Rozdział 37

1.7K 129 94
                                    

Alex:

Od naszego ślubu minęło już sześć i pół miesiąca, więc za jakiś miesiąc powinnam rodzić.

Czy się denerwuję?

Zajebiście bardzo.

Ogólnie rzecz biorąc Charlotte oczywiście przekonała mnie, żebym zgłosiła się na cesarskie cięcie. Powiedziała, że przeżyła już dwie ciąże i nie chce, żebym przechodziła przez to, co ona. Oczywiście Sia jest już na świecie, a Charlotte nie widzi świata poza nią. Wiem, że dziewczynę męczy coś związanego z jej pierwszymi dziećmi-Kylie i Kyle'em-ponieważ ciągle się kłócą wręcz biją, ale nie zmienia to faktu, że raczej ciągle nie żałuje ich przyjścia na świat. W sumie teraz już trochę za późno na jakąkolwiek zmianę.

Cały czas razem z Leo zastanawiamy się jak nazwiemy nasze dzieci. Kłócimy się ciągle o to, ponieważ on chce nazwać syna Nathaniel, a ja Justin, ale jestem pewna, że i tak będzie po mojemu. Jeśli chodzi o córkę to... raczej obydwoje już zdecydowaliśmy się na Rosalie, ale Leo ciągle coś wymyśla, zaczynając na Alice, a na Veronica kończąc. Ale Rosalie będzie śliczne. Będziemy na nią mówić Rosie.

W tej chwili leżę na kanapie i masuję swój brzuch. Nagle dzwoni mój telefon, więc muszę odebrać, ale żeby to zrobić wykonuję trudne podniesienie się do siedzenia. Nie chcę mi się nic. Zwłaszcza, że teraz jestem jedną osobą, ale w środku mam dwie.

Dzwoni Charlotte.

-Halo?-mówię po odebraniu telefonu.

-Alex, wiem, że jesteś w później ciąży, nie lubisz chodzić i tak dalej, ale przejdź się te trzy metry do mojego domu i zajmij się przez dosłownie pół godziny Sią, bo Charlie jest z Leo, Maddie i Dominic nie odbierają, mama jest w Ameryce, a Izzy i nie mam nikogo, żeby się nią zajął.

-Przecież nie musisz się tłumaczyć i tak bym przyszła, dobrze o tym wiesz-mówię do niej i już wstaję z kanapy, wcześniej wyłączając telewizor.

-Tylko, proszę cię, uważaj, kiedy będziesz szła, żebyś się nie przewróciła, czy coś-prosi dziewczyna.

-Wiem, będę uważać, już idę-odpowiadam i się rozłączam.

Ubieram się i idę do domu Charlotte. W tak krótką drogę chyba nic mi się nie może stać, prawda?

Nie no, w sumie kiedyś myślałam, że we własnym domu nic nie może mi się stać, a później wyciągnięto mnie z niego siłą i zgwałcono kilka razy.

Po chwili jestem już w domu swojej przyjaciółki, z którego ona wychodzi, mówiąc, że musi jechać do Flintu i kupić coś dla Sii, ale nawet nie słucham do końca, co ona chce kupić, bo Kylie prowadzi mnie do salonu, żeby mi pokazać, jaki zbudowała domek z klocków z Kyle'em.

Czasami te bliźniaki potrafią się dogadać.

Mam nadzieję, że moją będą potrafiły się ciągle dogadać, bo nie będę umiała być taka jak Charlotte, w sensie konsekwentna.

Dziewczyna wraca po trzydziestu minutach, a ja od razu chcę iść do domu, ponieważ nie czuję się jakoś super dobrze, więc muszę się w jakim najszybszym czasie znaleźć w domu. Mam nadzieję, że Leo tam już na mnie czeka. Nie chcę mi się dalej siedzieć samej.

Ubieram się, a Charlie dokładnie przygląda się moim ruchom, trzymając Się na rękach.

-Myślę, że Leo jest już w domu, więc nie musisz się martwić-oznajmia, a ja kiwam głową.-Uważaj na siebie-dodaje.

-Wiem, Charlotte, na pewno będę.

Żegnam się z dziewczyną i wychodzę z jej domu. Chcę jak najszybciej znaleźć się u siebie, ponieważ czuję skurczę w dolnych częściach ciała.

stay with me • bamWhere stories live. Discover now