Chapter 8

1K 33 2
                                    

 Poczułam jak Rayne depcze mi pięty, na szczęście uporałam się z wydostaniem z budynku, zanim zaczęłam płakać.

- Tak bardzo mnie zażenowali, mam tego dość. – płakałam, a Rayne pociągnęła mnie do uścisku.


- To są palanci, którzy bardzo Cię kochają i denerwują – powiedziała wywołując u mnie śmiech.


- Wygłaszają mi kazanie jak to oni zabiją faceta, który mnie skrzywdzi, ale tak naprawdę to oni są jedynymi, którzy mnie krzywdzą. – burknęłam wycierając twarz. - Czy wyglądam okropnie? – spytałam Rayne.


- Powiedzmy – uśmiechnęła się.


Zaśmiałam się znów ją przytulając. Pogłaskała skórę wokół moich oczu, ścierając rozmazany tusz i poprawiła mnie z odrobiną pudru i różu.


- Nie mogę tam teraz wrócić, zorientują się, że płakałam – westchnęłam i usiadłam na trawie krzyżując nogi.


- Um Kyah – powiedziała Rayne i kiwnęła za mną.


Spojrzałam za siebie i zobaczyłam, że okna od bufetu były bezpośrednio za nami, około dwadzieścia jardów. Stolik moich braci był przy oknie. Wyraźnie widzieli mnie kiedy płakałam.


- Świetnie – westchnęłam kładąc się na plecach.


- Założę się, że czują się jak gówno – powiedziała cicho Rayne, kładąc się koło mnie.


- I dobrze – fuknęłam.


Leżałyśmy tak chwilę, a następnie usiadłyśmy i spojrzałyśmy na siebie, a zaraz potem przypadkowo upadłyśmy i zaczęłyśmy się śmiać. Strąciłam puszkę coli, którą Rayne trzymała w ręku, na jej nogę, a ta z refleksem kopnęła ją tak, że wylało się trochę na mój top.


Podskoczyłam krzycząc i śmiejąc się równocześnie. Obie byłyśmy w coli i uważałyśmy, że to zabawne.


- Was dwie łatwo rozbawić – powiedział głos z mojej lewej.


Odwróciłam się i zobaczyłam tego chłopaka Jeff'a z Jed's. Wyglądał na trochę pobitego po walce z Justinem, ale nadal mnie przerażał. Czułam nieprzyjemny ból w brzuchu. Jak mogłam pomyśleć, że był uroczy. On jest straszny. Obróciłam się w stronę okna i zobaczyłam jak chłopcy szybko odchodzą od stolika.


- Odejdź, zanim moi bracia tu przyjdą. – powiedziałam niepewnie.


- A czy ty i ta suka nie zechciałybyście udać się ze mną na przejażdżkę? – uśmiechnął się ironicznie.


- Dante! – Rayne zawołała.


Jeff zaśmiał się. – Co ja bym Ci zrobił, żeby tylko wkurzyć twoich braci i Biebera – mrugnął do mnie i potruchtał w kierunku parkingu.


Usłyszałam jak moi bracia krzyczą niezrozumiałe rzeczy, biegnąc do nas. Justin i Harley nie zatrzymali się przy nas , tylko pobiegli sprintem na parking.


Próbowałam nie histeryzować.


- Nie bijcie się! – krzyknęłam.
Jackson stanął na przeciwko mnie – Nie dotknął Cię, prawda? – spytał nabierając powietrza.


Pokręciłam głową – Nie, po prostu był taki odrażający – powiedziałam, a on westchnął z ulgą przytulając mnie.


Dante najpierw przytulił Rayne, a następnie mnie.


Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że się trzęsłam. – Oddychaj- szepnął.
Zamknął oczy, a ja wzięłam z niego przykład.


- Miłe, duże wdechy, wiele zimnego powietrza uspokaja, wchodząc do twoich płuc. – wymamrotał.

BrawlersΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα