- Wszystko w porządku? Jesteś strasznie blady.- stwierdziła Kat przyglądając mi się uważnie.

- Nie, ja po prostu...- odpowiedziałem, ale zaciąłem się w połowie zdania dalej do końca nie rozumiejąc, co się wokół mnie dzieje. Chwilę potem z sali wyszedł Genezjusz. Albo może to nie była chwila? Nawet nie wiem.

- Gratuluje, wasza wysokość. Wszystko jest w porządku, małżonka czeka na sali, może król teraz tam wejść.- oznajmił spokojnie starszy mężczyzna przyjaznym głosem.- Tylko król.- dodał, gdy Hades miał zadać pytanie.

Zdenerwowany przełknąłem ślinę i niepewnie wszedłem do komnaty. To, co zobaczyłem, było najcudowniejszym widokiem, jaki dotychczas widziałem. Viv siedziała na środku łoża do połowy przykryta białą kołdrą, a na rękach trzymała małe zawiniątko. Z uśmiechem widocznym już z daleka trzymała dziecko za rączkę, a te zdawało się wpatrywać w młodą mamę, jak w obrazek.

- Jak się czujesz?- zapytałem podchodząc do kobiety.

- Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale... ma twoje oczy.- odszepnęła nie zwracając uwagi na moje pytanie i w końcu spojrzała na mnie, dzięki czemu mogłem dostrzec łzy w jej oczach.

- Mogę?- zapytałem wskazując na miejsce koło niej. Viv przytaknęła w ciszy głową, więc usiadłem koło niej, dzięki czemu w końcu mogłem zobaczyć dziecko.

Moje dziecko.

I Viv miała racje. Mój potomek miał bladą cerę, króciutkie, czarne włosy, ale pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to niesamowicie zielony kolor tęczówek. Tak podobny do moich własnych.

- Chcesz go potrzymać?- zapytała bogini dalej ściszonym głosem.

- Go?- powtórzyłem zaskoczony

- Tak. Mamy synka, Loki.- potwierdziła dziewczyna z najpiękniejszym uśmiechem, jaki do tej pory u niej widziałem.

- Jest cudowny.- odparłem ponownie patrząc w szmaragdowe oczy chłopca. Z uśmiechem objąłem Viv ramieniem i ucałowałem jej skroń.- Moja dzielna dziewczynka.- dodałem, po czym pogładziłem delikatny policzek dziecka. Zastanowiłem się chwilę, ale do ust przez cały czas cisnęło mi się jedno słowo.

- Narvi.

- Co?

- Narvi. Imię.

- Ładne. Podoba mi się.- odpowiedziała po chwili fioletowowłosa pozwalając, aby dziecko zacisnęło rączkę na jej palcu.- Jemu chyba też.- dodała widząc lekki uśmiech na twarzy chłopca.

- Więc niech tak zostanie.- powiedziałem cicho rozkoszując się tą chwilą spokoju.

Nagle z sali obok wyszła jakaś kobieta również trzymając na rękach dziecko. Zdezorientowany popatrzyłem na Viv, która tylko uśmiechnęła się pod nosem.

- Nieszczęścia chodzą parami, nie pamiętasz?- wyjaśniła rozbawiona.- To bliźniaki. Chłopiec...- dodała patrząc na pierworodnego, którego trzymała na rękach, po czym przeniosła wzrok na pielęgniarkę idącą w naszym kierunku.-... i dziewczynka.

- Wszystko w porządku, dzieci są silne i zdrowe.- oznajmiła kobieta podchodząc do łoża.- Chciałby król może potrzymać córkę?- zaproponowała wyciągając niemowlę w moim kierunku. Od razu uniosłem ręce w obronnym geście.

- N-nie, wolałbym nie, nie jestem stworzymy do takich...- nie skończyłem nawet się tłumaczyć, a dziecko wyładowało na mych rękach. Zupełnie nie wiedząc, jak powinienem je trzymać szukałem wsparcia u pielęgniarki, lub Viv. Ta druga tylko uśmiechnęła się ciepło.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz