CHAPTER TWENTY-THREE

2.8K 205 18
                                    

20 grudnia 1994 roku
Godzina 04:28 czasu angielskiego

    Tej nocy Zoey przyśnił się koszmar, który wcześnie postawił ją na nogi. Roztrzęsiona wyszła na zaciemnioną, ośnieżoną trawę i ruszyła przed siebie, nie mogąc wygonić złego snu z umysłu.

Widziałam setki dementorów, które unosiły się nad moją głową i co chwila zabierały jedno z moich szczęśliwych wspomnień. Nic nie mogłam zrobić, leżałam na trawie w kałuży krwi. Przez korytarz labiryntu, w którym właśnie się znajdowałam przemknęła jakaś postać, która chwilę potem wycofała się i spojrzała na mnie z uśmiechem. Znałam tą twarz.

— Nigdy nie pozwolę ci umrzeć. Jesteś cenniejsza niż dziesięć moich żyć i nie możesz odejść. Jeśli zginiesz, zginie część mnie, bo do ciebie należy cały świat, ty posiadasz Dar Wężoustych. Ty pozwolisz mi zabić Harry'ego Pottera i władać nad czarodziejami...przez wieki.

    Dziewczyna była tak zagłowiona tymi dziwnymi zdaniami, że nawet nie zauważyła Draco, który stał naprzeciw niej i uważnie jej się przyglądał.

— Wszystko z tobą w porządku? — zapytał ze zmartwioną miną, po czym wcisnął dłonie do kieszeni bordowej, puszystej kurtki.

    Zoey, czując bijące od niego ciepło, objęła się ramionami i zaszczękała zębami. Jej futro nie było aż takie idealne. W porannej ciemności nie zauważyła żadnej kurtki, więc zabrała ze sobą szatę wyjściową, która niestety, miała luki i wpuszczała zimno na skórę.

— Tak...ja tylko...nie mogłam zasnąć. — uśmiechnęła się nikle dziewczyna, wtapiając wzrok w szare oczy Draco.

    Ten ucieszył się trochę z samego tego faktu, ale chwilę przerwało kolejne trzaśnięcie zębami Zoey. Chłopak odpiął guziki płaszcza i odwiązał ślizgoński szalik tak, że ten wisiał przewieszony przez jego kark.

    Córka Potterów stała w bezruchu aż do czasu, kiedy dłoń blondyna sprawnie objęła jej plecy i przyciągnęła do siebie. Draco uśmiechnął się pogodnie, po czym chwycił jeden koniec szala i zaczął owijać nim szyję raz swoją, raz Zoey. Chwilę potem stali oboje, śmiejąc się do siebie. Otuleni jednym szalikiem.

— Nadal ci zimno? — spytał zadowolony Ślizgon, a dziewczyna zatrzęsła się gwałtownie.

— Wiesz, jeden szalik niewiele zmieni. — mruknęła nastolatka, ponownie owijając się swoimi ramionami.

— Mam pewien pomysł — zmarszczył brwi chłopak. — Będzie ci cieplej, ale obiecaj, że nie zdzielisz mnie czymś po głowie.

— Obiecuję.

    Z sekundą nadania zgody na czyny Księcia Slytherinu, dłonie chłopaka przyciągnęły Durmstrankę jak najbliżej siebie. Szesnastolatka znalazła się przy ciepłej klatce piersiowej czarodzieja, a ten przutulił ją i stworzył jakby barierę ochronną przed zimowym chłodem.

    Kiedy zęby Zoey przestały strzelać, a temperatura jej organizmu się unormowała, dziewczyna niepewnie podniosła głowę na młodszego, choć wyższego blondyna i spojrzała w jego oczy, które aż świeciły w otaczającej cały Hogwart ciemności.

    Któreś z nich musiało wkońcu przerwać denerwującą ciszę.

    Zrobił to Dracon, który nachylił się do dziewczyny i złączył ich usta w pocałunku.

◆◆◆
Ehhh...ja nie umiem takiego czegoś jak...ugh.
TO JEST ZŁE!!! ;(
Idę płakać...

P.S. Przepraszam za tę cholernie długą przerwę! Aktualnie jestem w Liverpoolu i ten...
Zrozumcie mnie, pls ;D
JUTRO LUB POJUTRZE NOWYYY!

𝐋𝐈𝐅𝐄 𝐈𝐍 𝐃𝐔𝐑𝐌𝐒𝐓𝐑𝐀𝐍𝐆; harry  potterWhere stories live. Discover now