×17×

64.7K 4.2K 510
                                    

4/5 maratonu - sprawdź, czy przeczytałeś poprzedni

Zadzwonił dzwonek do drzwi, ale nie trudziłam się, żeby otworzyć.

Przeszłam do salonu z mokrymi policzkami i strumieniem łez, który dalej lał się z moich oczu i usiadłam na kanapie, tyłem do wejścia. Tępo wpatrywałam się w okno, a raczej niebo za nim.

Ktoś dalej się dobijał, aż w końcu chyba zauważył, że drzwi są otwarte.

- Mortez! - wrzasnął niski, zachrypnięty głos, ale ja nawet nie drgnęłam. Usłyszałam trzask drzwi frontowych i ciężkie, szybie kroki. Wszedł do salonu, poczułam jego obecność niedaleko za moimi plecami. - Co ty sobie wyobrażasz!? Wiesz, ile musiałem napracować się, żeby wybrnąć, dlaczego cię kurwa nie ma!? Dylan się patrzy, każdy się patrzy, a ja kurwa wmawiam im jakieś niestworzone historie, bo ty nie jesteś w stanie napisać pieprzonego sms'a, że dzisiaj nie będzie cię w szkole!

Zrobił jeszcze kilka kroków, a ja spuściłam lekko głowę.

- Przyjeżdżam do ciebie i kulturalnie kurwa dzwonię, ale nie jesteś w stanie mi nawet otworzyć. Choćby odrobina kultury, czy proszę o wiele? Znajduję twoje jebane nazwisko na dole i czekam na wyjaśnienia, a ty siedzisz na kanapie! Zajebiście po prostu!

Stanął tuż za moimi plecami i pociągnął mnie za ramię.

- Patrz na mnie, jak do ciebie mówię!

Nieco strachliwie odwróciłam się przodem do niego i uniosłam głowę. Zobaczyłam, jak w ułamku sekundy jego wyraz twarzy z wściekłej zmienia się w zmartwioną. Czerń jego oczu powoli zmienia się w troskliwą zieleń i już wiem, że choć bez kolejnych wyrzutów się obędzie, to będzie oczekiwał wyjaśnień.

Muszę wyglądać jak potwór, skoro nawet on się o mnie martwi.

Przerażający, osamotniony potwór w swoim naturalnym środowisku.

Obszedł szybko kanapę i kucnął przede mną, trzymając dłonie na moich kolanach, a ja schowałam twarz w dłoniach i znowu zaczęłam płakać. Usłyszałam szuranie i poczułam, jak jego dłonie znikają z moich kolan, za to materac kanapy ugina się pod dodatkowym ciężarem.
Poczułam niepewny dotyk w dole moich pleców, a pod wpływem emocji szybko przywarłam do ciała Harry'ego, tak jak niecałe sześć lat temu przywarłam do ciała babci w feralną, deszczową środę.

Nie wiedział i nie pytał. Zacieśnił ucisk swoich ramion wokół mojego ciała, a ja wypłakiwałam w jego koszulę wszystkie łzy, jakie miałam w sobie stłumione.

Wszystkie piękne chwile z rodzicami, które z nimi przeżyłam i wyobrażenia wszystkich, które mnie ominą, zlewały się w jeden, niespójny obrazek i już nie wiedziałam, co jest prawdą.

Jedyne, czego byłam pewna, że do końca mojego życia będę oczekiwała tego momentu sprzed pięciu lat, żeby wytrwać i ich przytulić.

Poprawiłam się w ramionach Stylesa i schowałam nos w jego szyi.

Wyobrażałam sobie, że na jego miejscu jest pięćdziesięcioletni dzisiaj mężczyzna.

Wyobrażałam sobie, co bym mu powiedziała w ten dzień.

Prawdopodobnie śmiałabym się z jego nielicznych zmarszczek oraz siwych włosów, mówiąc mu, że wygląda na dwa razy więcej, a on pojąłby żart i śmiał się razem ze mną, mówiąc, że wyglądem przypominam już jego matkę.

Ale pod koniec skończyłabym w jego ramionach, mówiąc mu, jak bardzo go kocham i jak bardzo życzę mu wszystkiego najlepszego.

Schowałabym się w jego ramionach i zapomniała o rzeczywistości, bo czułabym, że jestem na swoim miejscu.

Skończyłabym w tym miejscu maraton, ale mam wenę

deal, Styles / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz