CHAPTER FORTY-TWO

1.7K 119 16
                                    

18 stycznia 1995 roku
Godzina 07:12 czasu amerykańskiego

▫Oczami Zoey▫

    W sumie to nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nigdy nie miałam choć odrobiny czasu na rozmyślanie o podobnych rzeczach. Moje życie od przybycia do Hogwartu diametralnie się zmieniło.

    Zaczął panować w nim ogólny chaos, moje dotychczasowe zmartwienia przestały mieć jakiekolwiek znaczenie i powoli zanikały w czeluściach mojej pamięci, a na ich miejsce występowało coraz więcej bólu i niezrozumienia. Do dziś nie wiem nawet jak się nazywam, Voldemort tak namącił w mojej głowie, że nie rozumiem już wielu zjawisk, które kiedyś były banalne i przychodziły mi z ogromną łatwością.

    Nie znam stanu swoich uczuć, wewnętrznie się rozpadłam i chociaż znów od nowa się odbudowuję nadal nie mogę o nim zapomnieć. Pojawia się coraz częściej w moich snach, a czasem nawet jego elegancka sylwetka na krótką chwilę ponownie zjawia się tak niedaleko. Tęsknota za nim doprowadza mnie do obłędu. Nie potrafię również zapomnieć, że to właśnie on w większości złych zdarzeń i kłopotów był powodem.

    Dawno już mu wybaczyłam, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo dziura w moim sercu nadal się nie zagoiła. Jestem pustką. Bez jego uśmiechu i całkowitej zmiany z dupka na uroczego chłopca jestem nikim. Przez długi czas to wypierałam, zasłaniałam się jego wiekiem, by nie dopuścić do siebie miłości do kogoś takiego jak on. Nie wiedziałam, że wtedy także wypalałam to uczucie w nim, zmuszając go do całkowitej nienawiści wobec mnie. Ciekawi mnie, co by się stało.

    Gdybym nigdy nie zjawiła się w murach Hogwartu. Pewnie wyszłabym za Wiktora albo Stana, miałabym kilkoro słodkich choć wewnętrznie silnych dzieci, pracowałabym jako Auror lub Bankier. Moje życie byłoby piękne.

- Zoey, co się dzieje? - Syriusz usiadł za stołem naprzeciw mnie, a ja natychmiast podniosłam głowę i wlepiłam w niego zmartwiony wzrok.

- Czasem myślę, że lepiej byłoby ich wcale nie poznać. - westchnęłam, upijając ostatni łyk kremowego piwa, jakie pozostało na dnie kubka.

- Jasne, że byłoby - zaśmiał się, a ja zmarszczyłam brwi. Spodziewałam się kazania na temat pesymistycznego podejścia do życia. Cóż, Black zawsze był nieprzewidywalny. - Posłuchaj, Zoey. Nie łatwo być Potterem wśród wrogów Pottera. Nie łatwo też kręcić się w towarzystwie jego kłopotów i całego jadu, który spływa ze strony Malfoy'ów. Voldemort cię torturował, manipulował tobą jak marionetką. Tak, to też jest niełatwe. Ale nigdy nie zapominaj, że na krańcu większości bajek pojawia się szczęśliwe zakończenie. - dokończył, a w tym samym momencie do drewnianego domu, w którym przebywaliśmy ktoś zaczął pukać.

- Schowaj się.

    Po wypowiedzeniu tych słów przez Łapę wskoczyłam na schody prowadzące do piwnicy i szczelnie zamknęłam za sobą drzwi.

    Najpierw wybadam kto próbuje się tu dostać, potem jeśli będzie taka potrzeba ukryję się.

    Chwilę potem po ścianach domu przebiegł zjadliwy i przepełniony śmierciożerczym jadem głos Lucjusza Malfoy'a.

- Przychodzę w sprawie Dracona.

📖📖📖📖📖
To powracam.
Teraz już szczerze przysięgam, że nie oleję was ponownie na tak długi czas.

𝐋𝐈𝐅𝐄 𝐈𝐍 𝐃𝐔𝐑𝐌𝐒𝐓𝐑𝐀𝐍𝐆; harry  potterWhere stories live. Discover now