#3

10.5K 358 68
                                    

Drzwi otworzyła mi mama Nicka. Jakoś mnie to nie zdziwiło, Nickowi żadko kiedy chciało się ruszyć tyłek i zejść do gościa.
- Witaj Lucas. - posłała mi serdeczny uśmiech. Było to dla mnie trochę podejrzane, ponieważ wczoraj musiałem wnosić - dosłownie - jej syna do domu. Nie mówiąc już o tym, że zażygał pół altany.
- Dzień dobry. Naprawdę mi przykro, że tak wczoraj wyszło... - odparłem lekko skruszony. Jego matka była dla mnie jak własna.
- Spokojnie, - zaśmiała się szczerze. - gdyby nie ty to nie wiem, czy wogole wróciłby do domu. - zrobiła mi trochę miejsca w przejściu i dodała. - Jest u siebie, wejdź. Ale uprzedzam, ma szlaban do końca życia, więc zostajecie w domu.

Zasalutowałem posłusznie.
- Oczywiście.
Po czym szybkim ruchem wszedłem po schodach na górę i wbiłem się do pokoju Nicka.

Moje oczy spoczęły na leżącym na kanapie chłopaku. Jak zwykle żarł i nic nie robił. Tak mniej więcej wyglądało całe jego życie.

Rzuciłem się na wolne miejsce i wziąłem garść popcornu, który właśnie pochłaniał.
- Pewnie, częstuj się. - powiedział niby miło, ale i tak dostrzegłem chęć mordu w jego oczach.
- Będę. - posłałem mu swój czarujący uśmiech wpakowując całą garść do buzi.
- Zaczynam żałować, że tu przyszedłeś... - westchnął.
- Słyszałem, że masz szlaban.
- Pff.. - wywrocił oczami. - Nie pierwszy, nie ostatni. Jakoś ją wrobię, żeby mnie puściła na jutrzejszą imprezę.

Jęknąłem. Na śmierć zapomniałem o imprezie urodzinowej Tracy. W sumie to nawet mnie ona nie obchodziła, moja chęć pójścia na nią wynosiła w chwili obecnej -80%.
- No nie gadaj, że zapomniałeś kurwa. - spojrzał na mnie krzywo. - O uro własnej laski.

Tak, tu jest ta nieprzyjemna część. Tracy jest moją dziewczyną. Co prawda nic do siebie nie czujemy, ale wiecie jak to jest. Sławny chłopak i sławna dziewczyna muszą być razem, żeby zwiększyć swoją sławę.
Czy jakoś tak...

- Bożee... jak sobie pomyślę o ponownym ujrzeniu jej wytapetowanej twarzy - mówiąc to zrobiłem cudzysłów w powietrzu. - to chyba już teraz musze się porządnie napić.
- Nie przesadzaj, ja bym się nią chętnie zajął.. - Nick nagle spojrzał w bok i przez chwilę patrzył tempo w przestrzeń. 

Rzuciłem go popcornem.

- Ej, stary, nie zapędzaj się. Jak się do ciebie dossie, to już nie puści. Wiem, co mówię. Z szacunku do ciebie, stanowczo ci ją odradzam.
- Hmm.. co? Sorry, ale zatrzymałem się na "dossie".
Przewróciłem oczami.
- Dobra, myślałem, że się gdzieś zabierzemy, ale w takim wypadku siedź tu, a ja lecę do domu. - rzuciłem podnosząc się.
- No weź. - spojrzał na mnie błagalnie - Myślałem, że zostaniesz moim towarzyszem niedoli.
- Jeśli ma cię puścić na imprezę, to pomęcz się trochę sam. Narazie!
Wyszedłem z pokoju. Kiedy przechodziłem przez salon, skłoniłem się lekko pani Lawry i opuściłem budynek.

Siedząc w aucie, odblokowałem telefon.
Dostałem wiadomość od Lili.

LILI: Luucaaas, błagam, kopsnij się do Starbucks'a po dwa latte!! Pamiętaj, że jestem twoją małą siostrzyczką ;.;
JA: A co ja jestem? Twój szofer?

Odpowiedź dostałem od razu.

LILI: Nie rób tego dla mnie, tylko dla siebie. Jak nie chcesz, żebym otworzyła tą twoją kawę, to mam cię widzieć z nimi w progu za 10 min :*
JA: Ty mała szantarzysko... -.-
LILI: Dzięki, odwdzięczę się
JA: Nie wątpię

Zablokowałem telefon i rzuciłem na siedzenie oraz jak na osobistego murzyna przystało pojechałem po tą jej cholerną kawę.

Chyba Kocham Swoją Siostrę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz