Rozdział 2

5K 311 143
                                    

Alex:

Patrzę się na ciało Mike'a w wielkim szoku, żeby tylko odwrócić swoją uwagę od listu, który napisał dla mnie tata. Właściwie to od teraz nie jest moim ojcem. Bo wszyscy cierpią przez niego! I przeze mnie! Mógł mnie wtedy zabić... Byłby święty spokój! Dla wszystkich-dla mnie też.

Podbiega do mnie Leo, a ja szybko gniotę list i zamykam go w rękach. Nie mogę go pokazać Leo; nikt nie może się o nim dowiedzieć.

Leo podnosi mnie z ziemi i do siebie przytula. Muszę się powstrzymać, żeby go nie odepchnąć, przecież on tylko przeze mnie cierpi.

-Mówiłem ci, żebyś tu nie szła.-Ściera łzy z moich policzków. Mi nagle również odechciało się płakać; zrobię to później.

Po jakiś pięciu minutach stania w miejscu przyjeżdża policja. Od razu stwierdzają, że Mike nie żyje, a mama zaczyna płakać. Ja jedna wciąż nie płaczę. Jestem w dużym szoku. I jeszcze to, że wszystkich krzywdzę, ja... Serio mógł mnie zabić.

-Dobrze, czy ktoś z państwa ma jakieś dowody na to?-pyta, a ja się orientuję, że mam dowód; jest zgnieciony w mojej ręce. Ale nikt nie może się o tym dowiedzieć, więc się nie dowie. Tata pewnie wyjechał już gdzieś daleko, więc to nie ma sensu.

Nikt z nas się nie odzywa. Milczenie trwa przez jakąś chwilę; słychać tylko odgłos zabierania ciała Mike'a. Patrzę się cały czas w ziemie, nie chcę mieć z tym nic wspólnego.

-W takim razie wszyscy pojedziemy na posterunek-oznajmia.-Zapraszam.-Pokazuję w stronę radiowozu.

-Nie chcę się wymądrzać, ale nie sądzę, żeby dwoje uczestników Britain's Got Talent jechało radiowozem, jeśli nie ma takiej potrzeby, rozumie pan-wtrąca Leo.

Podnoszę głowę do góry wtedy, kiedy on swoją kiwa.

-Masz rację. Ciebie nie poznaję, ale to jest Alex.-Pokazuję na mnie głową. Później zwraca się do mamy.-Ma pani auto.-Mama przytakuje.-Dobrze, w takim razie proszę nim jechać. Ale może... Nie pani.

-Ja pojadę-zgłasza się Leo, a moja mama podaje mu kluczyki i wszyscy idziemy do auta.

Przesłuchanie trwa bardzo tak długo, z komisariatu wychodzimy przed północą. Musiałam opowiadać jeszcze raz wszystkie te straszne rzeczy tak samo, jak było w wypadku mojej amnezji. Cały czas ściskałam w ręce ten kawałek papieru-wciąż również to robię. Kilka razy chciałam pokazać list funkcjonariuszowi, ale za każdym razem się powstrzymywałam. Z tą rzeczą akurat muszę poradzić sobie sama, nie ważne, jak bardzo bym tego nie chciała. Muszę zostawić Leo, Charlotte, Maddie, Charliego i dzieciaki. Muszę zostawić wszystko to, co tutaj osiągnęła, ponieważ wszyscy umrą. Takie były jego słowa, a ja nie mam zamiaru ich lekceważyć. Po prostu się boję.

Kiedy wracamy do domu, chcę iść do góry, ale Leo łapie mnie za rękę. Najwyższa pora, żeby zacząć tą szopkę.

-Alex, posłuchaj mnie...-zaczyna chłopaka, ale nie pozwalam mu dokończyć.

-Ty posłuchaj. Nie obchodzi mnie to.-Wyrywam rękę z jego uścisku.

-Alex, poczekaj-słyszę za sobą, ale ruszam do góry. Biorę piżamę, nie taką, jak zawsze. Nie chcę go kusić, czy coś. Biorę prysznic, a później schodzę na dół, na kanapę. Leo pewnie jest w naszym pokoju. Właściwie teraz już w jego.

Przykrywam się kocem i wchodzę na Ryanaira. Nie będę lecieć easyJetem, nawet nie ma takiej opcji. Szukam biletów-z Liverpoolu do Krakowa są jeszcze wyprzedane, więc moja jedyna nadzieję to z Manchester do Rzeszowa. I tak, znajduję tam bardzo drogie bilety, ale cena mi nie przeszkadza. Może trochę godzina ze względy na to, że muszę być na lotnisku o 4am, ale trudno. Kupuję bilet, drukuję odprawę i idę spać.

stay with me • bamWhere stories live. Discover now