#24

8.7K 265 15
                                    


Kilka dni później

Na ekranie telewizora po raz 15 przewijała się ta sama reklama, dlatego trochę zirytowało mnie, kiedy wreszcie puścili ciąg dalszy filmu. Halo?! Ktoś tu ogląda reklamy, wypieprzać mi z tym!

Wyczuj ten sarkazm.

- Już gotowa? - zapytała mama stojąc w drzwiach salonu w długiej, czerwonej sukience. Włosy miała spięte w wysokiego koka, z którego wystawały gdzie niegdzie wolne pasma.

- Na co? - spytałam odgryzając misio-żelkowi głowę.

- Za pół godziny ma być mój szef. Kolacja, pamiętasz? - uniosła rękę w oczywistym geście.

Natychmiast zerwałam się z kanapy z zamiarem zrobienia czegoś ze sobą, gdy dopadła mnie myśl.
- Mamo, Lucas cały czas jest u Nicka, mam po niego dzwonić?

- Nie, już z nim rozmawiałam, powiedział, że go nie będzie. Idź się szykować, szybko. - dodała i poszła nakryć stół.

Jak to nie będzie? Spojrzałam na zegarek.
18.26
Miał wrócić od Nicka godzinę temu, a jego wciąż nie było. Wpadłam do pokoju, łapiąc za telefon i wybierając jego numer. Trzy odsłuchania skrzynki głosowej później stwierdziłam, że ma chłopak przejebane i poszłam się ubrać.

Zdecydowałam się na czarną koszulę i bordową rozkloszowaną spódnice. Na nogi wsunęłam białe trampki, poprawiłam lekko makijaż i zeszłam na dół.

- Już jesteś, zanieś to na stół. - rokazała moja matka, dając mi w ręce miskę z sałatką. - Zapomniałam ci powiedzieć, że pan Savalges przyjdzie razem z synem, liczę na ciebie.

Savalges? Dziwnie znajome...

- Dobry wieczór, zapraszam serdecznie. - z holu dobiegł mnie głos powitań. - Proszę za mną.

Do pokoju weszła moja mama z bukietem kwiatów, a za nią wysoki, ubrany w garnitur mężczyzna. Muszę przyznać, że był całkiem przystojny. Ale na to, co wydarzyło się później nie byłam przygotowana.
Do pomieszczenia wszedł Tristian. Kiedy mnie zobaczył świński uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy.
- Proszę poznajcie moją córeczkę Lili. Niestety Lucas musiał wyjść, wiec raczej nie będzie go z nami. Zapraszam do stołu.

- Proszę wybaczcie, zaraz wrócę. - rzuciłam i pędem ruszyłam do pokoju. Musiałam zadzwonić do Lucasa.

Hej, tu Lucas, pewnie jestem teraz zajęty, ale jeśli to coś ważnego to zostaw wiadomość a pewnie oddzwonię, strzałka.

Strzałka? Bracie, ile ty masz lat?
Nie zdążyłam wybrać numeru ponownie, bo za mną rozległ się głos.

- Co tam? - Tristian stał oparty o ścianę i wpatrywał się we mnie. - Ładnie wyglądasz. - przekrzywił głowę i utkwił we mnie spojrzenie.

-Ty nie. Wyjdź. - zdobyłam się na jak najbardziej jadowity ton.

- Nie wydaje mi się. Jestem tu na kolacji. - dodał i zaczął iść w moją stronę. - Lucasa nie będzie? Szkoda, ale myślę, że poradzimy sobie bez niego, tak jak ostatnio, pamiętasz? - owinął siebie pasmo moich włosów wkoło palca.

- Lili, Tristian chodźcie na dół. - dobiegł do nas głos ojca Tristiana. Ulga spłynęła na mnie jak magiczny pył.

- Jedyne co pamiętam, - wbiłam palec w jego pierś. - to to, że jesteś dupkiem i masz permanentie wypierdalać z tego domu, a już na pewno mojego życia.

Nic więcej nie mówiąc wyminęłam go i wyszłam na korytarz, przytrzymując drzwi, żeby wyszedł. Przechodząc koło mnie złapał za rąbek spódnicy.
- Zawsze w spódniczkach, chyba naprawdę chcesz mnie sprowokować. To nie koniec, obiecuję skarbie.

Kolacja z mojej strony głównie polegała na kiwaniu głową, uśmiechaniu się i sparadycznym strzepywaniu ręki Tristiana z mojego kolana. Wyobraźcie sobie moją radość, gdy pan Savalges stwierdził, że muszą się już zbierać.

- To ja państwa odprowadzę. - wystrzeliłam z krzesła i wskazałam wyjście z jadalni. Wszyscy mimo zszokowania na twarzy wstali i udali się do drzwi.

- Było nam bardzo miło pana gościć i ciebie Tristian także. - zaćwierkała kobieta, którą miałam ochotę zabić. Gdy podała mu dłoń ten uśmiechnął się i złożył na niej pocałunek.

-To ja dziękuję, jedzenie było pyszne.

No jasne, że tak. W końcu zamówiła je z chińskiej knajpy.

- Chcialibyśmy zostać dłużej, ale umówiliśmy się z mechanikiem na odbiór auta. Mój syn dostał prawo jazdy i nalegał na zakup. - uśmiechnął się do mojej matki przepraszająco.

- Nic nie szkodzi, w zasadzie jest to opłacalne. O ile Lucas jeździ z kolegą, tak Lili sama musze zawozić, wiem jakie to uciążliwe.

Auć. Dzięki mamo.

- Z chęcią mogę podwozić pani córkę do szkoły. I tak chodzimy do tej samej. - zaproponował entuzjastycznie Tristian.

Ożesz ty *^#)!@

- Naprawdę?! Jak miło z twojej strony, z chęcią skorzystamy. - zaklaskała w dłonie cała w skowronkach.

Nie zdążyłam się nawet zorientować, kiedy Savalges'owie opuścili dom. Stałam w progu tak długo, aż drzwi nie otworzyły się.

W progu stanął Lucas. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Co tam mała?

Nawet nie odpowiedziałam, wbiegłam po schodach na górę i zamknęłam się w pokoju.

Zostawił mnie. Samą.

---------------
Cześć wszystkim, mam nadzieję, że podobały wam się rozdziały 😆 w związku z tym, że były one wyjątkowo długie, bo taki był zamysł, zdecydowałam się skończyć na 5, mam nadzieję, że rozumiecie 😉 i proszę was, naprawdę mocno, komentujcie. To jest bardzo motywujące, a prawie nic was nie kosztuje 👌 dajcie też znać, czy chcielibyście taki maraton co weekend powiedzmy w granicach tych 5 rozdziałów.

Dzięki, że czytacie moje wypociny i do następnego 😁❤👏👏

Wasza OUTsa 😙

Chyba Kocham Swoją Siostrę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz