#26

7.6K 269 37
                                    

Wchodząc do szkoły prawie od razu zostaję pociągnięta w stronę szatni gimnastycznej. Nie muszę się zastanawiać, kto mnie prowadzi, wskazuje na to jednoznacznie męski i zdecydowany uścisk pod którym nogi zmieniają się w wate.

- Lucas, puść mnie. - jęczę, ale nie próbuje się wyrwać.

Uwielbiam jego dotyk, tak? Problem?

Wreszcie wchodzimy do pomieszczenia. Chłopak zamyka drzwi i opiera się o nie, najprawdopodobniej abym nie zwiała. Błyskotliwe.

- Lil, co jest do kurwy?! Najpierw gniewasz się na mnie milion lat, że zostawiłem cię z tą świnią na kolacji, a teraz widzę jak wysiadasz z jego samochodu! Możesz mi powiedzieć co się dzieje? - widzę wściekłość w jego oczach.

- Jakbyś był na pieprzonej kolacji to byś wiedział! Mama wrobiła mnie w jeżdżenie z nim do szkoły. - dodaję trochę ciszej, nie chcąc aby cała szkoła nas słyszała.

- Och, a więc byłaś zmuszona? Racja, mogłem dokładnie zauważyć skrępowane ręce, to prawie porwanie. Może zadzwonię na policje? - sarkastycznie śmiał mi się w twarz.

- Jak wolisz głupku, nie interesuje mnie to. - zabolało mnie jego zachowanie. Chciałam dzisiaj powiedzieć, że przesadziłam z tym fochem na niego, ale teraz utwierdzilam się tylko, że zrobiłam dobrze. Mimo, że jest ode mnie starszy, zachowuje się jak totalne dziecko.

Odepchnęłam go lekko, żeby otworzyć drzwi, na co chłopak przemieścił się przygniatając mnie do ściany i umieszczając dłonie po bokach mojej głowy. Wywróciłam oczami, nie chcąc pokazać, jak kurewsko mi się to podobało.

- Hej, przepraszam. - powiedział spokojnie, po czym westchnął. - Po prostu... naprawdę nie uważam, że kolacja była moją winą. Nie miałem pojęcia, że przyjdzie. Równie dobrze szefunciu mógł przyjść z żoną. Miałem prawo się nie pojawić, ale jak pomyślę o tym, że... - zacisnął dłoń w pięść. - Skarbie przepraszam, ale nie złość się na mnie, nie obwiniaj o coś, czego nawet ty się nie spodziewałaś.

Wypuściłam wstrzymywane powietrze. Miał rację. Nie mogłam cały czas się gniewać, tym bardziej, że wiem o tym, że nawet cień podejrzenia o obecności Tristiana u nas w domu - a Lucas by został.

- Masz rację, dramatyzuję. - położyłam dłoń na jego policzku. Jego oczy momentalnie zaświeciły się, a usta odnalazły moje.

Brakowało mi jego pocałunków i obecności. Ten moment rozłąki był zdecydowanie zbyt długi dla nas obojga.
Aksamitne wargi Luca składały na moich tysiące delikatnych pocałunków, do momentu, aż nie wbił się w nie głębiej. Teraz zmienił obiekt zainteresowań. Pięścił moją szyję, co osobiście kochałam.
- Boże.. Lucas... jak ja to uwielbiam. - wysapałam.
- Wiem, stoi ci. - zaśmiał się z przekąsem i zakończył czynność patrząc w moje oczy.

Nie mogłam nie zaśmiać się na jego komentarz.
-Ty nigdy nie możesz być poważny? - przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam.
- Nie, ale za to jestem zabawny, mądry, kochany, romantyczny... - rozprawiał z uśmiechem.

Na to ostanie prychnęłam.

- Coś ci się nie podoba? - zaśmiał się.

- Oh, błagam. Właśnie obsciskujemy się w śmierdzącej potem szatni, a ty mi wyskakujesz z romantycznością? Już Nick prędzej może przypisać sobie tą cechę.

- Pamiętam! - krzyknął Luc ze śmiechem. - Mówisz o tej akcji z dziewczyną? Nadal nie wiem, jak mogło jej się podobać, że ten idiota chcąc wejść do jej pokoju po drzewie złamał gałąź i rypnął razem z kilku kilogramowym konarem na samochód jej ojca.

Oboje zaczęliśmy się śmiać. Tha... Nick z pewnością nie był normalny.

- Ale przynajmniej zamysł był romantyczny. - wbiłam palec w pierś chłopaka.

- Jaaaasne. - wywrócił oczami. - Złamał drzewo! Sama się na mnie drzesz jak chodzę po trawie, a co dopiero to.

To prawda nienawidzę jak chodzi po trawie. Ale nie chodzi o roślinki, walić je. Po prostu nie mam później ochoty czuć gówna, w które zapewne wejdzie, na całej klatce schodowej.

- Dobra, już zamknij się. - pacnęłam go w ramię, z zamiarem zakończenia tej rozmowy. - Chodź, lekcje się zaczną, a mam historię sztuki. - Pociągnęłam go w stronę wyjścia.

- Poczekaj. - zatrzymał mnie. - Chciałem ci coś powiedzieć. Nie chcę żebyśmy się kłócili o takie pierdoły, ale nie chce nawet widzieć koło ciebie innego faceta... - chciałam mu przerwać, ale mnie uciszył. - Nie mów nic, daj mi skończyć. Czasem pewnie będę dupkiem, ale to przez to, że mi na tobie zależy. Nawet nie wiesz, jak długo myślałem, czy to co robimy ma sens. Tłumaczyłem sobie, że jesteśmy rodzeństwem, a to co się dzieje odbiera nam szansę na normalny związek. Tak jak tobie, tak i mi. Ale uświadomiłem sobie, że jesteś jedyną dziewczyną do której coś czuje. - pogłaskał mój policzek, po czym złożył na nim pocałunek. - A to, że czasem widzę twoje nieogolone nogi, widzę jak próbujesz ćwiczyć joge z laskami z TV choć totalnie ci to nie wychodzi, jak wpychasz sobie to buzi więcej żarcia niż możesz, jak krzywisz się na widok każdego noworodka, jak udajesz, że nie lubisz Biebera, a znasz tekst każdej jego piosenki, którą swoją drogą wydzierasz z siebie za każdym razem pod prysznicem upewnia mnie w tym, jaka cudowna jesteś, jako dziewczyna, a nie siostra. - po każdej z wymienionych rzeczy całował mnie delikatnie w usta, a ja muszę przyznać poryczałam się, pewnie uznacie że jestem jakaś walnięta, ale dobrze czasem usłyszeć, że ktoś kto zna wszystkie twoje wady i żenujące rzeczy, nadal uważa że jesteś cudowna.

No dalej, która z was nie chciała by tego usłyszeć. Chyba tylko głucha.

- Kocham cie Lili. Kocham całą twoją popierdoloną do granic możliwości osobę. Zamknij oczy. - rozkazuje, a ja robie co kazał. - Co widzisz?

Śmieję się.
- Nic.

- To właśnie moje życie bez ciebie. - kiedy to mówi, łzy lecą ze mnie strumieniami.

Uwielbiam go. Do granic możliwości. Szlocham na jego słowa, a on przytula mnie milcząc. Kiedy się odsuwam, prubuje trochę rozładować poważny nastrój.

- No widzisz, potrafię być romantyczny. - śmieje się i ciągnie mnie na lekcje. - Teraz możemy iść. - otwiera drzwi przede mną, jak dżentelmen. Kiedy przez nie przechodzę, lekko mnie nimi uderza. Patrzę na niego z uśmiechem. - No wiesz, żeby nie było za miło. Widzimy się w domu. - puszcza mi oczko i odchodzi w swoją stronę.

Zanim się powstrzymam, krzyczę do niego.
- Luc! Skąd wytrzasnąłeś to z oczami?

Odwraca się seksownie i posyła mi najpiękniejszy uśmiech jakim kiedykolwiek mnie obdarował.
- Widziałem kiedyś w necie. - mówi i znika za rogiem

Ze śmiechem idę do sali. Tak bardzo jak jest głupi, tak go kocham. I dzisiaj wieczorem mu to okażę.

-----------------
Dzisiaj trochę smętniej, romantyczniej... bo zauważyłam, że nie było jeszcze czegoś takiego, a w życiu trzeba próbować wszystkiego, prawda? 😉
Zachęcam do czytania i komentowania ulubionych scen. Bajo 😙
Wasza Outsa 😄

Chyba Kocham Swoją Siostrę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz