#27

7.5K 265 12
                                    

Wystukuję z niecierpliwością palcami o ławkę. Do dzwonka zostało pięć minut, a ciągnie się w nieskończoność. Z trudem powstrzymuje się, aby nie wstać i po prostu wyjść, myślę, że mnie rozumiecie.

Żeby skrócić sobie czas postanawiam zająć myśli czymś przyjemnym. Przed oczami staje mi obraz Lili, kiedy mówiłem jej wszystkie te rzeczy w szatni. Wyszło trochę inaczej niż chciałem, ale no wiecie, to że umiem rysować, nie znaczy, że jestem poetą.

Kiedy wreszcie rozchodzi się dźwięk wolności zrywam się z krzesła i kieruje do wyjścia. Zwykle poczekałbym na siostrę, ale dzisiaj to ona skończyła wcześniej i znając życie wróciła do domu.

Przy wyjściu ze szkoły podbiega do mnie Nick.
- Nareszcie piątek! - drze się z uśmiechem.
- Nick, mam nadzieję, że wiesz, że jest poniedziałek. - kiedy to mówię przyjaciel patrzy na mnie w szoku i wydaje z siebie jęk rozpaczy.
- Zajebiście, internet znowu kłamie. - skrzywił się, zdmuchując kosmyk włosów, który opadł mu na czoło.
- Jak to? - spytałem stając przy samochodzie.
- Cóż, czytałem, że jak powiemy coś bardzo głośno, to może się okazać prawdą i spełnić.
  Popatrzyłem na chłopaka z politowaniem. Proszę przyznacie mi rację, że zachowuje się jakby wolał kutasy.
- Stary, masz bana na intenet.- pukam się palcem po czole. - Robisz się glupszy, niż jesteś.
- Ale to działa! Patrz! - zastanawia się chwilę. - Chcę mieć tu najlepszą laskę jaką widziałem!!
 
Nie wiecie jakie było moje zdziwienie, kiedy koło mas nagle pojawiła się Tracy. Miała na sobie białe długie spodnie, fioletowy sweterek, czarne buty na obcasie i tego samego koloru torebkę w ręce. Nie zbyt mi to do niej pasowało, mam nadzieje, że nie próbuje do mnie wrócić, poprzez nie zachowywanie się jak szmata.
- Chyba ktoś mnie wolałał, wiec jestem. - odparła z uśmiechem. Objęła Nicka, ale wcześniej posłała mi znaczące spojrzenie.
- A co, przyszłaś z koleżanką? - dogryzłem jej, mając nadzieję, że jak zwykle tupnie nogą i odejdzie, to jednak się nie wydarzyło.

Życie było by zbyt piękne.

Byłem na tyle zirytowany, że nie czekając na jej odpowiedź wpakowałem się do samochodu i posłałem Nickowi mordercze spojrzenie. Chłopak pożegnał się z Tracy i wsiadł na miejscie pasażera.
- Nie musiałeś być taki chamski, poza tym dobrze wiesz, że jest dobra. Chciałbym widziać, jak zaciska się na moim...
- Stary kurwa, przestań! Bo będziesz wracał do domu z buta, rozumiesz?!
Nick pozwolił sobie na milczenie, do końca naszej jazdy, co osobiście mi pasowało. Nieźle mnie wkurzył tą gadką o Tracy. Wiem, że mu się podoba, ale jest moim przyjacielem, nie pozwolę, żeby przez chwilę chcicy wpakował się w jakieś bagno.

Kiedy zajechaliśmy pod jego dom, pożegnaliśmy się a ja ruszyłem do siebie. Na szczęście znalazłem moje prawko. Ostatnio byłem zmuszony na utrzymywanie się kosztem Nicka, bo jakiś debil, schował moje prawo jazdy do szafy w kieszeni jedych ze spodni, który idiota tak robi?

... tak, to byłem ja.

Teraz na szczęście mogę już jeździć, co łączy się z tym, że Lili nie będzie musiała przebywać w towarzystwie Tristiana dłużej niż nano sekundę. BAZINGA!

- Jestem! - wszedłem do domu, rzucając plecak na kanapę w salonie, mało mnie obchodziło co się z nim stanie. - Halo!?

- Kuchnia! - usłyszałem krzyk mamy.

Kiedy przekroczyłem próg uderzył we mnie zapach spalonego mięsa. Pewnie próbowała  gotować. Moja rodzicielka stała na środku pomieszczenia ze szmatką w ręce i bujała nią na wszystkie strony.
- Lucas, błagam otwórz okno. - powiedziała, gasząc palącą się potrawę na patelni.
- Otwórz? Je trzeba wybić. - zaśmiałem się, ale spełniłem prośbę matki. Widząc, że sobie nie radzi, wziąłem od niej naczynie i po prostu wrzuciłem pod wodę z kranu. Kiedy rozgrzany tłuszcz zaczął pryskać jak pojebany, mogę przysiądz, że wyglądaliśmy jak ten gościu z matrix'a.

Moja mama śmiała się, a ja zauważyłem, że dawno już tego nie robiła. Byłem dumny, że do tego doprowadziłem. Podszedłem do niej i ze względu na to, że jestem wyższy cmoknąłem w czoło.
- Zamówię chińskie. - zaśmiałem się.
Spojrzała na mnie z wdzięcznością. - Jesteś moim ulubionym dzieckiem.

Na to, jak na zawołanie z pokoju Lili dobiegł głos.

- Słyszałam to mamo, będzie cię to kosztować szarlotke! - miała rację, to było jedyne, co wychodziło mamie i była naprawdę bardzo w chuj rewelacyjna.

- Niestety. - zaśmiała się. - Za godzinę mam być u Mary, wiec zamówcie tylko dla siebie, chciałam być rodzicem roku i zrobić wam obiad, a wyszło jak zwykle. - uśmiechnęła się smutno i zdjęła fartuszek, który miała na sobie.

- Jesteś rodzicem roku, nie zapominaj, że jednak nie spaliłaś kuchni i mamy gdzie mieszkać. - zaśmiałem się. - Leć już, musisz jeszcze dojechać, trochę ci to zajmie. Broodleast Avenue jest cała zakorkowana.

Jęknęła, ale dzielnie zabrała rzeczy i mówiąc mi, żebym uważał na siostrę, wyszła. Mój wzrok automatycznie powędrował w stronę schodów i tam też się udałem. Nie widziałem Lili już prawie cały dzień i uwierzcie mi lub nie, brakowało mi jej kurewsko bardzo.

Nie dziwiłem się, że słyszała to co działo się na dole, ponieważ drzwi do jej pokoju były otworzone na oścież. Kiedy wszedłem do pokoju, odwróciła się do mnie na krześle obrotowym i uśmiechnęła.

Ja.pier.dole.

Miała na sobie krótkie dresowe spodenki, które nie były przeszkodą, ponieważ siedziała po turecku i wszystko mogłem dokładnie widzieć. O ile wszystkim można nazwać czerwone koronkowe majtki. Czarny stanik sportowy zakrywał jej piersi, ale mimo to, dało się zauważyć jej podniecenie, przez jej sterczące sutki. Włosy związała w wysokiego kucyka, a na nos wsunęła kujonki. Jakim cudem wyglądała tak seksownie, a jednocześnie uroczo.

Uśmiechnęła się i odwróciła z powrotem w stronę biurka. Zaśmiałem się, kiedy uderzyła głową o jego powierzchnię. Podszedłem i zauważyłem stosy książek, po każdej z jej stron.
- Co jest?

- Fizyka. - jęknęła. Nigdy nie była z tego orłem. Na szczęście, miałem to w zeszłym roku, więc zaproponowałem że dam jej zeszyt ze zrobionym już zadaniami.

- Dzięki. - chwyciła go. - Te zadania są takie idiotyczne! Czekam tylko, na coś w stylu - "Ash rzuca Pockeball'em w Pikachu z prędkością... " - nie skończyła, ponieważ przerwałem jej głośno się śmiejąc. Była zabawna, kiedy się irytowała.

Usiadłem na łóżku, patrząc na nią. Nim zdążyłem zareagować siedziała na mnie okrakiem. Trochę mnie to zdziwiło, zawsze to ja wychodziłem z inicjatywą. Po chwili złączyła nasze usta i objęła mój kark. Zamknąłem oczy, bo to było tak cholernie przyjemne. Moje podniecenie wzrosło niemal natychmiast. Jej język rozchylił moje wargi i wdarł się do środka łącząc z moim. Ta dominacja totalnie zwaliła mnie z nóg. Okręciłem nas tak, że teraz to ona leżała a ja górowałem całując delikatnie po szyi. Powstrzymałem się od robienia malinek, wiele osób wiedziało, że Lili z nikim się nie spotyka, a ja wolałem nie robić jej zbędnych problemów i zamieszania w koło jej osoby.

Dziewczyna znów przekreciła mnie na plecy i zetknęła nasze biodra. Jęknęliśmy pod wpływem tego uczucia.

- Boże Luc, czuć cie tak dobrze. - po czym zrobiła to znowu.

- Jak nie przestaniesz, to równie dobrze już możesz zacząć się rozbierać.

Zdziwiło mnie, że nagle uśmiechnęła się i zciągnęła stanik. Mogłem bez skrępowania patrzeć na jej piersi. Błyskawicznie podniosłem się i zassałem jedną nich, wywołując jej jęk. Odsunąłem się.

- Za co to? - spytałem, na co Lili ułożyła dłoń na mojej klatce piersiowej i zdjęła ze mnie koszulkę. Jej oczy zabłyszczały, a mój kutas dosłownie oszalał.

- Za dzisiaj. - szepneła seksownie i wzięła się za rozpinanie rozporka od moich spodni.
- Nie musimy, mamy czas. - uśmiechnąłem się do niej, nie chciałam naciskać, ale miałem dużą ochotę patrzeć jak wije się pode mną. Ale to nie były jej plany. 

- Wiem i nie będziemy, ale chcę zrobić coś dla ciebie. - serce stanęło mi w gardle i przysięgam, że zapomniałem jak się oddycha.

Chyba Kocham Swoją Siostrę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz