CHAPTER THIRTY-ONE

2.2K 158 91
                                    

23 grudnia 1994 roku
Godzina 10:05 czasu angielskiego

    Ostatnie śniadanie przed opuszczeniem szkoły na święta przez hogwardzkich uczniów właśnie trwało. Wszyscy w świetnych nastrojach rozmawiali o wczorajszym balu i ostatniej wyprawie do Hogsmeade po prezenty.

    Zoey siedziała ze swoimi przyjaciółmi przy stole Durmstrangu, śmiejąc się i prawie doprowadzając do bitwy na jedzenie.

— Kupujesz coś Harry'emu? — odezwał się Stanislav, wpychając do ust sporą kanapkę.

— Powiedział mi tyle raniących słów, jednakże zawsze będzie moim bratem. Jaką byłabym siostrą, gdybym nic mu nie sprezentowała w święta? — odpowiedziała, spoglądając w stronę stołu Gryfonów, gdzie Potter siedział prawie całkowicie zakryty przez różne księgi.

    Nagle przed jej oczyma pojawił się Blaise, a myśli natychmiast pofrunęły do ich pocałunku, który teraz wydawał się chorobliwie idiotycznym.

— Cześć, ludzie zimy! — przywitał się ze śmiechem, a następnie przerzucił wzrok na szesnastolatkę. — Zoey, wybierasz się dziś może do Hogsmeade?

— Oczywiście, że tak, a dlaczego pytasz? — zmrużyła oczy w niezrozumieniu.

— No, bo my jutro wyjeżdżamy do domu i tak sobie pomyśleliśmy, czy tego ostatniego czasu nie chciałabyś spędzić w naszym gronie, przykładowo w Trzech Miotłach? — mówił, a na jego twarzy rysowało się błaganie.

— Wy, czyli w sensie kto? — dopytywała, zabierając się za jajecznicę.

— Ja, Nott, Malfoy oraz Parkinson. To co, idziesz?

— Jasne, wpadnijcie po mnie o szesnastej, dobrze? — zgodziła się, unosząc lekko brwi.

— Tak, oczywiście. To do wieczora! — krzyknął na odchodne i z zadowoleniem powrócił do swojego stołu. Zoey pokręciła głową z dezaprobatą.

— Ja to bym nie szedł. Nie lubię widoku całujących się par, a musiałem to znosić wiele lat, kiedy ty i Krum byliście razem. — zaśmiał się Stan, a Zoey zmrużyła oczy.

— Całujących się par? O czym ty rozmawiasz, Stanislavie? — spytała po chwili, nie przypominając sobie, że ktoś z tamtego grona ze sobą chodził.

— Dlaczego ty zawsze jesteś taka niepoinformowana? Czy tylko ja jestem normalny w tej szkole dla sztywniaków? — westchnął, przewracając oczami. Gdy nie usłyszał żadnej odpowiedzi, zaczął mówić dalej. — Ten cały Draco od wczoraj jest z Pansy Parkinson. Nie wygląda wcale na skaczącego z radości pod sufit, ale mówią, że to jedynie dlatego, iż jest dla ciebie za młody, a nie chce zawsze być sam. — wyjaśnił, a Zo popatrzyła na niego z szeroko otwartymi oczyma.

    Malfoy to głupek.

— Ej, Stan. Durmstrang nie rozsiewa plotek, pamiętaj o tym. — orzekł nieco zdenerwowany jego zachowaniem Wiktor. Zbyt dużo optymizmu, jak na poważnego ucznia zdyscyplinowanej szkoły.

— Jedzmy już, dość Ślizgonów. — machnęła dłonią Zoey i wszyscy zabrali się za wyśmienite jedzenie.

◆◆◆
Hej, czytelniczowie!
Challenge odwołany, ja nie mam do niego głowy, może w następnej części. ;/

Komentuj!
Czytaj!
Gwiazdkuj!

𝐋𝐈𝐅𝐄 𝐈𝐍 𝐃𝐔𝐑𝐌𝐒𝐓𝐑𝐀𝐍𝐆; harry  potterUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum