CHAPTER TWENTY-SEVEN

2.5K 171 20
                                    

22 grudnia 1994 roku
Godzina 13:57 czasu angielskiego

    Zoey usiadła na krześle, wpatrując się w dyrektora Hogwartu, który zawzięcie szukał czegoś w jednej z szuflad wysokiej szafy. Kiedy wreszcie dopatrzył zgubę, wyjął ją i wręczył Durmstrance. Była to gazeta, dokładniej nowe wydanie Proroka Codziennego, a na okładce...ona.

    Zbliżenie Zoey wybiegającej z jakiegoś zniszczonego domostwa, nocą. Pod spodem znalazło się również zdjęcie martwego człowieka i okropny nagłówek.

Szanowana młoda czarownica dokonuje zbrodni w Londynie w imię Czarnego Pana? Czy to wypowiedzenie wojny?

— Co to jest, na Merlina?! Przecież ja wtedy nieprzytomnie w Skrzydle leżałam! — krzyknęła dziewczyna.

— Przyjdą po ciebie. Prędzej czy później, ale na pewno nic ich nie powstrzyma od zabrania cię do Azkabanu. Ja nic nie mogę w tej sprawie zrobić, przykro mi, ale dowody są niepodważalne, z tego mugola zdjęto odciski palców i porównano z twoimi. Są takie same...

— Ale, profesorze! Jak mam udowodnić niewinność? — zapytała, kiedy do oczu zaczęły napływać jej łzy.

    Bezradność.

    Uczucie, które do tej pory się nie zjawiło. To jak tkwienie w wiecznej mgle, kłopot pogania kłopot, problem goni problem. Rozlew krwi, interwencja mediów, Ministerstwo i Azkaban...koniec wszystkich marzeń, celów i dążeń.

    Koniec życia, wszystko, co do tej pory się znało wyparowuje wraz z przekroczeniem granicy tego strasznego miejsca. I teraz ona, uczciwa i niewinna pośród splugawionych niesprawiedliwością i bezlitosną duszą.

— Są dwie opcje, choć ta druga jest kompletnie absurdalnym, lecz wcale nie niemożliwym. Możesz wypić Veritaserum, jego działanie p...

— Ja wiem, jak działa Eliksir Prawdy, profesorze. Do rzeczy. — przerwała mu zniecierpliwiona dziewczyna, która złożyła dłonie w anielskim geście.

— Albo jesteś Zmiennomagiem, choć to nie przytrafiło się już od kilku tysięcy lat, a odkrywa się to dopiero po zakończeniu czterdziestu lat. Mógłby być jednak wyjątek, bo nie da się ukryć, jesteś panną o wielu różnych twarzach i talentach tak rzadkich jak unikatowy kolor oczu Lily Evans.

— Jak można to sprawdzić? W sensie, czy ja jestem Zmienno...zmiennomagiem? — zapytała od razu, podnosząc się z krzesła.

— Zmiennomaga może rozpoznać jedynie takowy lub, kiedy bez transmutującego zaklęcia będziesz potrafiła zmienić się w więcej niż jedno zwierzę albo też wymyślisz własną, potężną klątwę, która kiedyś mogłaby zmienić bieg historii i odwrócić wiele przeszłościowych szkód. — wyjaśniał Dumbledore, patrząc, jak załamana dziewczyna krąży w te i we w te po pomieszczeniu.

— Znał pan kiedyś jakiegoś Zmiennomaga? — zadała pytanie, mając nadzieję na pozytywną odpowiedź.

    Albus ma przecież swoje, ponad stuletnie doświadczenie. Musi coś przecież wiedzieć.

— Nie, niestety nie znam. To jest bardzo rzadki dar pojawiający się tylko u godnych jego posiadania. Gdyby trafił do niepowołanej osoby, ta z taką mocą w jeden dzień mogłaby zniszczyć na zawsze cały Wszechświat, zapanować nad wszystkimi istniejącymi stworzeniami, w tym również ludźmi albo też wynieść życie na nowy poziom. — mówił dalej, a Zoey słuchała go jak zafascynowana. Kiedy do jej uszu dotarło kilka ostatnich zdań, coś jakby jej się przypomniało.

Nigdy nie pozwolę ci umrzeć. Jesteś cenniejsza niż dziesięć moich żyć i nie możesz odejść. Jeśli zginiesz, zginie część mnie, bo do ciebie należy cały świat, ty posiadasz Dar Wężoustych. Ty pozwolisz mi zabić Harry'ego Pottera i władać nad czarodziejami...przez wieki.

— Mógłby mi psor wytłumaczyć, czym jest Dar Wężoustych? — dziewczyna zeszła na inny tor, powoli domyślając się kilku ważnych spraw. Voldemort wie o niej więcej.

— Nie rozumiem, czemu miałoby to nam w czymkolwiek pomóc, ale jeżeli już musisz wiedzieć to proszę... Dar Wężoustych to prastara legenda, którą światu pokazał ojciec Salazara Slytherina. Mówiła ona o czarowniku, jedynym na całej Ziemi, który ześle kiedyś na nas gniew węży, zniweczy wszystko zieloną magią, tą, która nigdy prawdopodobnie nie istniała, zabije w ludziach wszelkie dobro oraz usunie na zawsze rasę mugoli i powierników miłości i wierności, aby świat się oczyścił. Głupia ślizgońska przepowiednia wysnuta z ust przestarzałego dziadka, niewarta jakiejkolwiek uwagi. — oznajmił z niechęcią dyrektor, a zamyślona Durmstranka machęła dłonią, podziękowała i opuściła siedzibę Dumbledore'a z tysiącem nowych pytań.

Muszę spotkać się z Voldemortem.

◆◆◆
Hejka, oto nowy!
Jest taka 0:16, wypiłam trzy Energy Drinki i piszę rozdziały jak jakaś dzika koza, DOSŁOWNIE!

Zostaw głos.!
Zostaw komentarz!

𝐋𝐈𝐅𝐄 𝐈𝐍 𝐃𝐔𝐑𝐌𝐒𝐓𝐑𝐀𝐍𝐆; harry  potterWhere stories live. Discover now