☆16☆

24 3 0
                                    

- Powiedziała, że mnie kocha - oznajmiłem z bliżej nieokreślonymi uczuciami, podchodząc do Stelli siedzącej pod drzewem.

Zdezorientowana brunetka spojrzała na mnie z dziwnym grymasem na twarzy, który po chwili zamienił się w szeroki, a co najważniejsze, prawdziwy uśmiech.

- Mówiłam ci! Chyba... Słabo pamiętam tamten wieczór...

- Ja też powiedziałem, że ją kocham... - wyszeptałem zażenowany, siadając obok dziewczyny.

- Wow! Teraz wystarczy ją zaadoptować i będzie git!

- Po pierwsze: Błagam! Nigdy więcej nie mów "git"! A po drugie: chodzi mi o inną miłość. Nie taką jak rodzica do dziecka.

Brunetka spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem. Chwilę się nad czymś zastanawiała. Tak mi się przynajmniej wydawało.

- Czy ty...

- O Boże, Stella nie! - przerwałem dziewczynie, która odetchnęła z ulgą. - Nie jestem pedofilem, okej? Jak wogóle mogłaś na to wpaść? Chodzi mi właśnie o tę miłość, o której mówiłaś wczoraj. Nie o takiej od drugiej połówki, a od rodziny. Bo właśnie za nią was mam...

Brunetka nic nie powiedziała. Przysunęła się bliżej i uściskała mnie z całej swojej siły. Nawet nie wiem, kiedy na moim policzku pojawiły się łzy. Gdy dziewczyna się odsunęła, szybko wytarłem je rękawem bluzy i cicho pociągnąłem nosem.

- Ja też uważam, że jesteśmy rodziną. Dobra! Koniec tych refleksji! - oznajmiła Stella, podnosząc się z ziemi. - Chodź. Coś ci pokażę.

O nic nie pytając, wstałem i ruszyłem za dziewczyną. Szliśmy w stronę domu. Gdy już do niego dotarliśmy, cicho przeszliśmy przez próg, aby nie zbudzić śpiącej na piętrze Rose. Podeszliśmy do walizki Stelli. Dziewczyna przyklęknęła przy niej, otworzyła ją i wyciągnęła z niej kilka kartek. Usiedliśmy na kanapie.

- Nie mówiłam ci o tym, bo myślałam, że nie będzie to miało sensu, ale widziałam twoją listę i pomyślałam... Po prostu spójrz na te szkice, okej? - powiedziała brunetka i podała mi kartki, które trzymała w dłoni.

W moich rękach znajdowało się aktualnie pięć kartek. Pierwszy szkic przedstawiał znak "x". Niezwykły przez swoją zwyczajność. Na drugiej kartce znajdowało się logo z gry "Final Fantasy", którą zawsze oglądałem na wystawach sklepowych. Trzeci oraz czwarty rysunek przedstawiały napis "To The Moon" i różnego kształtu obręcze. Jednak to piąty szkic zachwycił mnie najbardziej.

- Nie wiedziałem, że projektujesz... Bo chyba można to tak nazwać. Wszystkie rysunki są świetne - oddałem Stelli cztery kartki. Piątą trzymałem przed sobą w dłoniach. - Idziemy jutro do tatuażysty.

- Proszę, Michael! Jest późno, a ja już nie mam ochoty na żarty.

- Ale ja mówię serio: Chcę taki tatuaż. Koniec kropka.

- Michael dziękuję! - wykrzyknęła brunetka, po czym szybko zakryła usta dłonią, przypominając sobie o śpiącej Rose.

- Nie masz za co. To ja dziękuję, że pokazałaś mi te szkice. Gdyby nie ty, chyba nigdy nie zdecydowałbym się na wizytę w salonie tatuażu. Po prostu nie jestem pomysłowy.

- Jesteś. A teraz chodźmy już spać. Tak swoją drogą mamy już jutro, więc...

- Fakt. Chodźmy spać...

###
hejka!
rozdział przejściowy i krótki,
ale w sumie nawet istotny...

Little Rose ||M. CliffordWhere stories live. Discover now