×35×

62.6K 3.9K 784
                                    

- Boże, Jason - przyłożyłam palce do czoła, starając się choć trochę zmiejszyć ten kurewski ból.

- Nie pierdol, boli mnie głowa - wymamrotał ciemnowłosy w poduszkę. Popatrzyłam na zegarek.

- Jason, do cholery - potrząsnęłam jego ramieniem, a on podniósł twarz z poduszki, patrząc na mnie z wyrzutem. Wyglądał strasznie. - Za godzinę mamy pierwszą lekcję.

- Aaa, spierdalaj, kochana. Nie idę - znowu zatopił twarz w miękkim puchu.

- A co ze mną? Nie chcę stracić kolejnego dnia.

- To idź - nieprzytomnie machnął ręką w kierunku drzwi. - Klucze zostaw...

- Pod wycieraczką - dokończyłam. - Jasne, Jasonku. Jak zawsze.

Wstałam z łóżka i odczekałam chwilę, aż ustąpi ból głowy i zawroty. Potem podeszłam do szafy i przeszukałam zawartość.

- Biorę twoją koszulkę - poniformowałam go.

- Którą?

- Tę z batmanem.

- A bierz sobie.

Doskonale znałam zawartość jego szafy. Wiedziałam, co mogę sobie od niego bezkarnie brać, a czego nie, bo kilkaset razy podawał mi dokładne wytyczne co do tego. Niektóre koszulki są dla niego zbyt ważne.
Mimo tego całego trudu, jaki włożył w doedukowanie mnie o zawartości swojej garderoby, dalej za każdym razem pyta, którą biorę koszulkę.

Pokręciłam głową, patrząc na tego zmarnowanego w tej chwili człowieka, wbitego w materac własnego łóżka, z policzkiem przyciśniętym do obślinionej przez siebie poduszki. Miał uchylone usta, spomiędzy których co jakiś czas wydobywało się chrapanie.

Poszłam do łazienki, żeby się szybko umyć przed wyjściem. Użyłam także mojej zapasowej szczoteczki, którą u niego trzymałam, i związałam włosy w warkocza. Potem jednak przeraziłam się swojego wyglądu, więc z powrotem je rozupuściłam i porządnie wyczesałam. Ubrałam jego koszulkę, podwinęłam sięgające prawie do łokci rękawy i znowu ubrałam wczorajsze spodnie. Z dolnej szafki pod umywalką, wyjęłam kilka kosmetyków do makijażu, które trzymam tu na wszelki wypadek.

Zakryłam cienie pod oczami, wytuszowałam rzęsy, a usta pomalowałam beżową pomadką.

Czyżbym słyszała gwizdy uznania?

Bez zbędnych pożegnań, wzięłam szybko plecak Jasona, żeby mieć w czym nosić książki i wyszłam z jego domu. Klucze standardowo zostawiłam pod wycieraczką i spokojnie ruszyłam na przystanek autobusowy. Chłopak mieszkał trochę dalej niż ja i piechotą nie zdążyłabym.
Usiadłam spokojnie na swoim miejscu, i czekałam. Po niecałych siedmiu minutach dojechałam na odpowiedni przystanek, więc wyszłam i poszłam w kierunku znajomego budynku, stworzonego przez samego szatana.

jason: zapomniałem życzyć ci miłego dnia, pszczółko ILY <3

Uwielbiam tego idiotę.

Ludzie patrzyli na mnie podejrzliwie, a ja odpowiadałam zmarszczeniem brwi. Kiedy ujrzałam na horyzoncie Niall'a, pomachałam mu wesoło.

Jego mimika twarzy - bezcenna.

Chłopak wpierw zmarszczył brwi, a następnie zmrużył oczy. Kiedy ogarnął, kto do niego macha, uniósł brwi i maksymalnie rozchylił usta.

Nim się zorientowałam, chłopak podbiegł do mnie i złapał moją twarz w dłonie, sprawdzając, czy nic mi nie jest.

- Jezu, Niall - wymamrotałam, mając ściśnięte przez niego policzki. Natychmiastowo je puścił.

- Chryste, ty żyjesz! Wiesz, jaką Harry zrobił akcję, próbując cię odnaleźć?

- Nie - masowałam zbolałe policzki - nie wiem. Dlaczego w ogóle miał mnie odnajdywać? Byłam u Jasona.

Opadły mu ramiona.

- Dlaczego obydwoje nie odpisywaliście?

- Umm no nie wiem - przyłożyłam palec do ust. - Mój telefon był rozładowany, jego się ładował...

- I to ma być powód?

- ... plus byliśmy pijani - dokończyłam.
Blondyn otworzył usta, żeby coś odpowiedzieć, ale popatrzył na coś, lub kogoś, zza mojego ramienia.

Odwróciłam się i od razu wpadłam na czyiś tors. Po drogich perfumach poznałam Stylesa, w momencie, kiedy jego ramiona owinęły się wokół mnie niczym macki.

Boże, przepraszam za niedodawanie rozdziału przez dwa dni. Przyjechał mój najlepszy przyjaciel z innego miasta i zapomniałam o obowiązkach m.in. takimi jak watt :/

A tak zmieniając temat, jak rozdział?

deal, Styles / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz