Rozdział 28

3.6K 294 65
                                    

Przepraszam za błędy, piszę na tablecie. XD Miłego! ♥

Maraton 4/5

Hailey:

Wychodzimy z domu Leo po piętnastu minutach. Boję się, że pójście do tamtego miejsca nie jest zbyt dobrym pomysłem, więc w pewnym momencie muszę poprosić Leo, że powinniśmy iść na policję.

-W którym dokładnie miejscu?-pyta Leo po piętnastu minutach ciszy. Nie odzywamy się do siebie; nie wiem, dlaczego.

-W tym największym lesie, ale... Uważam, że powinniśmy iść najpierw na policję-proponuję, trochę nieśmiało.

-Sądzę, że nam nie pomogą-przyznaje.-Ale w sumie we dwoje wiele nie zrobimy-zauważa, a ja kiwam głową.

Nie zrobimy nic. Bo ty jesteś rozpieszczoną gwiazdą, a ja idiotką życiową. Zginęlibyśmy, zanim w ogóle znaleźlibyśmy się w lesie.

-No to chodźmy-mówię, Leo kiwa głową i ruszamy w przeciwnym kierunku.

Po piętnastu minutach jesteśmy na miejscu i wchodzimy do środka, pomimo wczesnej godziny. Policja powinna być cały czas dostępna, czy coś. A zwłaszcza w tak ekstremalnych przypadkach. Sądzę, że Alex grozi niebezpieczeństwo. W ogóle to nie wiem, dlaczego tak bardzo się nią przejmuję. Może nie jestem taka, jak Julie? Ludzie zawsze nas porównywali, a jakby się tak zastanowić, to nigdy nie zrobiłabym takiej rzeczy, jak ona zrobiła Charlie'om. Co by mi dało nieszczęście osoby, której kocham? Sama byłaby nieszczęśliwa, gdyby Leo był.

Wchodzimy do budynku policji. Leo mówi, że jest ten sam policjant, co zawsze i przewraca przy tym oczami, co prawdopodobnie oznacza jedno.

-Dzień dobry-mówi na przywitanie policjant. Chyba jest śpiący, co nie wróży nic dobrego. A Leo też raczej ma ochotę go zabić, tak mogę stwierdzić. Siadamy wszyscy przy biurku.-Panna Yamum się nie odnalazła, dalej nie mamy nic, więc czemu zawdzięczam to cudowne, poranne spotkanie?-pyta, z udawanym uśmiechem.

Postanawiam zacząć mówić. Opowiadam mu całą historię, z tym, co widziałam, a on patrzy się na mnie w milczeniu i ciszy; nawet mi nie przerywa, więc nie mam pojęcia, co on może o tym sądzić.

-I było to dziś rano? Jakieś półgodziny temu? Widziała pani po prostu, jak jakieś ręce wciągają Alexis do lasu?-pyta i odchyla się na krześle.

-No... Tak-odpowiadam, nie pewniej. Nie uwierzy mi, na pewno, a Alex potrzebuje pomocy.

-Jakie są między państwem relacje?-pyta, chyba nie zważając na moją odpowiedź.

-Że między mną, a Hailey?-pyta Leo, a policjant kiwa głową.-Jesteśmy przyjaciółmi.

Mężczyzna znowu ponawia ruch pokiwania głową. Jest wyraźnie zamyślony.

-Dobrze, zapytam wprost: czy była pani kiedykolwiek związana z Leondre?

Trochę mnie przytyka.

-Uprawialiśmy tylko seks-mamroczę pod nosem.

-Czyli ma pani powód do zazdrości o narzeczoną pana Devriesa. Alexis wcale nie musiało być w tym lesie, a pani kłamie.

Jestem poirytowana.

-Ah, tak?-pytam.-Nawet nie miałam pojęcia o tym, że Alex zaginęła, co więcej, nie rozmawiałam z Leo od tygodnia. Więc potrzebuję wyjaśnienia, jak miałabym to sobie wymyślić, do tego, gdybym była zazdrosna o Leo, to prawdopodobnie nie powiedziałabym nikomu o tym, że widzę Alex.

Trochę zaskakuję go tymi słowami. I dobrze, tak miało być. Nie będzie osadzał mnie o kłamstwo.

-No dobrze. Sprawdzimy to, proszę być jednak spokojnym-mówi i z westchnięciem siada znowu na krześle.-Sprawdzimy to.

stay with me • bamWhere stories live. Discover now