Rozdział 12

3.4K 284 67
                                    

Charlotte:

Dziś ostatni dzień mój i Kylie w Krakowie. Dalej nic się nie wydarzyło, w Warszawie tak samo.

Kiedy przyleciałyśmy do Warszawy, od razu zameldowałyśmy się w jakimś hotelu. A później poszukiwania Alex, chociaż wątpiłam w jej przebywanie tam i chyba się to sprawdziło, bo byłyśmy w naprawdę wielu miejscach. Wiem, że to głupie tak jej szukać. Przecież Warszawa, Kraków i Poznań są ogromne! Gdybym ją znalazła, prawdopodobnie byłby to cud. Pewnie pojechałabym na jakąś pielgrzymkę do Medjugorie, czy coś. Byłam również z Kylie u Oli, jakieś dwie godziny, a później wróciłyśmy do dalszego chodzenia po Warszawie. Następnie powrót do hotelu, a rano miałyśmy już samolot do Krakowa.

W pierwszy dzień w Krakowie najpierw poszłyśmy do hotelu. Postanowiłam, że prędzej spotkam Alex w hotelu niż w domu Any, czy w tamtych okolicach, bo mieszka tam pani Monika, a do tego babcia Maddie, więc na pewno ktoś by ją rozpoznał. Pochodziłyśmy trochę po centrum miasta, a później wzięłam Kylie do Any. Byłyśmy tam dosyć długo; wytłumaczyłam Anie wszystko, co się stało. Oczywiście oznajmiła, że nigdzie nie widziała Alex, nie słyszała również, żeby ktokolwiek inny ją widział, ale będzie mnie o wszystkim informować. Później odwiedziłam Kubę, ale to Kylie bardziej cieszyła się z tego spotkania. Ja zastanawiałam się, co mogę zrobić następnego dnia, ale padło na to, że byłyśmy cały dzień w centrum i ciągle nic.

A teraz sprawa Charliego i Julie, która ciągle nie daję mi spokoju. Postanowiłam nie dzwonić do chłopaka, ze względu na to, że mu ufam i nie wierzę, że zdradziłaby mnie. A zwłaszcza z Julie, oni się chyba nawet nie znają. Chyba. No, ale teraz będę miała go "na oku".

Siedzę teraz z Kylie w pokoju. Za nie długo wychodzimy, czeka nas powrót do Walii. Nagle dzwoni do mnie telefon; to Leo.

-Cześć-mówię. Będę musiała mu przekazać złe wieści; że nic się nie udało. Nic nie idzie po mojej myśli.

-No cześć, Charlie. I jak tam?-pyta.

Wzdycham.

-Nic nie udało się zrobić-przyznaję.-Jeśli mam być szczera, to nie wiem, co jeszcze mogłabym teraz wykonać.

-I tak zrobiłaś dużo-pociesza mnie Leo, ale słyszę w jego głosie zawiedzenie.-Za ile będziecie?

-Za trzy godziny mamy samolot, więc na miejscu powinnyśmy być za pięć godzin-wyjaśniam.

-Okay. No to do zobaczenia.

-Do zobaczenia.-Rozłączam się.

Kurde, czemu Alex musi być tak upierdliwa!?

Po jeszcze jednej godzinie siedzenia w hotelu, jadę z córką na lotnisko. Później są oczywiście te wszystkie koszmarne odprawy, od których już zaczyna mnie boleć głowa. Chyba się czymś denerwuję, czy coś.

W ogóle to Kylie obiecała, że nie będzie nudzić, ale dziś, na tym lotnisku, odpada mi głowa. Przecież w Liverpoolu jest lepsze lotnisko, a nawet po nim tak nie skacze! Ja ogólnie lubię lotniska i tak dalej, ale chyba wolę lecieć gdzieś z Charlie'm, a nie z tą bestią w ludzkiej skórze, którą zresztą sama urodziłam. W sumie to i tak ją kocham, czy coś. Ale serio, minęło już prawie osiem lat, a ja dalej zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, że Kylie i Kyle się urodzili. Mogłabym mieć teraz spokój. No właśnie. Spokój i depresję. Nie wyobrażam sobie życia bez tych dzieci. Ale tylko bez tych, dalej nie lubię innych.

W końcu, po długim czasie oczekiwania, zostajemy wpuszczeni do samolotu. Kiedy odkładam już wszystkie rzeczy, siadam na miejscu i wyciągam telefon z kieszeni, w celu napisania posta na Facebooku.

Cześć, Polska! Właściwie to już "pa" Polska. To było wspaniałe sześć dni z Wami! Jesteście najlepsi! Do zobaczenia wkrótce, bo na pewno się jeszcze zobaczymy! Kocham Was!

Od razu pojawia się wiele komentarzy, dlaczego nie jestem z Alex, ale nie chcę na nie odpisywać. To nie miałoby sensu, skoro i tak sama nie wiem, dlaczego jej ze mną nie ma. Mogłaby mnie w końcu oświeci, dać znak życia, cokolwiek. Ale nie. Nie zrobi tego, jakby jej już na nas nie zależało. I może, do cholery, tak jest, może to poszukiwanie nie ma sensu. Może ona po prostu z nas zrezygnowała, przestała kochać, czy coś.

Chcę już wychodzić z Facebooku i włączyć tryb samolotowy, ale wtedy dostaję powiadomienie o tym, że ktoś z moich znajomych skomentował zdjęcie Alex and Charlie. Więc postanawiam to sprawdzić. I chyba dobrze robię.

Alexis Yamum: Ludzie, przecież nie czepiajcie się jej! Byłam dziś za nią, kiedy szła na lotnisko. Więc jesteśmy tak jakby razem, jednak osobno, prawda?

Kiedy czytam ten komentarz, mam ochotę wyskoczyć z tego samolotu. Później się rozbeczeć. I uderzyć w ryj, za to, że się nie rozglądam.

ALEX JEST W KRAKOWIE! I TO BLISKO MNIE!

Kiedy Kylie i Charlotte idą na lotnisko...

Alex:

Idę z Danielem na spacer. Chyba naprawdę nie mamy co robić z naszymi życiami ostatnio, więc postanawiamy wyjść do ludzi. Kilka razy podpisuję autografy, jestem również pytana o Daniela, czy nie jesteśmy razem, a odpowiedź zawsze jest przecząca. Przecież nie jesteśmy razem. Może chłopak mi się podoba, jest przystojny, ale... W inny sposób. Zresztą, moje serce jest już zajęte od dziesięciu lat. I jakoś na razie nie ma zamiaru się zmieniać, coś tak czuję.

W pewnym momencie słyszę roześmiany krzyk jakiegoś dziecka, więc patrzę się w tą stronę. Nie wiem, czy jest to dobry pomysł, ponieważ zauważam dwie blondynki; jedna niższa od drugiej. Ta druga to dziecko, moja chrześnica, a pierwsza to moja najlepsza przyjaciółka... Cholera, co one tu robią? Po co przyjechały do Krakowa?

W sumie to się cieszę. Mam ochotę podbiec do Charlotte i ją przytulić. Naprawdę chcę to zrobić. Ale nie mogę, nie to sobie obiecałam.

Ciągnę Daniela za rękę, do jakiejś kawiarni pod pretekstem tego, że się zmęczyłam. Chłopak ma już się odzywać, ale wtedy dostaję telefon. Odbieram.

-Czy mogę rozmawiać z Yamum?-pyta jakiś męski głos po drugiej stronie. Wydaję się znajomy, ale końca nie mogę go zidentyfikować. Mówi po polsku.

-Raczej Alex-odpowiadam lekko poirytowanym głosem.

-Dobra, dobra, Alex, Yamum nie obchodzi mnie to. Tu Popek.

Mam ochotę zacząć się śmiać. I nie przestawać. Śmiać się i śmiać, ewentualnie się rozbeczeć. Szukać ukrytej kamery. Albo zacząć śpiewać Klub Go Go. To chyba jakaś moja porażka życiowa, że "Król Albanii" do mnie dzwoni.

-Aha...?-mówię, pytającym głosem.

-No cześć. Chcę współpracy. Jesteś raperką i z tego, co wiem, jesteś w Polsce. Mam gotowe słowa, wystarczy nam jeden dzień do nagrania, później na szybko teledysk i wszystko gotowe. Wchodzisz w to?

On sobie chyba żartuje w tej chwili. Gang Albanii chce zarapować ze mną jakąś piosenkę. To jakiś nieśmieszny żart. Jakaś głupota. Mam jakiś kisiel w mózgu. Chyba. Jeszcze większy kisiel w mózgu mam, kiedy odpowiadam na jego pytania.

-No okay.

Słyszę śmiech Popka w słuchawce.

-Okay. Czekamy w Step Records. Za dwa dni powinnyśmy wszystko skończyć.-Rozłącza się.

Wyjaśniam wszystko Danielowi i ruszamy na miejsce.

Przynajmniej na chwilę mogę zapomnieć o Charlotte, Kylie i wszystkich.

Niestety, zajmując się dosyć nieładnym teledyskiem, którego Kylie na pewno nie będzie mogła zobaczyć.

---

Jestem dziwna. XD I dobrze o tym wiem. XDDD

W mediach Klub Go Go. XDDDDDDD

Love Ya,

Klarissa xx

stay with me • bamWhere stories live. Discover now