CHAPTER EIGHT

5K 337 14
                                    

29 października 1994 roku
Godzina 12:14 czasu angielskiego

    Zoey coraz lepiej czuła się w Hogwarcie. Wszyscy byli dla niej mili, dziwili się, że ona nie uczy się tutaj. Dziewczyna zadomowiła się tu do tego stopnia, że wydawało się, iż jest to jej dom.

    Tego ranka po Potterównę przyszła Hermiona, która była już zawiadomiona o tym, że Zoey idzie na bal ze Smokiem. Oczywiście, wiedziała już cała magiczna społeczność.

    Hermiona została zaproszona na święto przez Kruma, więc przyszła do Zoey, by zapytać, czy pójdą razem na zakupy do Hogsmeade.

— Dzięki, Granger, ale muszę się pouczyć zaklęć na turniej. Zostało mi mało czasu, uwierz, że sukienka to w tej chwili najmniejszy problem. Idź z Weasley, przecież podobno też idzie na bal. — uśmiechnęła się pogodnie Zoey, Miona zaś spuściła głowę.

— Niby tak, ale to głupie, kiedy młodsza od siebie doradza w wyborze. Wolałabym iść z kimś w moim wieku. — mruknęła.

— Herm, przecież ja jestem od ciebie starsza. — zaśmiała się uczennica Durmstrangu.

— No właśnie! Jesteś starsza i masz dojrzalszy styl, wiesz co dobre. A Ginevra jest jeszcze dziecinna, nie wybierze dobrze. — powiedziała smutno.

— Dobra, Hermiona. Przekonałaś mnie. Możemy iść na zakupy, ale przysięgnij, że jutrzejszego dnia dopilnujesz, żeby nikt nie przeszkodził mi w nauce. Umowa stoi?

— Jasne! — krzyknęła rozdradowana Gryfonka, ruszając za Zoey do wyjścia z biblioteki.

    Kupowanie sukienek czy tym podobnych rzeczy nie było ulubionym zajęciem Zoey. Dziewczyna pałała do walki, była typową chłopczycą. Zanim dowiedziała się o swoich magicznych zdolnościach, strzelała z łuku, walczyła bronią i broniła się tarczą.

— Dzień dobry, siostrzyczko! — Harry uśmiechnął się od ucha do ucha. Nigdy nie pomyślał nawet, że coś takiego przyjdzie mu kiedykolwiek powiedzieć.

— Cześć, Harry. — odwzajemniła gest uczennica Durmstrangu i przywitała się z pozostałymi Gryfonami. Postanowiła usiąść dziś przy stole Gryffindoru, więc tak też zrobiła.

    Podczas tego śniadania doszło do bitwy na jedzenie, którą rozpoczął Ron, bo w ramach żartu dostał kanapkami z majonezem prosto w rudy blask jego włosów.

    Po dziesięciu minutach bili się już wszyscy, a zabawę przerwała Minerwa McGonagall, odejmując Gryfonom dziesięć punktów.

    Może by tak przenieść się z Durmstrangu do Hogwartu?

◆◆◆
Dobry wieczór, kochani!
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
ROZDZIAŁ KOMPLETNIE MI NIE WYSZEDŁ!
Przepraszam!
Next będzie lepszy.

ZOSTAWI KOMENTARZ!
OCEŃ!

𝐋𝐈𝐅𝐄 𝐈𝐍 𝐃𝐔𝐑𝐌𝐒𝐓𝐑𝐀𝐍𝐆; harry  potterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz