46. Bal. Część 1.

6.5K 286 3
                                    

Obudził mnie Simon. Wparował do mojego pokoju i bezczelnie mnie obudził.

- no szybciej!

- ale bal jest wieczorem! Nie musiałeś mnie budzić! 

- ale nudzi mi się! 

Tak... to cały on...

~•~

-pięknie wyglądasz -powiedział Simon
- tak jasne... wyglądam jak jakaś...- nie pozwolił mi dokończyć bo zakrył mi ręką usta

- może choć raz w życiu w siebie uwierzysz? 

Na to stwierdzenie przewróciłam oczami. Ja pięknie? Tak... spuściłam wzrok na podłogę, a później na moją sukienkę. Może sukienka była piękna, ale nie ja. Simon ma rację. Ja w siebie nie wierzę, ale nie potrafię. Po prostu nie potrafię...

-hej, rozchmurz się. Idziemy na tańce!- uśmiechnęłam się, ale nic nie odpowiedziałam. Muszę przeżyć ten wieczór. 

Zamknęłam pokój i wyszliśmy. Nie zadzwoniliśmy po taksówkę, bo sala była tylko parę przecznic dalej i jak to Simon powiedział:  trzeba zostawić pieniądze na piwo. Ta...
Weszliśmy na salę. Była ona bardzo duża i przestronna. Balony były zawieszone po kątach i inne ozdobniki. Stoliki z napojami i z jedzeniem stały w rogach sali. Duża scena była pod ścianą, ale ona właśnie przyciągała najwięcej uwagi. Jak na tą godzinę było bardzo dużo ludzi. Ponad połowa sali była zapełniona ludźmi.

- to jak? Podoba się?

- wygląd?  Tak Czy chcę już wracać?  Tak

-nie przesadzaj,  obiecałaś, że się zabawisz

- wiesz... czasami obietnice można złamać - spojrzał na mnie karcącym wzrokiem, na co przewróciłam oczami.

Nie potrafię się nawet bawić jak inni.
Chcę stąd jak najszybciej uciec i położyć się w ciepłym łóżku. Czy tak dużo oczekuję? Simon złapał mnie za rękę i przeprowadził przez tłum ludzi by dotrzeć do stolików, których wcześniej nie zauważyłam.  Usiadłam na jednym z krzeseł.

- przynieść ci coś?

- sok- już otwierał usta by coś powiedzieć, ale byłam szybsza- bez alkoholu. Najlepiej pomarańczowy.

- zaraz wrócę - powiedział i odszedł.

To była idealna okazja by uciec.
Ale może chociaż za dobre zachowanie pójdziemy szybciej? W co ja wierzę... będzie mnie tu trzymał tak długo dopóki nie padnę z nóg...
Przede mną usiadł jakiś chłopak. Tak na około był starszy ode mnie o 2 lata. Miał ciemne włosy, może i nawet kasztanowe. Był bardzo przystojny, choć nie tak bardzo jak Brian. Boże kobieto tylko o tym myślisz?! 

- co taka ładna dziewczyna robi tutaj sama?

- czekam na kogoś

- to może chociaż jeden taniec ze mną zatańczysz? 

- mówiłam, czekam na kogoś - podkreśliłam słowo czekam. Jest tu wiele innych dziewczyn więc wcale nie musiał wybierać mnie.

- no nie daj się prosić - błysnął swoimi śnieżnobiałymi zębami.

- nie możesz się ode mnie odczepić?  Czy to takie trudne zrozumieć, że nie chce mi się z tobą gadać? -  no może troszkę za dużo powiedziałam, ale już nie mogłam wytrzymać. Jak można być tak upierdliwym?! w tym czasie zawołał go ktoś, bo wstał i powiedział mi na odchodne

- nie wiesz co tracisz- na te słowa prychnęłam. Dupek.

- nie wierzę, na chwilę cię zostawić a ty już masz przy sobie kilku adoratorów - zaśmiał się Simon, gdy wrócił z kubeczkami - który wybierasz?- dał mi przed sobą dwa kubeczki- jeden jest z alkoholem drugi bez. Który wybierzesz tak ten wypijesz- spojrzałam na niego jak na idiotę

- a jeśli mnie oszukałeś i w dwóch jest alkohol? - wzruszył ramionami, a ja powoli wybrałam jeden z kubeczków i spojrzałam na niego. Na jego perfidnej twarzy widniał uśmieszek. Zrozumiałam, że to był podstęp, dlatego przesunął bliżej kubeczek bezalkoholowy- idioto!

- to ty wybrałaś! - podniósł ręce w geście obrony. Mówiłam, że to idiota?- układ to układ musisz to wypić

- będziesz mnie wlókł do pokoju- wzruszył na to ramionami. Jednym duszkiem wypiłam zawartość kubeczka. Policzę się z nim. Tak.

- to teraz pójdziemy potańczyć! 

On mnie wykończy. Psychiczne i fizycznie. 

Just Stay Where stories live. Discover now