#25

7.4K 254 10
                                    

Następne dwa dni były katorgą.
Nie odezwałam się do Lucasa ani razu. Nawet nie wiecie ile mnie kosztowało odejście z przytupem, kiedy mruczał mi przeprosiny w szyję. Totalnie miękły mi nogi, ale postanowiłam być nieugięta. Powinien wiedzieć, że źle zrobił zostawiając mnie, a tym bardziej nie odbierając telefonu. Mimo wszystko połowę tego zrekompensowała mi jego mina, kiedy dowiedział się że Tristian, był u nas.

Boże... do tej pory jak sobie przypomnę, to pozdro z podłogi, ale ogar.

No więc w poniedziałek rano, po tym jak Lucas wyjechał z Nickiem do szkoły, zostałam sama. Pewnie teraz wszyscy domyślają się, co się stanie, no ale ja niestety nie byłam taka mądra.

- Mamo! Pospiesz się! - krzyknęłam nerwowo patrząc na zegarek. Gdy nie doszła do mnie żadna odpowiedź poszłam w kierunku kuchni, gdzie zwykle się znajdowała.

Dla kobiety przykre, ale prawdziwe.

Rozejrzałam się nie widząc żadnego żywego ducha. Co jest?! Mój wzrok powędrował na małą kartkę leżącą na blacie.

"Lili, pojechałam do pracy. To chyba pierwszy raz odkąd pamiętam, kiedy się nie spóźnie...

Dzięki, mamo.

..., ale mimo wszystko nie martw się. Rozmawiałam z moim szefem. Jego syn powinien być u ciebie o 8.30 tak jak się umówiliśmy. Powodzenia w szkole ;* "

Odnotowałam szybko, że mam jakieś 10 minut do jego przybycia. Takiego chuja, jak jej się wydaje, że z nim pojadę. Rzuciłam się w stronę drzwi z zamiarem szybkiej ucieczki z domu... a najlepiej państwa. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zderzyłam się z czyimś torsem.

W zwolnionym tempie podniosłam głowę, ale nie musiałam, dokładnie wiedziałam kto to był.

- Tak mi się właśnie wydawało, że będziesz chciała uciec. - patrzył na mnie, co dziwne, nie uśmiechał się.

Nie zrozum mnie źle, że mi tego brakowało czy coś. Ale zazwyczaj jego morda wiązała się z obrzydliwym uśmiechem... no o ile obrzydliwym można było nazwać dołeczki w policzkach i proste białe zęby, otoczone ustami, które były wręcz stworzone do całowania... tak jak już mówiłam. Łe.

- Łał, ty myślisz? Jestem w szoku. Pogratulowałabym ci, ale się spieszę. - zasalutowałam mu i wyminęłam. Niestety na darmo, bo złapał mnie za ramię zatrzymując.

- Pierdole, Thompson! Chociaż ty mnie nie denerwuj. Wsiadaj i skończ pierdolić, nie mam siły się z tobą droczyć. - jego oczy błysnęły dziwnym blaskiem. No nie powiem, wystraszyłam się w chuj porządnie.

Burknęłam ciche spierdalaj, ale ostatecznie wsiadłam do auta. Był chory, wolałam go bardziej nie denerwować, a im szybciej będziemy w szkole, tym szybciej się go pozbędę.

Po chwili usiadł na siedzeniu obok i odpalił samochód. Oczy poszybowały mu w moim kierunku i kiwnął głową.

- Pasy. - rozkazał.

- Nie udawaj, że Cię obchodzi czy mam zapięte. Po prostu jedź, miejmy to z głowy. - warknęłam i wyjełam telefon w celu przejrzenia notatek na lekcje, które miałam w nim zapisane.

Kiedyś pisałam je w notesie razem z pracą domową, żeby nie zapomnieć, ale kończyło się na tym, że zapominałam zajrzeć do samego notesu, wiec i tak wychodziło na jedno. Z komórką nie ma tego problemu.

Mózg: 0 Lili: 1

Nagle auto mocno zachamowało w wyniku czego upuściłam telefon na wycieraczke a moja głowa zaryła o boczną szybę. Z mordem w oczach odwróciłam się w stronę Tristiana, któremu w kąciku ust błąkał się uśmiech.

- To co? Teraz zapniesz? No wiesz, mogę tak cały czas. - na potwierdzenie wcisnął kilka razy gaz naprzemiennie z hamulcem, przez co moja głowa bujała się w przód i tył.

Pieprzony dupek, idiota, debil...

W głowie ciągnęłam wyliczankę, ale posłusznie zrobiłam o co mnie prosił.
Podniosłam telefon i schowałam do kieszeni. Jechaliśmy w ciszy, dopuki nie zatrzymał się na pasach. Z piskiem.

- Wiesz wogóle jak tym jeździć? Masz wogóle prawo jazdy? - spytałam z ironią.

Jego mina wyrażała, że jest mocno zszokowany.
- Zaraz, to trzeba mieć? -zapytał, ale zaraz później zaśmiał się. Musze przyznać, że też miałam ochotę. - Spoko, zaufaj mi.

Tak jak się powstrzymałam tak teraz wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
- Ufać? Jaja sobie ze mnie robisz? - otarłam nieistniejącą łzę. - Przypominam, że ostatnio prawie zgwałciłeś mnie na korytarzu.

Skrzywił się na to wspomnienie.
-To nie tak, nie zrobiłbym ci nic. - nie mogłam się powstrzymać i znowu się zaśmiałam, wywrócił zirytowany oczami. - Prawdę mówię, po prostu byłem wkurwiony, za to jak wyszło na imprezie, a dodatkowo mnie o to obwiniasz. Inną drogą fakt, że nieźle się napaliłem, kiedy zobaczyłem cie w sukience... jestem tylko facetem. Nie skrzywdził bym cie. - spojrzał na mnie i nasze oczy się spotkały. Dziwnie się poczułam, bo byłam prawie pewna, że mówi prawdę.

Cholerę, on MÓWIŁ prawdę.

- Nie wierzę ci. Nie cierpisz Lucasa, dlatego próbujesz mu dopiec na każdym kroku.

- To prawdę, nie nawidze tego pokurwa, bo jest głupim kutasem i... och! - warknął i uderzył w kierownicę - Mimo to, ciebie naprawdę lubię. Z waszej dwójki zdecydowanie to ty się udałaś. - zaśmiał się cicho, kiedy zaparkował pod szkołą.

- Będę pamiętać. Dzięki. - moja ręka wystrzeliła w kierunku klamki, ale zatrzymała mnie inna kładąc się na moim kolanie. Odwróciłam się w stronę Tristiana.

- Mówię serio, nie oceniaj mnie tylko przez pryzmat tego jak patrzy na mnie twój brat. Może i jestem dupkiem, ale to tylko przez to że mnie tak cholernie kręcisz. - zabrał rękę, a ja nie wiedząc co powiedzieć wyszłam z auta i ruszyłam w stronę budynku.

Do był jeden z niewielu razy, kiedy nie wiedziałam co powiedzieć. Myślałam, że nie przeżyje tej jazdy, a okazała się nie taka zła. Podobnie jak Tristian...

Nie ! Lili ! To gwałciciel, napaleniec i dupek ! Nie jest miły i nigdy nie będzie, a już na pewno nie dla Lucasa.

A prawda była taka, ż kochałam go na tyle cholernie mocno, że jeśli ktoś był jego wrogiem, to była bym gotowa wydłubać mu oczy.

Chyba Kocham Swoją Siostrę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz