CHAPTER TWENTY-ONE

2.7K 201 20
                                    

17 grudnia 1994 roku
Godzina 18:13 czasu angielskiego

    Mecz quidditcha trwał w najlepsze.

    Na boisku rozgrywała się najprawdziwsza wojna światów. Drużyna Ślizgonów była fantastycznie wyszkolona, ale mistrzowie nie dawali za wygraną i łatwo zdobywali kolejne punkty, prowadzili 110 do 90, był to iście wspaniały wynik.

    Szukający natomiast wisiał w powietrzu na swej miotle, bijąc się z myślami. Czy Voldemort naprawdę planuje zabrać mu wszystko? Zabrać siostrę?

    Wtedy wpadł mu do głowy mało mądry pomysł, chłopak czuł, że Riddle siedzi w jego umyśle i widzi wszystko, co widzi i on. Jeżeli jego warunkiem jest wyparcie się Zoey, on musi zrobić tak, aby dziewczyna go znienawidziła i przestała z nim rozmawiać.

    Tylko najpierw trzeba było wygrać ważny mecz.

    Harry wzbił się wysoko, poszukując złotego znicza, który już chwilę potem dał o sobie znać tym swoim skrzeczącym dźwiękiem. Gryfon gonił go przez kilkanaście minut, po czym wyczuł, że uda mu się po niego sięgnąć i wyjął rękę. Wisiał bardzo wysoko nad ziemią, więc upadek mógł grozić nawet śmiercią, lecz ten chłopak nigdy nie bał się spojrzeć w jej oczy i natychmiast stanął na miotle, wyciągając dłonie jak najbliżej znicza.

    Wtedy przed oczami mignęła mu jego siostra, a więc jego cel zszedł na drugi plan i Harry wycofał się do Zoey walczącej o tłuczek z Pansy Parkinson. Dziewczyna była od niego odwrócona plecami, a czarodziej wahał się nad swoimi zamierzeniami.

    Tak długo studiował wszystkie opcje, że nawet nie zdążył się zorientować, kiedy Zoey obróciła się i z uśmiechem spojrzała na brata. W tamtym momencie do Harry'ego powróciły wszystkie, choć nieliczne wspomnienia.

Byłaś tak podobna do mamy.
Tak bardzo odzwierciedlałaś jej wygląd, zachowanie i każdy ruch.
Twoje oczy również były niczym wzburzony przez wiatr las albo świeżo skoszona trawa.
Twój uśmiech leczył każdą ranę, lubiałaś się uśmiechać, zarażać tym innych.
On się ciebie boi, wiesz? Bo ty miałaś coś, czego nigdy nie miał. Serce. Otwarte nawet dla najwredniejszego Malfoy'a.

    Harry wyciągnął ku niej dłonie, ale nie zauważył mknącego za nim ścigającego Slytherinu, który bardzo mocno obił się o jego plecy. Ręce chłopaka uderzyły w ciało Zoey, która straciła równowagę i uleciała w tył. Wtedy niespodziewanie zza zawodników wyłonił się Draco, który zsunął miotłę w dół i sprawnym ruchem przechwycił spadającą dziewczynę, i objął ramieniem.

◆◆◆
Hejo!
Niespodziankaaaaa!
DRACO IS BACK TO GAME, BITCH!
Następne kilka rozdziałów (2,3) będzie raczej LOF STORI niż FANTASI!

KOMENTATUS!!!!

𝐋𝐈𝐅𝐄 𝐈𝐍 𝐃𝐔𝐑𝐌𝐒𝐓𝐑𝐀𝐍𝐆; harry  potterWhere stories live. Discover now