×10×

69.9K 4.4K 1.4K
                                    

Przyszłam następnego dnia do szkoły w bluzce, którą dostałam od Stylesa, i tych samych czarnych rurkach. Na stopy nałożyłam czarne skórzane sztyblety, i ogólnie podobał mi się mój dzisiejszy wygląd. Niby nic nie powinno do siebie pasować, ale razem tworzyło spójną całość.

Tak jak tatuaże Stylesa. Uśmiechnęłam się pod nosem na tę myśl.

- Mała - zawołał na korytarzu brunet tak, żeby Dylan zwrócił na nas uwagę. Boonie też popatrzyła na nas, jak przytuliliśmy się na powitanie.
Chłopak zwyczajowo pocałował mój policzek.

- Dzisiaj wpadnij do mnie - powiedział. - Musimy omówić kilka rzeczy.

Przytaknęłam, gryząc się w język, żeby powstrzymać jakiś złośliwy komentarz. Uniósł brwi.

- A co z jakąś ripostą w moim kierunku? - spytał.

- Oh mam cały arsenał - powiedziałam. - Ale staram się być milsza.

- Daj spokój - uśmiechnął się. - Twoje riposty są nawet zabawne. Wczoraj raczej chodziło mi o zachowanie suki, a nie takie komentarze.

Wypuściłam powietrze.

- Jak dobrze.

- Więc? - ponaglił mnie.

- Nah, teraz to nie będzie pasowało do sytuacji - wzruszyłam ramionami. - Zresztą zaplanowane riposty nie są takie dobre. Dlatego twoje nie są takie zabawne.

Przekrzywił głowę.

- Huh, tak, tęskniłem za tym.

Uśmiechnęłam się sztucznie.

- A ja za twoją twarzą nie bardzo.

- To już nie miało sensu - zachichotał.

- Taki duży chłopiec, a chichocze jak napalona siedmiolatka, kto by pomyślał...

- Dobra, stop - złapał mnie za ramię, a ja wywróciłam oczami. Jednak na naszych twarzach dalej czaiły się rozbawione uśmiechy.

Styles objął mnie ramieniem i schylił się do mojego ucha.

- Co masz pierwsze? I zachichocz.

- Ale wtedy będą myśleli, że jesteś zabawny. A to nieprawda.

Harry oparł czoło o moje ramię i zaczął się śmiać.

- Już wykorzystałaś dzienny limit obrażania mnie, przestań Mortez.

- Mogłabym teraz powiedzieć, że wykorzystałam dzienny limit oglądania twojej twarzy bez odruchu wymiotnego, ale oczywiście nie mogę - westchnęłam z udawanym żalem, a Harry dalej się śmiał. - A odpowiadając na twoje pytanie, mam teraz literaturę.

Popatrzył na mnie i uniósł kącik ust do góry.

- Literatura ssie.

- Sam ssiesz - odpyskowałam. - Literatura jest najciekawszym przedmiotem w tym piekle.

- Jakim piekle? Przecież ja tu jestem.

- Błagam, znam wystarczająco dużo powodów, nie musisz mi dokładać kolejnych - jęknęłam, a on dalej się śmiał.

- Błagam, przestań już!

Uniosłam dłonie w geście poddania się, a on wziął głęboki oddech w celu uspokojenia się po ataku śmiechu.

- Swoją drogą, do twarzy ci w moich rzeczach. Świetnie w tym wyglądasz.

Zarumieniłam się.

- Dziękuję.

Od kiedy uruchomił się we mnie ludzki odruch, że podziękować!?

Styles jedynie wzruszył ramionami. Zadzwonił dzwonek, a on pożegnał się ze mną pocałunkiem w policzek.

Poczułam się dziwnie. Pierwszy raz spędziłam ze Stylesem dwanaście długich minut, w czasie których nie miałam ochoty zadźgać do cyrklem z wymiennymi rysikami.

Kurdę, mój pierwszy raz z Stylesem, brzmi nieźle.

- Ah, i Mali!

Znowu popatrzyłam na bruneta, który zawrócił w moim kierunku. W ręce trzymał telefon.

- Chyba czas zapisać sobie nasze numery, huh?

Podał mi swój telefon, a ja wstukałam tam swój kontakt. Następnie oddałam mu jego własność, a on wpisał nazwę i puścił mi sygnał.

Zapisałam go sobie w telefonie zwyczajnie, jako "Styles".

- Dzięki, Mortez - jęknął, zobaczywszy nazwę w moim telefonie.

- Dla mnie zawsze pozostaniesz Stylesem - wzruszyłam ramionami.

- A co z jakimś tandetnym zdrobnieniem?

- A co, wolisz "bae"? - prychnęłam. - "mój boy" i serduszko do tego? A może "Love"?

- Okej, zrozumiałem - uniósł ręce w górę. - Jestem Styles.

DWA DNI BEZ ROZDZIAŁU, CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE?
Liczę na jakieś komentarze co do polsatowości - halo, przecież już jej praktycznie nie ma!

deal, Styles / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz