Chapter 27

736 37 0
                                    

 -Loan sharks. Loan pieprzone sharks. Żartujesz sobie ze mnie, Lana?

Dlaczego nas porwali?- wykrzyczałam/wyszeptałam do Lany.

Czy ci kolesie to jakaś mafia?

Poczułam jak palec przesuwa się po mojej odsłoniętej talii i zamarłam.

-Jestem wielkim fanem Lary Croft.- wyszeptał głos do mojego ucha i ponownie zamarłam.

Koleś siedzący obok mnie był trochę drażliwy i zbyt blisko mnie.

-Nie dotykaj mnie, kretynie!- wysyczałam sprawiając że mężczyźni w samochodzie się zaśmiali.

-Plujesz ogniem, co kochanie?- powiedział przeciągając samogłoski w teksańskim akcencie.

Prychnęłam.

-Ugryź mnie, pojebie.

Uśmiechnął się ironicznie i pochylił w moją stronę.

-Nie kuś mnie, Kotku.- zamruczał.

Otworzyłam szeroko oczy.

-Nie nazywaj mnie tak, sukinsynie.-uderzyłam go w twarz a on warknął, podniósł rękę i mi oddał.

Skrzywiłam się i przyłożyłam dłoń do mojego piekącego policzka.

-Skończcie to.-krzyknęła Lana ale została przytrzymana przez faceta który siedział obok niej. Chciało mi się płakać, łzy były dosłownie na brzegu moich oczu ale zamrugałam by się ich pozbyć. Nie ma szans żebym dała tym dupkom satysfakcje i zaczęła płakała.

-Lana, dlaczego to akurat przydarzyło się nam? Musieli zabrać złe osoby, prawda?- odwróciłam się do dziewczyny, ignorując mężczyznę siedzącego obok mnie. Lana westchnęła.

-Przepraszam za to, zaczynałam cię lubić.- powiedziała łagodnie kiedy samochód się zatrzymał.

Co do chuja?

-Lana, co to ma do cholery znaczyć?- wykrzyczałam, wyrzucając ręce w powietrze z frustracji.

Opuściła głowę.

-Ja i mój brat jesteśmy winni tym mężczyznom pieniądze. Jest taka zasada że kiedy przyjdą je odebrać i nie dostaną zapłaty, skupiają się na osobie która jest wraz z ich celem.- wyjaśniła.

O Boże, to jakaś mafia!

-Ich celem? Co do cholery? Czy wy wszyscy jesteście płatnymi zabójcami czy coś? To jest Arizona, nie Las Vegas!- krzyknęłam, a samochód wypełnił się męskimi śmiechami.-Chuje.- wymamrotałam po czym poczułam ból w ramieniu, tam gdzie złapał mnie ten dupek siedzący obok. Najwidoczniej nie spodobało mu się to jak ich nazwałam. Pozbyłam się go.

-Dobra, niech to zrozumiem. Nie mieliście dla nich pieniędzy, więc nas porwali. Co to ma dokładnie do mnie?- zapytałam.

-Wiedziałam że pójdziesz za mną na zewnątrz kiedy zobaczysz mnie zasmuconą, więc ponieważ przyszłaś mi pomóc, ci kolesie będą oczekiwać że pomożesz mi z pieniędzmi.- powiedziała wzruszając ramionami.

-Niezłe wytłumaczenie, panno Harding.- powiedział mężczyzna siedzący z przodu z ironicznym uśmiechem. Zamarłam. Nie ma szans żeby to była ta sama Harding.

-H-Harding?- wyjąkałam i spojrzałam na Lane. -Lana Harding. -powiedziałam a ona wolno pokiwała głową.-Jesteś w jakiś sposób spokrewniona z Jeff'em Hardingiem?- zapytałam.

-Jest moim starszym bratem.-powiedziała.

O mój Boże!

Schowałam twarz w dłonie i pokręciłam głową.

BrawlersWhere stories live. Discover now