Rozdział 4

4.3K 276 69
                                    

Charlotte:

Budzę się o 7am. Nie można mi się w końcu dziwić-poszłam spać o 9pm, a to całkiem wcześnie. Zresztą muszę odprowadzić bliźniaki do szkoły, później jeszcze iść na zakupy... A Charlie ma wyjechać dziś do studia, bo Simon coś od niego chce. Nie mam pojęcia, kiedy wróci, ale mam nadzieję, że szybko.

Uderzam Charlie, żeby się obudził. Tak zazwyczaj wyglądają moje pobudki. Chłopak teraz przyjmuje to z uśmiechem.

-Kto cię będzie budzi w tym Londynie?-pyta, uśmiechając się.

-Simon-mamrocze. Wybucham cichym śmiechem.

-To na pewno będzie romantyczne.

Charlie otwiera oczy.

-Na pewno nie chcesz, żebym został?-pyta.

Całuję go w usta. Chłopak szybko odwzajemnia pocałunek i przysuwa moje ciało do jego. Po chwili się od siebie odsuwamy.

-Bo się spóźnisz-zauważam. Oczywiście chłopak zna odpowiedź na wcześniejsze pytanie, więc nie będę na nie odpowiadać.

-No dobrze, masz racje.-Całuje mnie jeszcze w policzek i idzie po ciuchy. Wychodzi do łazienki. Wraca po dziesięciu minutach, gotowy. Bierze swoją walizkę, żegna się ze mną i wychodzi. Ja idę obudzić bliźniaków. Ale Kylie już nie śpi.

-Mamo, źle się czuję-mówi z zrozpaczoną miną.

Podchodzę do niej i siada na łóżku. Przytulam ją do siebie.

-A czemu źle?-pytam.

-Bo boli nie gardło i mi zimno, i w ogóle... A jeszcze ciocia nas zostawiła-wyjaśnia Kylie, a ja nie do końca wiem, co powiedzieć.

Nie mogę przyznać, że Alex wróci. Wiem też, że Kyls tak bardzo ją kocha, że długo bez niej nie pociągnie.

-Ciocia Alex miała powód, żeby wyjechać. Też źle się czuje, tylko inaczej, niż ty teraz, kochanie.-Całuję ją w czoło.-Zostaniesz w domu. Poproszę ciocię Maddie, żeby cię przypilnowała, dobra? I będziesz przez cały dzień czytać Percy'ego Jacksona.-Uśmiecham się.

-Super-wykrzykuje dziewczynka, budząc przy tym Kyle'a. I tak sama zaraz bym to zrobiła, więc na jedno wychodzi.

-Kyle, do szkoły, pamiętaj-informuję.

On jęczy.

-Nie chcę mi się!

Ogólnie to dzieci w wieku ośmiu lat lubią jeszcze chodzić do szkoły. Kyle nie jest przeciętnym dzieckiem.

-Czasami trzeba robić rzeczy, których się nam nie chce-przyznaję i podchodzę do krzesła, na którym leży mundurek chłopaka. Podaję mu go i każę ubrać, a sama wychodzę po jakieś lekarstwa dla Kylie. Niby nie ma gorączki, ale raczej należę do tych przewrażliwionych rodziców, a to ze względu na to, że dużo wiem na te tematy. Kończy się na syropie i tabletkach do ssania na gardło. Przynoszę lekarstwa Kylie i jej podaję. Później dzwonię do Maddie, każąc iść umyć Kyle'owi zęby.

-Czemu zakłócasz mój spokój?-pyta, bez przywitania.

-Kylie jest chora, a ja muszę iść na zakupy-tłumaczę.

-Czemu ja, a nie Leo? On na pewno nie ma nic ciekawego do roboty-zauważa.

Jesteś trochę chamska, Maddie.

-On pójdzie ze mną, potrzebuję wsparcia-wyjaśniam.

Słyszę westchnięcie.

-Będę za dwadzieścia minut, okay?

stay with me • bamWhere stories live. Discover now