Rozdział 16

3.4K 285 83
                                    

Charlotte:

Następnego dnia rano budzę się z trochę zaklejonymi oczami. To pewnie przez płacz. Ogólnie to najwyraźniej zasnęłam wczoraj od płaczu, a Charlie musiał iść po bliźniaki do mamy. Chyba, że w ogóle nie poszedł. To już trochę inna sprawa. No, wprawdzie nie ma go teraz obok mnie.

Siadam na łóżku i przecieram oczy. Dziś już jest lepiej, nie czuję jakoś tej "pseudo" zdrady. Chociaż to, co wczoraj zobaczyłam, było smutne, nawet bardzo. Cieszę się, że sobie uświadomiłam, że Charlie nie zrobiłby mi tego. Do szczęścia brakuję mi tylko kłótni. Może i jestem słaba, myśląc tak, ale wierzę Charlie'mu, wiem, że nie zrobiłby mi tego. Raczej prędzej rozstałaby się ze mną niż zdradziłby mnie.

Wstaję z łóżka i idę wziąć jakieś ciuchy z szafy. Nawet jeśli dzieci są teraz u mojej mamy, to załatwię to później. Idę do łazienki, biorę prysznic i się ubieram.

Kiedy wychodzę z łazienki, do domu właśnie wchodzi Charlie.

-Cześć, kochanie-mówi, patrząc się na mnie.

Schodzę na dół i się do niego przytulam.

-Cześć-szepczę.

Charlie trochę odsuwa mnie od siebie i patrzy mi w oczy.

-Już dziś lepiej?-pyta, a ja kiwam głową.

Charlie łączy nasze usta w długim pocałunku, który prawdopodobnie ma się skończyć czymś więcej, ale nie mam na nic siły, może nawet ochoty, więc odsuwam się od chłopaka.

-Gdzie dzieci?-pytam.

Charlie ciągnie mnie za rękę do salonu i siadamy na przeciwko siebie na kanapie.

-Wczoraj, wieczorem, poszedłem po nie do mamy, a dziś rano, przed chwilą, odprowadziłem je do szkoły-wyjaśnia, a ja się uśmiecham.

Biorę jego twarz w swoje ręce i przysuwam ją bliżej siebie, aż nasze usta się spotykają. Nie wiem, czy powinnam się na niego gniewać, czy coś. Ale chyba powinnam zażądać wyjaśnień.

Odsuwam swoją twarz od jego.

-Czy mógłbyś mi wytłumaczyć to wczorajszą sprawę?-pytam.

On kiwa głową i wzdycha.

-Więc... Ta, wiem nie zaczyna się zdania od "więc".-Śmieje się, a ja razem z nim.-No więc tak.-Ponownie się uśmiecha.-Zacznijmy od początku. Znam się z Julie od czasów przedszkola. Zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Trochę po tym, jak skończyłem piętnaście lat zaczęliśmy ze sobą chodzić. Julie zawsze mi powtarzała, że mnie kocha, a ja wiedziałem, że nie mogę tego uczucia odwzajemnić. Po prostu jakoś nie mogłem, choć próbowałem. Jakieś dwa tygodnie przed moim i Leo castingiem w BGT, zerwałem z Julie. Ograniczyliśmy nasz kontakt, a ja przeprowadziłem się bliżej Flintu niż Bagilltu, więc nie widywaliśmy się już często. Aż pewnego dnia, kiedy wyjechałaś do Polski, przyszła i ją zobaczyłem. Uwierz mi, byłem pewny, że to nie będzie prosta sprawa, bo Julie to Julie. No i później przychodziła codziennie, aż do twojego powrotu. Próbowała wielu rzeczy, jednak żadnej nie zrobiłem, o to martwić się nie musisz. A jeśli chodzi o to wczoraj... Przyszła, rozebrała się i uderzyła mnie w jaja.

Serio, z tego ostatniego zdania chcę mi się śmiać.

-Jak mogła skrzywdzić twoje jaja?-pytam, udając kompletny szok.

Charlie idzie za moim przykładem.

-No właśnie nie wiem. A to bolało.-Robi dosyć krzywą minę.

Oplatam go nogami w pasie.

-Ale mi przykro-mówię i całuję go w dół brzucha, na co on delikatnie się śmieje.-Okay. Julie jest zła. No trudno. Mimo wszystko ten widok był... smutny.

stay with me • bamWhere stories live. Discover now