CHAPTER TWENTY-NINE

2.4K 165 28
                                    

22 grudnia 1994 roku
Godzina 20:12 czasu angielskiego

    Z chwilą, kiedy Draco wraz z Zoey pojawili się w Wielkiej Sali, ktoś zabrał Ślizgonowi partnerkę sprzed nosa.

    Chłopak rozejrzał się po parkiecie, widząc jak Percy Wesley tańczy z Zoey do szybkiego i wesołego utworu. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, widząc radość na twarzy Durmstranki, która w tym momencie trzymała za dłonie Cedrika Diggory'ego, był to bowiem odbijany.

- Na co tak patrzysz, Dracze? - obok Malfoy'a pojawił się Blaise, trzymający w dłoniach szklankę jakiegoś trunku.

- Na nic, tak sobie łypię - stwierdził wymijająco, mierząc tym samym Zabiniego. - Stary, kiedy ty żeś się taki elegancki zrobił, co? - zapytał, mrużąc na niego oczy.

- Panny na to lecą. Ucz się, bo Durmstrang tu kurde na zawsze nie zostanie, a ja wiecznie to żyć nie będę. - czarnoskóry udał, że strzepuje kurz z ramienia.

- Ty nie bądź już taki cwany. Tylko ja tak mogę. - zaśmiał się Tleniony, zakładając ręce na klatce piersiowej.

    Blaise wręczył mu po chwili na wpół pustą szklankę i poprawił marynarkę.

- Dobra, synu. Ty tutaj smęć dalej, a ja idę potańczyć z Astorią. Nigdy jej nie lubiłem, ale wiesz...nie będę tutaj stał i był tobą, no nie? - powiedział i odszedł, nim Draco zdążył strzelić w niego jakimś zaklęciem, żeby zamknąć mu pyskatą twarz.

    Kilka chwil później po Hogwarcie rozniosła się spokojna melodia, a Smok uśmiechnął się do siebie i oddał trzymane wcześniej naczynie przypadkowemu uczniowi, który stał aktualnie za nim.

    Jego wzrok utkwiony był w miejsce na parkiecie, gdzie stała samotna teraz Potter, a nogi same już go do niej zaniosły. Chwycił ją za dłoń i okręcił wokół jej własnej osi, tak, że po tym wyczynie zdezorientowana dziewczyna znalazła się bardzo blisko Ślizgona, co jest jak najbardziej odpowiednią pozycją do wolnego tańca.

- Tylko się nie potknij, arystokrato. - zaśmiała się uroczo szesnastolatka, zaczynając bujać się do rytmu.

    Chłopak milczał, przyglądając się jej. Wkońcu objął ją w talii i przyciągnął do siebie, przez co po ciele Zoey przebiegły dreszcze. Podniosła głowę, uśmiechając się promiennie.

- Spodobało ci się, co? - spytał z zadowoleniem, obserwując dokładnie każdy ruch nastolatki.

    Może i jest młody, ale nie głupi.

    Ma w sobie ten swój urok. Zabini twierdził, iż dziewczyny nie lubią wrażliwców, a raczej niegrzecznych chłopaków łamiących każdą zasadę. A prawdziwy Draco Malfoy właśnie taki był i po godzinie spędzonej w jego towarzystwie już widać było efekty.

- Nie jest najgorzej, trzeba przyznać.

- Pięknie wyglądasz. - powiedział nagle, uśmiechając się z zębami. Zoey zarumieniła się przy nim chyba pierwszy raz.

- Dziękuję. A ty masz ładny krawat, czerwony to mój ulubiony kolor. - mruknęła, próbując zakryć czerwone niczym ten burak policzki.

- Ah, tak? Dobrze wiedzieć. - orzekł, wykonując serię niemal idealnych obrotów dziewczyną.

- Dlaczego tak sądzisz? - zapytała, przegryzając dolną wargę.

- Sama wkrótce zobaczysz. Święta przecież idą... - zaczął, lecz Potter nie pozwoliła mu dokończyć.

- A z nimi koniec turnieju i powrót do Durmstrangu. - skrzywiła się, smutniejąc.

    Dracon wymyślił głupi sposób, żeby ją rozweselić i w sumie to nie był nawet pewny, czy on zadziała, jednak zawsze warto spróbować. Wyjął z kieszeni marynarki różdżkę, wyczarował przepiękną, lśniącą różę, którą złożył w dłoni dziewczyny. Ta uśmiechnęła się w zdziwieniu i objęła blondyna ramionami.

- Nikt mi jeszcze nigdy nie podarował kwiatu. Jakiegokolwiek, nawet stokrotki. Dziękuję ci. - szepnęła mu do ucha, a on wyszczerzył się zwycięsko.

- Wiesz, jesteś pierwszą osobą, jakiej kiedykolwiek coś dałem, prócz chamskich odzywek lub wrednej klątwy. - stwierdził, a czarownica odsunęła się na chwilę, po czym złożyła na jego policzku całus, w którym było więcej emocji i uczuć niż w tamtym pocałunku nad ranem koło okrętu.

- Od dziś jesteś jednym z moich ulubionych przyjaciół. - odezwała się po chwili.

I to jedno zdanie potrafiło zniszczyć wszystko.
Uśmiech Draco wyparował.

Zaszufladkowała mnie do kryterium, z którego nie da się tak łatwo wyjść.
Wrzuciła do pudła z Weasley, Granger i Krumem.
Szlag by to!

◆◆◆
Hei, ludziszowie!
Ten rozdział napisałam dokładnie 38 minut po dodaniu wcześniejszego wpisu. Hollden pomaga mi pisać, a więc jest okejaśnie (istnieje wgl takie słowo?). Pozdrawiam :)

Komentuj!
Głosuj!
Czytaj!

𝐋𝐈𝐅𝐄 𝐈𝐍 𝐃𝐔𝐑𝐌𝐒𝐓𝐑𝐀𝐍𝐆; harry  potterWhere stories live. Discover now