×28×

64.5K 4.6K 2.2K
                                    

Poczułam się oczyszczona.

Wypowiedzenie/napisanie tylu rzeczy naraz sprawiło, że poczułam się lepiej. Jakby zniesiono ze mnie część problemów.

Wyżalanie się ludziom czasem się przydaje.

Po tym wszystkim myślałam, że raczej się popłaczę, albo totalnie załamię. Wbrew moim oczekiwaniom, byłam spokojna i nawet radosna.

Zachciało mi się pójść do kina. Na jakąś tanią, amerykańską komedię. Lub cokolwiek innego. Po prostu chciałam siedzieć jak ostatni bezmózg, wpatrzona w wielki ekran przede mną.

A że ja zawsze spełniam swoje zachcianki, to pokierowałam sie do centrum handlowego. Pogoda była zbyt ładna, aby zmarnować ją na autobus.

Po trzydziestu minutach stałam w kolejce do kasy. Rzeczywiście zdecydowałam się na amerykańską komedię dla ludzi z IQ poniżej normy.
Kupiłam serowy popcorn i wodę, a następnie poszłam do odpowiedniej sali.

Film był tak słaby, że nawet nie zapamiętałam tytułu. Błagam, filmy, w których pierwsza scena to przyłapanie przez matkę swojego syna na masturbacji - takie filmy nie mogą być dobre!

Co nie zmienia faktu, że śmiałam się z nawet najgłupszych żartów. Po prostu to było już na tyle głupie, że nie mogłeś się nie śmiać. Żałośnie zabawne.

Seans trwał prawie dwie godziny, i nim się zorientowałam, było wpół do dwudziestej. Mimo wszystko, i tak wróciłam piechotą. Obserwowałam przyrodę, i zupełnie zapomniałam o bożym świecie.

Dochodziła dwudziesta, kiedy w końcu wjeżdżałam windą do swojego mieszkania. Czułam się trochę zmęczona, ale dalej to wszystko było spokojne.

Zbyt spokojne, jak się okazało.
Kiedy wysiadłam, usłyszałam walenie w drzwi. Co najgorsze - do mojego mieszkania.

Zmarszczyłam brwi i chciałam zobaczyć, kto tak się dobija, kiedy usłyszałam krzyk:

- Mortez, jeśli coś ci się stało, to sobie tego nie wybaczę! Otwórz te cholernie drzwi!

Podeszłam do rozwścieczonego bruneta. Nie zwrócił na mnie uwagi nawet wtedy, kiedy stanęłam tuż za jego plecami.

- Harry? Co ty tu robisz? - spytałam spokojnie, a wysoka sylwetka szybko odwróciła się w moim kierunku.

Zanim zdążyłam coś jeszcze powiedzieć, porwał mnie w swoje ramiona. Ściskał mnie tak mocno, że brakowało mi oddechu.

- Mali, nic ci nie jest, Bogu dzięki - szeptał w moje włosy. Zdecydowałam się na najbardziej odpowiednią w tamtym momencie rzecz - objęłam go rękoma wokół pasa i zaczęłam uspokajająco gładzić jego plecy. - Przeczytałem twój list i jezu, tak strasznie cię przepraszam. Przyjechałem do ciebie, ale nie otwierałaś. Bałem się, że coś sobie zrobiłaś, więc zacząłem cię szukać. Byłem nawet na moście, ale nigdzie cię nie było - ujął moją twarz w dłonie, kciukami gładząc moje policzki. - Tak strasznie się martwiłem. Gdzie się podziewałaś?

- Byłam w kinie. Nic nadzywczajnego - odpowiedziałam. - Dlaczego szukałeś mnie na moście?

- Jakbyś chciała, no wiesz... - przygryzł wargę. Nie chciał jednoznacznie odpowiedzieć, a mi zajęło kilkanaście sekund zrozumienie, co miał na myśli. Jęknęłam.

- Daj spokój, miałam pięć i pół roku na popełnienie samobójstwa, gdybym chciała, już dawno skorzystałabym z okazji - przewróciłam oczami, a on znowu mnie przytulił.

- Nawet tak nie mów - zagroził.
Kiwnęłam głową i przytuliłam policzek do jego ciała. Wyczułam, jak cholernie mocno i szybko bije mu serce. Wsłuchiwałam się w ten dźwięk.

- Ale ci wali serce - szepnęłam.

- A tobie by tak nie biło, gdybyś przez ostatnie trzy godziny martwiła się o osobę, na której ci zależy?

Nawet nie wiecie, jaką motywacją są wasze komentarze ❤ Dziękuję wam z całego serca, bo to one napędzają mnie do szybszego tworzenia tego opowiadania💞

deal, Styles / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz