Gwiazdy w podziemiach zawsze świeciły niebywale jasno, jakby starając się rozświetlić nawet najciemniejsze zakątki Hadesu. Jednak tej nocy wyglądały nadzwyczaj pięknie. Nie znałam konstelacji panujących na tym niebie, ale na ich poznanie miałam jeszcze czas. Księżyc już dawno zaszedł za horyzont a my w przyjemnej ciszy patrzyliśmy na to wszystko, jakbyśmy nigdy więcej mieli nie ujrzeć blasku gwiazd.

- Jöutennheim bywa bardzo niebezpieczny, nawet dla mieszkańców tej krainy. Śniegi tam nigdy nie topnieją, a temperatura w najcieplejszym okresie nie przekracza -5'C. W takich warunkach nawet Lodowi Olbrzymi mają problemy z normalnym funkcjonowaniem. Bez króla i źródła energii byli skazani na wymarcie.- mówił bóg kłamstw spokojnym tonem, podczas, gdy ja słuchałam. Wiele razy miałam ochotę mu przerwać, poprosić o wyjaśnienie pojęć, których nie rozumiałam, ale wstrzymałam się. Po prostu słuchałam.- Po tym, co się stało na Bifröście, jak jego energia powoli niszczyła Jöutennheim, planeta nie nadawała się do zamieszkania, a Lodowi Olbrzymi po prostu wyginęli. Będąc tam nikogo nie znalazłem, nie spotkałem się z żadnymi oznakami zamieszkania krainy ani nie wyczułem żadnej życiodajnej energii. Nikogo tam nie ma. To dlatego Odyn mógł mnie więzić. Prawo zabrania działań mogących zagrozić zniszczeniu innych krain. Tym samym ich władcy stali się praktycznie nietykalni. Ale tylko praktycznie. Ponieważ na Jöutennheimie już i tak nikogo nie było, Odyn swoim działaniem nikomu nie zagrażał. A ja, zanim się zorientowałem, jakie mam prawa to nie miałem już nic do gadania.

Słyszałam co nieco o wydarzeniach na tym moście, ale nie na tyle, by zrozumieć, co się tam dokładnie stało, więc aby wszystko sobie jakoś w miarę prawidłowo rozmieścić w czasie potrzebowałam dokładniejszych informacji.

- Kiedy dowiedziałeś się o śmierci prawdziwego ojca?- zapytałam

- Wolałbym określenie Laufey.- mruknął mężczyzna.- To ja go zabiłem.- dodał spokojnie

- Dlaczego?- moje zdziwienie było aż nadto wyczuwalne.

- Bo mnie porzucił! Jak jakiegoś... Byłem dla niego nic nie wartą zabawką. Więc ja też się trochę zabawiłem.- wyjaśnił czarnowłosy a w jego głosie wyczułam skrajne emocje. Gdy skończył, zacisnął mocno zęby, przez co jego rysy wydawały się jeszcze ostrzejsze, niż zwykle. A o sile, z jaką ścisną moją dłoń wolałam nie wspominać.

Mimo wszystko rozumiałam jego powód.

W końcu ja też nie panując nad emocjami zabiłam własną siostrę.

- Rozumiem. I ci się nie dziwię. Ale... skąd wiesz, że nic dla niego nie znaczyłeś?

- A myślisz, że porzuciłby mnie, gdybym coś dla niego znaczył?- odpowiedział mocno zdenerwowany mężczyzna puszczając przy tym moją dłoń.

- A porzucił cie?- przez moje pytanie wyraz twarzy boga lekko złagodniał. Loki westchnął ciężko i zakrył oczy ręką.

- Była wojna. Odyn w świątyni znalazł porzucone niemowlę. Nie wyglądało, jak normalny Lodowy Olbrzym. Było znacznie mniejsze i słabsze.- ciągnął używając głosu nie zdradzającego uczuć.- Tym dzieckiem byłem ja. To chyba oczywiste, że władca tak twardego i odważnego rodu, jakim są Lodowi Olbrzymi nie będzie chciał mieć syna- słabeusza.- dokończył, po czym przeciągnął dłonią po twarzy. Jednak mi coś w tej historii nie pasowało.

- Skąd wiesz, że byłeś w świątyni?- zapytałam patrząc na psotnika. Jego wzrok dalej utkwiony był w niebie. A konkretnie na jednej z gwiazd, tej, której wyszukiwał co noc.

- Od Odyna.- odparł zdołowany i zamknął oczy.

- Nie wiem, jak u was, ale u nas, podczas wojen nie atakowano, ani żadnych świątyń, ani szpitali. To było wbrew niepisanym zasadom. Po prostu honor tego zabraniał.- powiedziałam

- U nas jest tak samo.- stwierdził czarnowłosy znów nie okazując uczuć, jednak po chwili zmarszczył brwi i spojrzał na mnie z uwagą.- Co masz na myśli?

Wzruszyłam lekko ramionami.

- Może Laufey wcale cię nie porzucił?- zapytałam, jednak nie oczekiwałam odpowiedzi.

Loki natomiast jeszcze przez chwile patrzył w moje oczy, a potem przeniósł wzrok na gwiazdy nad nami. Z czasem jego rysy twarzy znów zaczęły się wyostrzać zdradzając tym samym nerwy.

- Podstępny starzec.- wycedził przez zaciśnięte zęby zielonooki, po czym gwałtownie usiadł. Przeczesał palcami lekko potargane włosy i jak zwykle przejechał palcem wskazującym po dolnej wardze w zamyśleniu.

Nagle poczułam się winna temu wszystkiemu. Nie mogłam patrzeć na to, jak się męczy. Przecież mogłam się nie wtrącać. Gdyby Loki sam do tego doszedł, byłoby mu o wiele łatwiej. W dodatku wybrałam najgorszy, możliwy dla nas moment na takie przemyślenia.

- Przepraszam. Mogłam się nie wtrącać.- przyznałam również siadając. Czarnowłosy popatrzył na mnie i westchnął.

- Nie masz za co przepraszać.- stwierdził z dalej wyczuwalnym gniewem.- Akurat ty zawiniłaś tu najmniej.- wyznał, po czym wstał i zaczął chodzić polanie.

A ja patrzyłam na niego czując, że to moja wina. Chciałam mu jakoś pomóc, ale nie miałam zielonego pojęcia, jak. Nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji, więc nie wiedziałam, jak powinnam zareagować.

- Wracajmy już. Jest późno, a ty na pewno jesteś zmęczona.- zaproponował czarnowłosy nagle pojawiając się przede mną i wyciągając w moim kierunku rękę dał znać, że mam wstać. Choć wydawało mi się to teraz niesamowicie absurdalne, podałam mu dłoń, a chwilę potem stałam już w naszej sypialni. Bóg kłamstw opadł na kanapę.

- Nie jestem zmęczona.- zaprzeczyłam siadając koło mężczyzny, a gdy ten objął mnie ramieniem, przełożyłam zgięte w kolanach nogi nad jego udami, dzięki czemu mogłam się do niego przytulić.

- Oczywiście.- odparł z lekkim uśmiechem, lecz jego wypowiedź pobrzmiewała sarkazmem.

- Nie wierzysz mi?- zapytałam podnosząc głowę z jego piersi i patrząc w szmaragdowe tęczówki. Mimo uśmiechu jego oczy zdradzały smutek.

- A wyglądam na takiego?

- Nie wiem, bo znów ukrywasz emocje.- odpowiedziałam poważniejąc. Mężczyzna lekceważąco przewrócił oczyma, jednak ja nie dawałam za wygraną. Usiadłam na kolanach Lokiego łapiąc z nim kontakt wzrokowy.- Jakie ma znaczenie to, co się stało?

Psotnik zacisnął usta w wąską kreskę, po czym odpowiedział.

- Może gdybym wtedy postąpił inaczej, to...

- Nie, skarbie, to było.- przerwałam mu naciskając na ostatnie słowo.- A jakie to ma znaczenie teraz? Kiedy jesteś królem? Kiedy masz dom, rodzinę. Kiedy jesteś wolny. Jakie to ma znaczenie?- powtórzyłam. Bóg kłamstw przez chwile milczał najwidoczniej nie wiedząc, co odpowiedzieć.

- Sentymentalne.- wyjaśnił w końcu, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.

- Nie wierze. W końcu udało mi się nauczyć cię zwracać uwagę na to, co czujesz.- stwierdziłam, na co Loki tylko prychnął.

- Chciałabyś.

- Twierdzisz, że się mylę?- zapytałam unosząc brew.

- Mylisz się i to bardzo.- potwierdził mężczyzna kładąc swoje dłonie powyżej moich kolan.

- Czyli nie ma to dla ciebie znaczenia. Więc dlaczego tak się tym przejmujesz?- zapytałam znów poważniejąc. Loki popatrzył na mnie zdziwiony, po czym pokręcił głową, a gdy znów spojrzał w moje oczy, dostrzegłam w nich to, do czego dążyłam od początku. Łobuzerskie iskry rozbawienia, które widziałam w nich zazwyczaj.

- Jesteś niemożliwa.- stwierdził ze szczerym uśmiechem Asgardzki bóg i ucałował moje czoło.

- Odezwał się lepszy.- mruknęłam również uśmiechając się do mężczyzny

_________________________
Uwaga!
Wattpad usunął mi połowę rozdziału, którą dodaję teraz. Nie wiem, jak jest u Was, ale jeżeli ktoś zobaczy, że w pewnym momencie tekst się powtarza, niech to proszę zignoruje. Niestety to się nazywa złośliwość rzeczy martwych. Czy jakoś tak.

A. J. Hallen

Bóg w krainie cieni || ZakończoneWhere stories live. Discover now