37.,,Masz rację...,,

7.6K 333 14
                                    

*Z jednego spotkania wyrosła nienawiść...
Po kilku spotkaniach nastała nieodwzajemniona miłość.*

Wróciłam ze sto razy lepszym humorem. Prawie cały dzień spędziliśmy razem. Dowiedziałam się kilku rzeczy o nim a on o mnie. Nigdy nie miałam przyjaciela, teraz czuje, że mogę go zyskać. To mnie trochę trzyma na duchu.
Nigdy nie sądziłam, że jakakolwiek przeprowadzka, zmiana środowiska pomoże zyskać mi tak dużo. Mam przyjaciółkę i przyjaciół.
Czego chcieć więcej?
No tak... by on mnie nie dręczył.

Wchodziłam po schodach szukając w torebce klucza od pokoju. Gdzie ten cholerny klucz!
Jak tylko go znalazłam ucieszyłam się w duchu, podniosłam głowę i go upuściłam. Przede mną stał Brian. Nie potrafiłam wyczytać jego emocji. Stał tak jakby oczekiwał ode mnie jakiejkolwiek reakcji.
Niestety musiałam go rozczarować. Nie odezwę się do niego.
Schyliłam się po klucz, chciałam go podnieść wejść do pokoju i zapomnieć. Jednak Brian okazał się szybszy. Chwycił klucz i schował go w kieszeni.

- oddaj go- powiedziałam i wystawiłam przed nim rękę. Nie mam zamiaru się z nim kłócić.

- oddam ci jeśli ze mną porozmawiasz- zarządał.
Jeszcze czego! Chyba sobie ze mnie kpi! Nie rozumiem jego zachowania, co on chce przez to uzyskać? Chce żebym bardziej cierpiała?! Ta sytuacja była jednoznaczna, z czego się będzie tłumaczył? Nie chciał? Wolne żarty...

- kpisz ze mnie? Mam z tobą rozmawiać, bo nie potrafiłeś...- nie dał mi dokończyć ponieważ, przyłożył mi dłoń do ust.

- chce byś mnie wysłuchała

- jesteś śmieszny, nie musisz oddawać mi kluczy. Jeśli będzie to cena za wysłuchanie ciebie to mogę kilka lat spać gdzieindziej- prychnęłam, co on sobie myśli? Że mnie tym przekupi? Mam go dość. Odwróciłam się i odeszłam, wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić do Simon'a

- zachowujesz się jak dziecko- złapał mnie za ramię, wyrwałam się i wybrałam numer Simon'a. Po pięciu sygnałach odebrał

-halo?

- cześć Simon, mogłabym u ciebie zanocować?

- jasne a co się...- nie dane było mu dokończyć bo pan wielka niezdecydowaność zabrał mi telefon.

- co ty robisz?!- zaczęłam krzyczeć na niego i próbowałam odebrać swoją własność. Nie dość, że klucze to i jeszcze telefon!

- nie będziesz spała u jakiegoś faceta!

- to moja sprawa! Nie powinno cię to interesować!

Po tych słowach, jego oczy ściemniały. Chyba go wkurzyłam. Przybliżył się do mnie o kilka kroków i prawie że warknął.

- masz rację, mam to gdzieś, nie interesuje mnie to. Życzę ci miłej nocy.- ostatnie słowa wypowiedział z pogardą. Wziął moją rękę i z gniewem włożył mi klucze oraz telefon do ręki. Spojrzał na mnie ostatni raz i odszedł. Mój telefon dał o sobie znać.

- przepraszam cię nie musisz przyjeżdżać- uprzedziłam go
- napewno? Co tam się działo?

- jutro ci wszystko wyjaśnie, jestem zmęczona

- w parku?

- jasne

Rozłączyłam się, otworzyłam drzwi i powaliłam się na łóżko.
Nie miałam siły się ruszyć, więc w ubraniach poszłam spać.

Just Stay Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα