CHAPTER TWENTY-TWO

2.7K 200 10
                                    

*Przeczytajcie notkę pod rozdziałem, koniecznie!

17 grudnia 1994 roku
Godzina 18:34 czasu angielskiego

    Po chwili z góry nadleciał Blaise Zabini, trzymając w dłoni miotłę Zoey.

- Nie zgubiłaś czegoś? - zaśmiał się czarnoskóry, podając dziewczynie przyrząd do latania. Brunetka przejęła go natychmiast i z rumieńcami na twarzy ruszyła w stronę przeciwników mknących z tłuczkiem.

    W tym samym czasie Draco zbliżył się do przyjaciela i przybił mu piątkę chwały.

- Byłem zbyt dziecinny i wrażliwy jak baba. Chciała boskiego Connora Yensiego, będzie go miała. - uśmiechnął się zwycięsko.

- Smok nareszcie powrócił! - krzyknął z rozbawieniem Blaise, a po chwili oboje ruszyli do dalszej walki.

    Mecz zaciekle zbliżał się do końca, kiedy nie wiadomo jakim cudem miejsce swe miał remis, 130:130.

    Wszyscy jak dzikie zwierzęta szaleli na boisku, nikt nie traktował tej gry jak grę. Każdy zdawał się nieźle nakręcić i robić co w mocy, by to właśnie jego drużyna zwyciężyła.

    Ale nagle do uszu zebranych dotarł dźwięk gwizdka i donośny głos sędzi.

- Rozgrywka zakończona, Durmstrang zwyciężył 280 do 130!

    I, oczywiście, wszystkie oczy skupiły się na Harrym Potterze, który trzymał w dłoni złoty znicz. Głośny wiwat przedarł się przez boisko, każdy gratulował Wybrańcowi wypełnienia roli szukającego, prócz Zoey, w której pojawiło się uczucie gniewu.

Nienawidź tego, który chciał zrobić ci krzywdę.

    Dziewczyna wylądowała na miejscu, z którego zawsze wychodzą zawodnicy, zeszła z miotły po czym ruszyła w stronę okrętu. Niestety, w porę dogonił ją brat.

- Zoey, posłuchaj - stanął przed z nią z zamiarem przeprosin, ale wraz z widokiem jej twarzy w głowie zahuczał mu znów ten głos i zmienił zdanie. - Prawda jest taka, że nie chcę cię tutaj. Przez te wszystkie lata wychowywałem się sam pod schodami w domu Vernona. Kiedyś myślałem, że cudownie jest mieć siostrę, ale teraz widzę, że popełniłem błąd. Zachowujesz się jak zgorzkniały staruch, na wszystko zrzędzisz, wszystkim dogryzasz. Wolałbym już Pansy Parkinson za siostrę niźli ciebie. Nie chcę już nigdy cię widzieć. - mówił z bólem serca, po czym zacisnął powieki.

- Nie rozumiem cię, Harry. Ale dobrze, niech będzie jak chcesz. - mruknęła dziewczyna zalewając się łzami. Hogwart robi z ludzi miękkich jak gąbki.

◆◆◆
Hej, haj, heloł!

Chciałam zarekomendować, że w ciągu następnych dwóch tygodni idę na dwa wesela i śpiewam na festiwalu, więc może być problem i dotkliwy brak czasu na pisanie rozdziałów. Ale przysięgam, jak skończę balować to dodam coś!

𝐋𝐈𝐅𝐄 𝐈𝐍 𝐃𝐔𝐑𝐌𝐒𝐓𝐑𝐀𝐍𝐆; harry  potterWhere stories live. Discover now