CHAPTER THIRTY-SEVEN!

2.1K 149 10
                                    

No więc ten...ZOSTAJĘ! :))
Pozdrawiam @Tynka1919 i przepraszam za zjebanie wszystkiego :/

27 grudnia 1994 roku
Godzina 13:02 czasu angielskiego

    Kiedy zdziwienie minionymi zdarzeniami wyparowało, pojawił się złość. Miła, choć zdyscyplinowana Durmstranka zrobiła się wredna i przekraczająca wszelakie granice.

    Tamtego ranka rozpoczął się przedostatni dzień pobytu w Hogwarcie.

— Jak się czujesz, Zoey? — spytał Stanislav, a dziewczyna odłożyła łyżkę do miski, splatając dłonie na stole.

— Czy ty nie zauważyłeś, że to głupie imię dawno przestało mieć jakiekolwiek znacznie? Uhh, czy matka uczyła cię w domu, że kiedy się je to się nie gada? — syknęła, spoglądając na niego groźnie. Stan podniósł dłonie w obronnym geście i już więcej się nie odezwał.

— Zmieniłaś się. — rzucił po chwili Wiktor, a dziewczyna zmarszczyła brwi.

    Prawdę mówiąc, od 'tamtej chwili' osiemnastolatek był jedyną osobą, którą ona jeszcze tolerowała w swoim środowisku.

— Tobie o coś chodzi?

— Tak, o wiele mi chodzi. Zaczynasz pieprzyć. Pieprzyć takie głupoty, że aż mi ciebie szkoda — mruknął, a osoby słyszące rozmowę rozszerzyły oczy. To było chyba pierwsze przekleństwo, które wypadło z jego ust. — Nie umiem już cię rozgryźć, wiesz? W naszym świecie wiele się zmienia, jednak ty przez tyle lat byłaś taka sama. Nigdy nikogo nie udawałaś, a teraz? Teraz bawisz się w jakąś Avalon, mi już się taka gra nie podoba. Wiesz, kogo mi przypominasz? Domyślasz się pewnie, bije od ciebie ten jego promień. Umiałem zrozumieć twoje wstąpienie w jego kręgi, choć trudno było się z tym uporać. Nie jesteś jego córką, on tylko wykorzystuje twój dar. Nie jesteś już tą samą, niezniszczalną i potężną czarownicą...zrobiłaś się więźniem w jego lochach.

    Zoey...huh, Avalon zamknęła na chwilę oczy i prychnęła pod nosem.

— Głupi jesteś, Krum. Nie zdajesz sobie sprawy z jego, co on może zrobić. Przywrócił mi życie, dalej nie rozumiesz, jaki jest potężny? Zmiecie nas ze świata, jeżeli się postawimy. Wystarczy mu sekunda. — skwitowała, gestykulując rękami.

— On jest sam. Nas jest wielu. — oznajmił, patrząc w jej oczy. Dziewczyna urwała ten kontakt i napiła się soku wiśniowego.

— Nie jest sam. Ma armię. Tysiące śmierciożerców czekających na jeden gest. A my jesteśmy uczniami, niedoświadczonymi magikami, którzy nie mają z tamtymi szans. Nie chcę umierać drugi raz. — stwierdziła, zaciskając paznokcie na drewnianym stole.

— Wolisz żyć i patrzeć na śmierć przyjaciół? Jesteś tak potężna, że ty i Potter łatwo dali byście sobie radę. Skreśliłaś dobro, Zoey. Nie tak nas uczyli. — odpowiedział z przekonaniem.

— Gówno wiesz o dobrych uczynkach. Nie próbuj mnie wychowywać i stawiać warunków, jesteś od tego, żeby mnie wspierać. — uderzyła pięścią w blat, a Krum podniósł wzrok wypełniony ironią.

— Nie wspieram morderców.

— Morderców? Nigdy nikomu nie zrobiłam krzywdy i nie mam takiego zamiaru. — warknęła szesnastolatka.

— Twoje zamiary nie będą ważne. Żeby dojść do władzy, on będzie kazał ci zabić...a ty to zrobisz. Uśmiercisz wiele osób, nawet, jeśli ich serce będzie bić. Zabijesz ich nadzieję, tak, jak zabiłaś wiarę w samą siebie. — powiedział. Dziewczyna, nie mogąc dalej słuchać palącej ją prawdy, opuściła zamek i przeteleportowała się w nikomu nieznanym nikomu kierunku.

◆◆◆
No hej!
Wiem, wiem...długo mnie nie było, afera rosła...przepraszam, więcej nie będę :D
Wracam i nigdzie nie odchodzę. NEVER!

SKOMENTUJ!
OCEŃ!

𝐋𝐈𝐅𝐄 𝐈𝐍 𝐃𝐔𝐑𝐌𝐒𝐓𝐑𝐀𝐍𝐆; harry  potterWhere stories live. Discover now