- Miałaś zabrać Narviego i Hel do domu - zauważyłam krytycznie patrząc na Hekate.
- Chwilę mogą zaczekać - zamiast Kat, odpowiedziała Natasha.
- Ja nie wtrącam się w wasze sprawy, więc wy nie wtrącajcie się w moje - warknęłam zwracając się do rudej, następnie ponownie patrząc na Kate.- Miałaś się nimi zająć.
- Surt ich pilnuje - broniła się.
- Surt?- zakpiłam. Doskonale wiedziała, że mu nie ufam.
- Viv, proszę cię, to zajmie tylko chwilę, a w pałacu nic im się nie stanie - wtrącił Steve próbując przekonać mnie, że mogę na chwilę odciągnąć się od problemów rodzinnych. Problem w tym, że to właśnie pałac był najgorszym możliwym miejscem do przebywania moich dzieci.
Nie widząc innej możliwości, uniosłam ręce w geście poddania, choć byłam pewna, że moja mina zdradza całe niezadowolenie.
- Na Tonego chyba nie ma sensu czekać - zauważyła Nat ponownie skupiając się na postaci blondyna.
- A Thor?- zapytałam.
- Jest potrzebny gdzie indziej, ale wszystko mu przekażę - zapewniła Jane. Ciekawe, czy do niego też tak się czepiali, że nie przyjdzie?
- W takim razie, skoro wszyscy są, chyba możemy zaczynać - podsumował Cap i odchrząknął.- Rozmawiałem na ten temat z Wszechojcem Odynem. Pogrzeb Pep, jak i innych osób poległych w trakcie ataku ma się odbyć dzisiejszej nocy. Ciało Pepper, jako gościa honorowego będzie znajdować się w pierwszej łodzi..
- Czyli wszystko będzie się odbywać zgodnie z obrzędami Asgardczyków?- upewniła się Kate.
- Tak. Muszę tłumaczyć, jak to mniej więcej wygląda?
- Chyba wszyscy posiadamy ten sam zakres wiedzy w tym temacie - odparła Nat.
- To co my mamy do roboty?- zapytałam, bo całe to przedsięwzięcie nagle straciło sens. Odyn i tak nie pozwoli nam wprowadzić żadnych zmian, wszystko będzie ustalone z góry, miejsca na cmentarzu ani wynajętego księdza też nie będziemy potrzebować. To o czym mamy rozmawiać?
- Co masz na myśli?- zapytała Natasha
- Jeżeli wszystko będzie przebiegać zgodnie z obrzędami Asów, to i tak nie będziemy mieli na nic wpływu. Więc co mamy do ustalenia? W jakiej kolejności będziemy stali?- mój głos, mimo starań, zdradzał lekką nutę kpiny, której nie udało mi się ukryć, bo cała ta sytuacja wydawała mi się coraz bardziej niedorzeczna.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz tutaj być - zauważyła Jane najwidoczniej urażona moją wypowiedzią.
- To tylko pytanie.
- Wiesz Viv, mam wrażenie, że śmierć Pepper w ogóle cie nie obchodzi - ciągnęła ze złością brunetka.
- Ależ skąd, ja tylko przedstawiam swoje racje - zauważyłam z wyćwiczonym spokojem.
- Przestańcie, to nie ma sensu - przerwał Steve wyraźnie znudzony naszym dialogiem. Kiedy odpowiedziała mu tak bardzo upragniona cisza, westchnął.- Viv, rozumiem twój sposób myślenia, jednak jest kilka spraw na które mamy wpływ. Poza tym, to, że tutaj już wszystko jest z góry ustalone nie oznacza, że na ziemi nie mamy prawa głosu. A korzystając z faktu, że jesteśmy prawie wszyscy w jednym miejscu, chcę też zaplanować to, co się będzie działo po powrocie.
- W sumie bez Tonego i tak nie powinniśmy zbyt dużo robić, to on ma decydujący głos w każdej sprawie - wtrącił Bruce.
- Nie uważasz, że Tony chwilowo nie jest w stanie sam się tym zająć? I przez najbliższy czas nie będzie?- odpowiedziała mu Wdowa.
YOU ARE READING
Bóg w krainie cieni || Zakończone
FanfictionNareszcie w życiu Naszych bohaterów zapanował spokój. Viv i Loki są szczęśliwi, razem rządzą nad Erebos i ogółem jest fajnie. Podobno wszystko jest tak, jak powinno być. Jednak co zrobią Nasi bohaterowie, kiedy na horyzoncie pojawią się pierwsze pro...
Rozdział 58
Start from the beginning