#4

10.4K 355 43
                                    

Kiedy wszedłem do domu, nikogo nie było na dole.
- Lil?! - krzyknąłem.
- Jestem, nie drzyj się tak.

Chwilę później pojawiła się koło mnie.
- Co tak długo?
Rozwarłem oczy ze zdumienia.
- A może tak "dziękuję"? - uniosłem brew.
Wywrociła oczami.
- Dziękowałabym, gdybyś przywiózł ją jakieś 15 minut temu. Sam skapitulowała z braku kofeiny. - powiedziała wyrywając kubeczek z moich rąk.
- Tym lepiej. Mogłaby w końcu zacząć sama się żywic.

Siedliśmy na kanapie w salonie. Lili położyła nogi na moich kolanach, niechcący ocierajac stopą o moje krocze.

Zrobiło mi się ciepło...
Nie powinno.

- Przypomnę ci to, jak Nick znów będzie konfiskował zawartość naszej lodówki. - uśmiechnęła się szczerze i zaczęła zakręcać pasemko włosów na palec. - A tak swoją drogą, mama dzwoniła. Powiedziała, że będzie musiała przedłużyć pobyt w Australii i liczy na twoją dojrzałość.
- I co jej powiedziałaś?
- Że liczyć, to sobie kurwa może.
Oboje zaczęliśmy się śmiać.

Wstałem do kuchni. Kiedy otworzyłem lodówkę jedyne, co przykuło moją uwagę to pułki.
- Widzę, że trzeba by zrobić zakupy. - popatrzyłem przez łzy na zawartość mojej jedynej miłości.
- Och.. - Lili jeknęła. - Nie chce mi się. Co powiesz na pizze.
Na dźwięk słowa "pizza" moja głowa podniosła się, a ciało wykonało obrót szczęścia.
- Jestem za!
- To dzwonie.
Kozystając z okazji, poszedłem na górę się przebrać.

*LILI P.O.V*

- Na grubym? - dopytywał się po raz kolejny, monotonny głos gościa z pizzerii.
Westchnęłam, dlaczego to zawsze takich ciołków muszą dawać na kasę?!
- Nie ważne.
- Dostawa powinna być za ok. 40 minut.
- Super. - klasnęłam w dłonie i rozłączyłam się.

Chwilę później do pokoju wszedł Lucas. Przebrał się w dresy, co akurat osobiście popierałam. Nie przepadałam za oglądaniem go odstawionego na pokaz. Wolałam kiedy był po prostu sobą.

- I jak? -spytał przecierając twarz dłońmi.
- Za 20 minut będzie. - rzucilam
- Super. - powiedział, a później klasnął w dłonie.

Zaśmiałam się pod nosem. Byliśmy do siebie tak podobni, a jednak inni. Mieliśmy baardzo podobne charaktery, ale z wyglądem było u nas odwrotnie

Jego ciemne włosy, moje blond.
Jego oczy brązowe, moje zielone.
On blisko metr dziewięćdziesiąt wzrostu, ja ledwo wyciskałam metr siedemdziesiąt.
On kompletny głupek, ja wybitnie inteligentna.

Oczywiście zbijam się, tak szczerze to był jednym z najinteligentniejszych chłopaków jakich znałam. Szkoda tylko, że normalnie robił z siebie idiotę.

- Wiesz, - zaczęłam. - Tak sobie pomyślałam, że może zrobili byśmy jutro imprezę, no wiesz nie ma mamy...
Wydawał się chwilę nad czymś zastanawiać, skrzywił się.
- Jutro Tracy ma urodziny.
Otworzyłam szeroko oczy z nadzieją. Urodziny takiej dziuni musiały być zajebiste.
- A myślisz, że mógłbyś mnie wkręcić na nią z Sam. - spytałam przybliżając się do niego z miną szczeniaczka.
Uniósł brew.
- A czemu ci tak na tym zależy?
- No wiesz, chłopak sam się nie znajdzie...

Lucas pił wodę, która w momencie kiedy skończyłam mówić wypluł na podłogę.
- Fuu.. ty świnio, mógłbyś chociaż...
- Jaja sobie ze mnie robisz Lil? - patrzył na mnie zszokowany.

*LUCAS P.O.V*

Czy ja się do kurwy przesłyszałem?!
Nie mogła sobie szukać chłopaka, przecież miała dopiero.. 17 lat...
Dobra, chyba wyszedł ze mnie nadopiekuńczy braciszek, ale niech nawet się nie waży szukać chłopaka wśród tych pojebanych szkolnych ruchaczy.

- To nie są znajomi dla ciebie. A już napewno nie ci płci męskiej.
- Boże.. Lucas, nie wszyscy będą chcieli mnie tylko zaliczyć. - skrzywiłem się lekko na to słowo. - Nawet teoria prawdopodobieństwa mówi, że musi być na tej imprezie chociaż jeden chłopak godny mojej uwagi. A poza tym, to tylko impreza.. No proooszę. -  rzuciła się na mnie wieszając na szyi.

Przetarłem oczy. Mój kutasoradar ostrzegał mnie, że może się to źle skończyć, ale kiedyś i tak będzie musiała iść na imprezę podobną do tej. Teraz przynajmniej będzie ze mną.

- No dobra, skoro musisz...
- Dzięki, dzięki, dzięki - pocałowała mnie w policzek po czym wzięła telefon i pobiegła do swojego pokoju. Zapewne zadzwonić do Sam.

Kiedy wyszła położyłem się na kanapie bezwiednie przesuwając palcami po miejscu w którym dala mi buziaka.

Palancie, co się dzisiaj z tobą dzieje!?

Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi i radosny pisk Lili.
- Pizza!

--------------
Przepraszam, wiem że ten rozdział był do dupy, bo inaczej nie da się tego określić, ale nie miałam totalnie weny. Mimo to stwierdziłam, że jednak coś dodam xD nie zniechecajcie się, tylko czytajcie dalej!! 💞🍻

I mam prośbę, piszcie w komentarzach co sądzicie 😯

Chyba Kocham Swoją Siostrę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz