×29×

66.6K 4.1K 715
                                    

Przytulaliśmy się tak jeszcze przez kilka minut, aż zdrętwiały mi nogi od stania. Zaczynało mnie to nudzić.

- Wejdziesz? - spytałam cicho, a on kiwnął głową, z twarzą schowaną w moich włosach. Odsunęłam się i wyjęłam klucze z kieszeni spodni.
Harry od razu po zamknięciu drzwi ułożył dłonie na moich brzuchu i przytulił tyłem do swojego torsu.

- Nie lituj się nade mną - ostrzegłam.

- Co? Znaczy, to nie jest litość, Mortez. Raczej coś w rodzaju współczucia.

- Takie rzeczy pokazują, jak słaby potrafisz być - wzruszyłam ramionami. - Naprawdę, łatwiej będzie nam, jak będziesz traktował mnie tak jak wcześniej.

- Okej - mruknął. - Jeśli tak ma być lepiej, to spokojnie mogę teraz przyznać się, że jestem kurewsko napalony.

Zaśmiałam się i wykręciłam się z jego uścisku. Potem pokierowałam się do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki. Styles pokierował się za mną i stanął naprzeciwko mnie, opierając dłoń o ścianę obok mojej twarzy.

- Nie chciałabyś się wygadać? - spytał, lustrując wzrokiem moją twarz.

- Nie byłeś przypadkiem napalony?

- Aktualnie moje potrzeby są nieważne. Dlaczego Jason nie przyszedł do ciebie w urodziny ojca, skoro wie o wszystkim?

- Prosiłam go o to, tak jak Dylana. Nie lubię czegoś takiego, wolę być wtedy sama - wzruszyłam ramionami.

- Za często wzruszasz ramionami, to jakiś tik? Wtedy sprawiasz wrażenie obojętnej, a możesz ujawnić jakieś emocje. To nie grzech - pogłaskał mój policzek, a ja przymknęłam oczy. Był w tym momencie taki troskliwy.

- Czemu taki jesteś?

- Jaki? - zmarszczył brwi.

- Taki... potulny. Szczerze, nie pasuje mi coś takiego, nie do ciebie. Wiedziałam, że powiedzenie ci nie wyjdzie na dobre - fuknęłam do siebie, spuszczając wzrok na swoje dłonie trzymające szklankę. Złapał mój podbródek i nakierował z powrotem na siebie.

- Daj spokój i po prostu bądź w tym momencie szczera - przewrócił oczami. - Obiecuję, że jeśli dzisiaj powiesz, co leży ci na sercu, to jutro będę twoim starym Stylesem.

Szczególnie zwróciłam uwagę na słowo "twoim". Od kiedy on był niby mój? Mimo mojej dezorientacji, nie zwróciłam na to uwagi brunetowi.

- Obiecujesz?

- Słowo harcerza.

- Taki bad boy jak ty nie mógłby być harcerzem - parsknęłam, a on uśmiechnął się, przytakując. - Na paluszek?

- A co to za obietnica?

- Jezus, co ty, dzieckiem nie byłeś? - jęknęłam z frustracją. - Podaj mi rękę.

Zdezorientowany, podał mi swoją wolną dłoń. Zgięłam wszystkie palce, poza ostatnim, małym. Złączyłam go ze swoim i potrząsnęłam lekko dłońmi.

- Co to za idiotyczna obietnica? - prychnął, dalej trzymając mój palec swoim. Chrząknęłam i zabrałam swoją dłoń.

- Najlepsza obietnica ever, Styles.

- Cokolwiek.

- To jak? Obiecujesz na paluszek?

- No obiecuję - westchnął i znowu wystawił swój mały palec, a ja radośnie nim potrząsnęłam. - Gdzie chcesz mi się zwierzyć? Kanapa, przy stole czy na łóżku?

- Po pierwsze, to brzmi bardzo dwiznacznie - poruszył zabawnie brwiami. - Mam lepszy pomysł - zlustrowałam wzrokiem jego sylwetkę. - Dobrze, że jesteś ciepło ubrany.

- Gdzie idziemy?

- Zobaczysz.

Poszłam do pokoju i ubrałam bluzę od Stylesa, a potem wróciłam i poszłam do przedpokoju.

- Moja bluza?

- Taa, wygodna jest.

Wmawiałam sobie, że nosiłam ją tylko dlatego.

deal, Styles / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz