CHAPTER FORTY

2K 160 22
                                    

5 stycznia 1995 roku
Godzina 13:23 czasu angielskiego

    Cisza.

    Milczenie przerywane jedynie napadami paniki lub dźwiękiem odbijających się o ściany myśli. Siedziała w kącie, wsłuchując się w deszcz dudniący na zewnątrz. Nie lubiła deszczu, choć teraz on zdawał się mieć więcej swobody i jakiejkolwiek wolności.

    Dopiero po kilku dniach doceniona została właśnie ta wolność. Ha, pomyśleć, że dla Zoey zabrakło jej już w wieku szesnastu lat. Odsiadywała za ratunek. Wobec Draco i Blaise'a. To takie popieprzone. Człowiek, do którego kiedykolwiek pałała żywsze uczucia zrobił jej takie świństwo, a ona...? Ona dalej nie potrafiła go obwiniać.

    Czasem pojawił się na jednej ze ścian. Z uśmiechem podaje jej srebrno-zielony szalik, po czym dłonią przekazuje jej niesforny kosmyk za ucho i całuje w czoło. Niewiadomo, co myśleć. Niewiadomo, na czym skupić uwagę, cisza aż obijała się echem w jej głowie. Wesołe gadania cioci; Zawsze kieruj się dobrą drogą, jesteś mądra. Gówno prawda.

    Jest głupia, bo zamiast trzymać się Durmstrangu zachciało jej się innego życia. Co ma teraz? Celę w Azkabanie, tyle jej zostało. Przykłuta łańcuchami do ściany śmiała się z samej siebie, przez łzy. Aż wkońcu nie było już czym płakać. Umrę tu.

— Potter, wizyta. — syknął ktoś, a światło, które wpuścił oślepiło ją na kilka chwil. Potem przez jej oczami zjawił się wysoki mężczyzna z przydługimi włosami, w czarnym płaszczu i przenikliwym spojrzeniu.

— Jakim cudem oni cię tu od tak wpuścili, co? — zaśmiała się głucho, nawet na niego nie patrząc.

— Mam swoje sposoby.

— Po co przeszedłeś? — zapytała, zwracając głowę ku niemu.

— Odebrać mojego Zmiennomaga — kiwnął głową, a wtem w małym pomieszczeniu pojawił się dementor, który zniknął jej kajdany. — Idziemy, Potter. Musisz poznać swoje prawdziwe imię i wreszcie przejrzeć na oczy. Wykorzystują cię, a ty jesteś ślepa.

— Ja jestem ślepa? To ciebie ktoś drapnął w oko, Łapo. — zauważyła, podnosząc się na równe nogi.

— Pierwsza zasada mojej nauki; nie wkurzaj Lunatyka. — powiedział ostrzegawczo, a dziewczyna zmarszczyła brwi. Syriusz machnął dłonią.

Na-nauki?!

***
Siema-nooo!
Przepraszam z całego serduszka za nieobecność, ale polska szkoła jest jakby trochę inna niż w Londynie i zanim ogarnęłam to całe liceum...trochę zeszło. :/
Ale teraz już będzie ok :)
Kocham za 17k!
Jesteście najlepsi !!! :*

SKOMENTUJ!
OCEŃ!

𝐋𝐈𝐅𝐄 𝐈𝐍 𝐃𝐔𝐑𝐌𝐒𝐓𝐑𝐀𝐍𝐆; harry  potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz