- Spokojnie, Hel. Nie płacz już. Nic się nie martw, mama wszystkim się zajmie.- zapewniłam i wytarłam dłońmi policzki dziecka. Hel tylko pociągnęła nosem i niepewnie przytaknęła głową. Widząc, że jest dalej bliska rozpaczy, przytuliłam ją, przez co znów poczułam łzy na swoim ramieniu. Delikatnie pogładziłam córkę po plecach i zerknęłam na Jane, która z jawnym żalem patrzyła na całą scenę, jednak zrozumiała, o co mi chodziło.

- Hel, wybieramy właśnie kwiaty do ustrojenia sali weselnej. Może chciałabyś nam pomóc?- zaproponowała. Dziewczynka niepewnie się ode mnie odsunęła i wytarła twarz rękawami, po czym podeszła do Kat i usiadła na moim miejscu

- Powiedz mi jeszcze proszę, dlaczego opiekunka nie zareagowała?- zapytałam córki

- Bo chłopcy bawili się mieczami i powiedzieli, że chce im się pić, więc pani opiekunka poszła do pałacu po wodę, a wtedy Ullr obciął mi włosy i zaczął się śmiać, a ja byłam smutna, więc przyszłam tutaj.- wyjaśniała dziewczynka

- Dobrze, dziękuje Hel.- przerwałam i wyprostowałam się przygładzając przy tym sukienkę.- Kat, chodź na chwilkę.- dodałam. Kobieta posłusznie odeszła ze mną kawałek.

- Loki nie może się o tym dowiedzieć, bo inaczej będą kłopoty.- oznajmiłam

- Zajmę się tym.- odparła szarooka, na co tylko przytaknęłam i wyszłam z sali kierując się w stronę głównego wyjścia z pałacu. Niedługo potem stanęłam przed młodą kobietą ubraną w błękitną, zwiewną sukienkę, której zadaniem było opiekowanie się moimi dziećmi.

- Możemy porozmawiać?- zaczęłam bezbarwnym tonem

- Oczywiście.- powiedziała brunetka i odeszła od stolika, przy którym wraz z innymi dziewczynkami plotka wisiorki z koralików.

- Może mi pani wyjawić, jakim cudem przed chwilą Ullr obciął włosy mojej córce?- zapytałam bez wstępnych ceregieli wskazując na grupkę chłopców, wsród których był Narvi, i którzy w dodatku bawili się prawdziwymi mieczami, co gorsza bez niczyjego nadzoru.

Powoli zaczynałam żałować, że zgodziłam się, aby taka osoba była odpowiedzialna za bezpieczeństwo moich dzieci i miałam coraz większe wyrzuty sumienia, bo zamiast posłuchać Lokiego, zaufałam Thorowi.

- Zapewne zrobił to przypadkiem. Takie rzeczy się zdarzają.- wyjaśniła spokojnie opiekunka, jakby takie wydarzenia były tu na początku dziennym. Osłupiała zapomniałam o nerwach, jakie we mnie buzowały. Brak obowiązkowości i jakiegokolwiek zainteresowania ze strony tej kobiety mnie zadziwiał.

- Przepraszam, ale chyba się przesłyszałam. Jeden z pani podopiecznych obciął drugiemu włosy, a pani nawet nie zwróciła na to uwagi?- stwierdziłam oniemiała

- Takie wypadki się zdarzają, to tylko dzieci.- ciągnęła brunetka. Jej bezczelność wzbudzała we mnie niebywałą złość, taką, że zastanawiałam się, czy aby "przypadkiem" nie stracić panowania nad mocą, ale postanowiłam załatwić to z kimś ważniejszym, niż ta marna służka.

- Idę do Odyna, a pani idzie ze mną.- oznajmiłam dalej nie zdradzając uczuć, po czym odwróciłam się i zaczęłam iść w kierunku wejścia do pałacu.

- Ale do czego ja jestem pani potrzebna?- zapytała za mną opiekunka

- Wyjaśnimy sobie tą całą sytuacje.- sprostowałam.

- Przykro mi, ale ja nie jestem...

- Mam pani pomóc, czy pójdzie pani po dobroci?- warknęłam wcinając się w słowa poprzedniczki, jednak dalej nie zwróciłam się w jej kierunku, za to stanęłam w miejscu. Po chwili usłyszałam, że kobieta jednak posłuchała mojej rady i ruszyła za mną. Już wcześniej zorientowałam się, gdzie znajduje się sala tronowa, w której przyjmował Odyn, więc wiedziałam gdzie iść.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneWhere stories live. Discover now