☆17☆

45 3 1
                                    

- Rose, proszę cię! Daj mi jeszcze pięć minut! - jęknąłem, gdy poczułem delikatne szarpanie za koszulkę.

- Ale Stella mówiła, że jedziemy robić tatuaż! Wstawaj, bo nie zdążymy!

Z nieukrywaną niechęcią zwlokłem się z kanapy. (Czy wspominałem już, że to najmniej wygodny mebel w tym mieszkaniu?) Przetarłem oczy i powolnie je otworzyłem. Przede mną stała mała blondynka, ubrana w czarną bluzę z kapturem i tego samego koloru spodnie. Włosy miała spięte w dwa kucyki, co tylko dodawało jej słodyczy. Zgadywałem, że to Stell ją tak uczesała. Gumki jak i Vansy dziewczynki były w kolorze fioletowym.

Złapałem Rose w pasie, posadziłem na nogach przodem do siebie tak, że siedziała na mnie okrakiem*, i zapytałem:

- Od kiedy potrafi pani tak dobierać dodatki?

- Od zawsze. No ale ubierz się, bo chcę już jechać!

- Kto powiedział, że jedziesz z nami? - odstawiłem Rose z powrotem na ziemię i udałem się do sypialni po jakieś ubrania.

Dziewczynka pobiegła za mną.

- Nie mogę zostać sama w domu, bo jestem nieletnia - wyjaśniła z dumą blondynka, skacząc na łóżko.

- Dobrze, dobrze. Siedź grzecznie, a ja pójdę się odświeżyć. Potem poszukam Stelli.

- Wyszła na zewnątrz, bo zadzwonił do niej Calum.

Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie tego imienia. Jestem naprawdę szczęśliwy, że Stella znalazła kogoś takiego jak Hood.

Wziąłem szybki prysznic, ubrałem fioletową koszulkę z logo Good Charlotte, czarne rurki i tego samego koloru glany.

Wyszedłem z łazienki i skierowałem się w stronę sypialni. Na łóżku siedziała Rose i bawiła się pluszakami.

- Chodź - powiedziałem i wyciągnąłem dłoń do blondynki. - Pójdziemy po Stellę i zrobię nam jakieś śniadanie.

Dziewczynka odłożyła pluszowe zabawki na szafkę nocną i z uśmiechem złapała mnie za rękę. Zeszliśmy po schodach. W przedpokoju szybko złapałem czarną, materiałową kurtkę z naszyfkami po lewej stronie i jasną bejsbolówkę po czym wyszliśmy na zewnątrz. Pod drzewem stała Stella. Wciąż rozmawiała z Calumem przez telefon. Rose puściła moją dłoń i pobiegła w stronę brunetki. Nie chcąc przeszkadzać w rozmowie, blondynka nic nie powiedziała tylko przytuliła się do Stell. Mogę tylko powiedzieć, że był to piękny widok.

- Dobrze, możesz być pewny... Ha ha nie! Tak, tak wszystko jest okej... O siedemnastej powinnam być na lotnisku... Mi też jest przykro, ale w końcu wracam do narzeczonego, no nie... Ja też Cię kocham! - usłyszałem kawałek rozmowy, podchodząc do brunetki.

- Co jest? - zapytałem, widząc smutek na twarzy Stelli.

- Dzisiaj muszę wracać do Brisbane... Nie wierzę, że te dwa, a w sumie trzy dni, tak szybko minęły...

- Czyli dzisiaj ty opuszczasz Majkiego a jutro ja, tak? - zapytała Rose.

- Na to wychodzi - Stella odpowiedziała blondynce, po czym zwróciła się do mnie. - To straszne, że znowu zostaniesz sam w tym domu. Przepraszam, ale ja naprawdę nie mogę zostać na dłużej...

- Rozumiem, nie macie się czym przejmować - wyszeptałem ze smutnym uśmiechem. - Ale mamy cały dzisiejszy dzień, tak?

Brunetka spuściła wzrok na swoje bordowe Conversy.

- Tak do końca to nie... Na miejscu będę o siedemnastej, ale mój samolot wylatuje z Sydney o szesnastej - dziewczyna spojrzała na wyświetlacz telefonu. - Mamy jeszcze siedem godzin do wylotu.

Little Rose ||M. CliffordWhere stories live. Discover now