CHAPTER TWENTY

2.9K 205 17
                                    

17 grudnia 1994 roku
Godzina 16:03 czasu angielskiego

    Padał śnieg, nie było już prawie widać otaczającego świata. Patrząc tak z boku, uczniowie Hogwartu, Durmstrangu i Beauxbatonsu to naprawdę wytrwali ludzie. W taką śnieżycę z największą chęcią i sercem zapalonym do walki przybyli na hogwardzki stadion, by obejrzeć najbardziej emocjonującą bitwę na quidditch wszech czasów.

    Zoey wraz ze swoją drużyną stali w zwartym, niezbitym szyku, czekając na gwizdek sędzi, który rozpocznie tą zagorzałą wojnę. Durmstrang wogóle nie czuł strachu.

    Nie drgnęli, dochodząc do wniosku, że Ślizgoni byli tak wycieńczeni treningami, że ledwo trzymali się na miotłach. Kapitan, Wiktor Krum oraz drugi kapitan, Zoey Potter nie hartowali zbyt swoich zawodników, gdyż nie było to potrzebne. Mało prawdopodobne, że ta szkoła poniesie klęskę w meczu, ale gdyby do tego doszło, oni i tak nie będą tym zbyt przejęci. Nie na beksy ich wychowywano.

    Z loży nauczycieli doszedł głos komentatora sportowego Lee Jordana, który z wielkim uśmiechem rozpoczął od opisania składu obu drużyn:

— Witam, szanowni uczniowie i nauczyciele! Dziś rozegra się tutaj niesamowite widowisko! Durmstrang kontra Slytherin! A oto oni! Po prawej stronie Durmstrang! A skład drużyny to; ścigający: niesamowici Zoey Potter, Stanislav Weyd oraz Wiktor Krum! Pałkarze: Daniel Staweski, Stanislav Weyd! Obrońcy: Friedrich Vero i Gabriele Notter! Szukający: Harry Potter! Naprawdę, sam się zdziwiłem pozycją, jaką w tym turnieju zajął Krum! Najlepszy szukający na świecie zagra dziś w roli ścigającego! — wykrzyknął komentator, a każde z wymienionych osób nie pałało się w wiwacie i zachwycie kibiców, wyciągali tylko zaciśnięte pięści w górę.

    Kiedy Lee przedstawił także drugą drużynę, sędzia wyszedł na boisko, gwizdnął, a tłuczek poszedł w górę, natychmiast przejęła go drużyna Draco Malfoy'a. Slytherin ruszył w stronę obręczy, gdzie już czychał skoncentrowany Friedrich, który swoją bogatą posturą zdawał się zakrywać całą bramkę. Kiedy jeden ze Ślizgonów posłał piłkę w jego stronę, Fried natychmiast ją złapał i podał Wiktorowi, co spowodowało błyskawicznym ruszeniem jego i Zoey w stronę obręczy Slytherinu.

    Podawali sobie nawzajem, kierując się do przerażonego obrońcy, który na sam widok najlepszych zawodników na świecie, usunął się z bramki, pozwalając im zdobyć pierwsze dziesięć punktów.

    W tym samym czasie gdzieś wysoko Harry Potter zmagał się ze złotym zniczem. Kiedy już prawie miał go w dłoni, jego blizna zaczęła palić, a w głowie pojawił się znajomy, bolesny głos.

Harry. Harry Potter.
Jesteś mój, mój.
Niedługo się spotkamy, twoja siostra nie zdoła cię wtedy ochronić. Ona ma większą moc niż wam wszystkim się wydaje.
Harry.
Nadejdą ciemne dni, a ona jest następna po twoich rodzicach. Wyprzyj się jej, a nie zginie.

    Po chwili ból ustał, a głód Voldemorta ucichł. Wzrosły natomiast niezliczone myśli Wybrańca.

Wyprzyj się jej, a nie zginie.

◆◆◆
Heji!
Na wstępie przepraszam za tą długą przerwę!
ALE PALNĘŁAM Z TYM KRUMEM!! Pozdro dla @NerkaGreen !

KOMENTATUS!
OCEŃCZŁOWIEKU-DEVA!

𝐋𝐈𝐅𝐄 𝐈𝐍 𝐃𝐔𝐑𝐌𝐒𝐓𝐑𝐀𝐍𝐆; harry  potterWhere stories live. Discover now