisza. Ale nie była to zwyczajna cisza. Był to ten dziwny rodzaj ciszy, w którym dzieją się rzeczy, które miejsca mieć nie powinny. Ten rodzaj ciszy, w którym zagina aię czasoprzestrzeń. Ten rodzaj ciszy, w którym grzechem byłoby z niej nie skorzystać.

Cisza wydawała się trwać w nieskończoność, gdyby nie donośne pukanie do drzwi, które zaburzyło tę dziwną, magiczną chwilę.

W zdumieniu popatrzyłem się w stronę, z której dobiegał hałas. Dochodziła północ. Nie wiem, kto próbował dostać się do mojego mieszkania o tej godzinie. Wizja zdenerwowanego sąsiada odpadała, bo po pierwsze: nie zakłucaliśmy ciszy nocnej, a po drugie: w okolicy nie było żadnego innego zamieszkanego budynku. Ten powód zaniepokoił mnie najbardziej.

Po chwili ktoś znowu zaczął się dobijać.

- Wracaj do łóżka. - Nie zauważyłem nawet, kiedy Rose znalazła się na schodach. Na szczęście zajęła się nią Olivia. Gdy prowadziła małą blondynkę z powrotem na górę, posłała mi jeszcze dające wsparcie spojrzenie. Bezgłośnie jej podziękowałem i z niekrytym strachem podszedłem do drzwi.

Pukanie nie ustępowało.

Policzyłem do trzech i z zamkniętymi oczami otworzyłem drzwi. Podnosząc powieki, przez głowę przeszła mi myśl, że popełniam największe głupstwo pod słońcem. Jednak gdy w progu zastałem nie seryjnego mordercę czy włamywacza, a kobietę, moje emocje opadły.

- Eee... Dobry wieczór... W czym-w czym mogę pomóc?

Kobieta nie odpowiedziała, tylko zmierzyła mnie. Poczułem aż w kościach jej przeszywający wzrok. Wydała mi się znajoma.

Miała na sobie różowy płaszcz i śmieszny, trochę kiczowaty kapelusz.

Już wiem! To ta kobieta, która tak z zaciekawieniem przypatrywała mi się w sklepie kilkanaście dni temu. Muszę przyznać, że wyglądała teraz o wiele młodziej.

- Przepraszam, chyba pana z kimś pomyliłam. Ja... Przepraszam... - jąkała się kobieta.

- Ależ to nic takiego, proszę pani. - Wysiliłem się na spokojny ton głosu.

- Myślałam, że... Ale, nie, to raczej niemożliwe. Przepraszam, że niepokoję. Już mnie nie ma - oznamiła i szybkim krokiem udała się do zaparkowanego na podwórku samochodu. Nie zdąrzyłem mrugnąć, a ona wyjechała z piskiem opon.

- Kto to był? - zapytała Olivia, gdy jeszcze oszołomiony zamknąłem drzwi.

- Pomyłka.

###
hejka.
dam dam daaam
dzieje się, ludzie, oj dzieje się.

Little Rose ||M. CliffordWhere stories live. Discover now