#12

8.1K 281 4
                                    

Gotowy zszedłem na dół, ale nigdzie nie widziałem Lili. Postanowiłem poszukać jej z kuchni, ale jedynym co zobaczyłem była mała karteczka na wysepce.

Jestem u Sam. Wrócę późno.

- Super... - westchnąłem. Nigdy tak długo nie była na mnie zła, a kropka na końcu zdania, podwójnie, jednoznacznie na to wskazywała.

Usadowilem się wygodnie na przednim siedzeniu mojego Mustanga. Kochałem tą brykę, spędziliśmy razem najlepsze lata mojego życia. Niektórym może wydać się dziwne, że mogę sobie pozwolić na tak drogi samochód, ale wiecie, matka zarabia nie mało. W końcu doktor neuropsychologii na jednym z najbardziej rozchwytywanych uniwerków nie zarabia miało.

Matka czasem ma pretensje do mnie i Lili dlatego, że bawimy się w jakieś tam rysunki. Ale my to po prostu uwielbiamy. To jedyna rzecz, która została nam po ojcu. Wydaje mi się, że to właśnie to bardziej ją irytuje.
O moim tacie wiem tylko, że miał na imię Christian. Pewnego dnia zabrał swoje walizki i zostawił nas samych. Długo nie zaznał wolności, ponieważ w drodze do Los Angeles, gdzie zapewne miał kochankę, wpadł w poślizg i zaliczył dachowanie.
Trup na miejscu.

W sumie to nawet dobrze, należało mu się. Moja matka jest najlepszą kobietą na świecie i dupek który ją zostawia zasługuje tylko na śmierć.
Jak dla mnie jego nieobecność, jest do wytrzymania, wbrew opinii, że chłopakowi jest potrzebny ojciec. Gorzej z Lili...
Ona nigdy nie mogła sobie wybaczyć tego, że odszedł od nas po jej narodzinach. Obwinia się, że może zrobiła coś nie tak, że nie spełniła jego oczekiwań i dlatego to zrobił.
Wiem, że sama w to nie wierzy, ale chce mieć po prostu powód, dla którego to zrobił. Nie winie jej za to.

Ona nadal nie ma ojca, a ja mam kogoś.

Trzy lata temu na warsztatach poznałem Pana Hunga. Japończyk nie raz pokazał, że mogę na niego liczyć. Był dla mnie jak ojciec. Mogłem powiedzieć mu wszystko, a on zawsze chciał dla mnie jak najlepiej.

Zatrzymałem się na podjeździe i skierowałem w stronę dużego nowoczesnego budynku. Kiedy wszedłem do pracowni uderzył we mnie zapach farb olejnych, rozpuszczalnika i płótna. Zaciągnąłem się tym, tak pachniała wolność.

- Witaj. - powiedział mężczyzna łamanym angielskim. Było to dla mnie dziwne, od tylu lat uczył i mieszkał w Stanach, a mimo to nadal nie nauczył się języka.
- Hej... - przeczesałem nerwowo włosy. Ostatnia rozmowa zakończyła się trochę niemiło. Powiedzmy, że byłem trochę "nie sobą".
- Znowu przyszedłeś zdemontować moją pracownie? - skrzyżował ręce na piersi i przeszył mnie wzrokiem.
- Ja... nie wiem co mam powiedzieć. Yono... wiesz, że mi przykro. Naprawdę przepraszam, przesadziłem z narko i... jakoś tak wyszło... - poczułem jak moje oczy zachodzą łzami. Nie chciałem tego. Naprawdę. Ale to był jeden z tych razy, kiedy pomyślałem o ojcu i chciałem się wyżyć na kimś kto go przypominał.

Jego wzrok zmiękł.
- Och... Lucas. Mam nadzieje, że już wszystko dobrze. Chociaż nie powiem, zaniepokoił mnie twój telefon.
- Tha. - skrzywiłem się lekko. - Potrzebuję pomocy. Nie wiem, co mam robić.
- No proszę! Wielki i wspaniały Luc potrzebuje pomocy! Nie myślałem, że dożyje tego dnia. - uśmiechnął się do mnie siwy staruszek. - Siadaj i mów.

Usiadłem na stołku tak jak kazał.
- Więc, chodzi o dziewczynę. - wydusiłem.
Mężczyzna tylko gwizdnął.
- No to na co czekasz, do dzieła.
Zaśmiałem się smutno.
- Tak, tylko to nie jest takie proste.
- Synu, wszystko jest proste. To my to sobie utrudniamy.
- Nie w tym przypadku. Chodzi o to, że... chyba czuję coś do pewnej dziewczyny. Myślę o niej cały czas. Każda minuta z nią jest nie do wyceny, uwielbiam na nią patrzeć i tak bardzo chcę ją chronić. Nie podejrzewałem się nigdy o takie emocje. Do żadnej dziewczyny. Można powiedzieć, że to na początku były takie "czysto braterskie" emocje, ale teraz... sam juz nie wiem. - ukryłem twarz w dłoniach. - Hung, ja nawet o niej śnie.
- No i? - spytał spokojnie.
- Jak to "no i" ? No i TO! Nie ma szans, żeby czuła to samo, albo żeby kiedykolwiek poczuła. To jest po prostu nie możliwe, a to mnie wykańcza. Na początku myślałem, że mi przejdzie. Że skończy się tak szybko jak zaczęło, ale nie zanosi się na to.

Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, by chwile później wrócić z pędzlem.

Uniosłem brew w niemym pytaniu.

Chyba Kocham Swoją Siostrę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz