Rozdział 50

304 25 1
                                    

Charlie

Przyszliśmy do domu po 2 godzinach.

- Przyszliśmy!- krzyczalem z dołu. Nie dostawałem odpowiedzi pobiegł do góry ale i tam jej nie znalazłem.- Nie ma jej.

- Może poszła na spacer. Spokojnie.

- Dobra.

*****

- Jest już 1:30 a jej dalej nie ma !- zacząłem panikować! - A co jeśli jej się coś stało! Ktoś ja pobił albo zrobił coś innego. Wrzucił do rzeki , albo zabił!

- Nawet tak nie mów! - Martyna również się załamała.

- Uspokujcie się - Leo próbował.- Charlie może idź się zdrzemnij? Weź prysznic...

- Nie, ja zostaje.

- Charlie proszę...- Martyna nalegala ale w końcu się zgodziłem. Poszedłem do góry.

Leo

Szliśmy ciemnymi uliczkami i szukaliśmy jej lecz... niestety. Zrezygnowani szliśmy do domu. Gdy byliśmy już blisko domu a raczej przed, przed nami ukazała się klulejaca i wolno idącą sylwetka. Dokładnie jej nie widzieliśmy. Usłyszałem ciche Leo i zrozumiałem kto to. Moja Megii. Juz miała się przewrócić ale szybko ją złapałem.

- Jestem - wziąłem ja na ręce. Zaprowadziłem ja do domu i położyłem na kanapie. Gdy Martynka włączyła światło zaniemowilem. Pełno krwi i ran, potargane spodnie i koszulka, i pełno siniakow. Oczy miała podkrazone z płaczu.

- B..ol. .I - mówiła przez płacz.

- Co się stało ? -kuclem kolo niej.

- Szłam.. sobie. ..sobie spokojnie gdy ktoś nagle chwycił mnie za rękę i wpakował do auta. Wywiuzl mnie gdzieś . Związał i pobił...
- Nie mogę jej zanieść do jej pokoju bo tam śpi Charlie.- mówiłem szeptem do Martyny- zaniose ja do mnie a my będziemy spać tu. - Jak powiedziałem tak zrobiłem. Wziąłem ręcznik i pomoczyłem go. Usiadłem kolo mojej sis i zacząłem wycierać jej rany. Były wszędzie, duże , małe. Gdy to już zrobiłem i chciałem wychodzić znowu usłyszałem moje imię.

- Tak?

- Czy możesz tu ze mną zostać ? Przynajmniej do kiedy nie zasne lub gdy mi się polepszy?

- Dobrze- położyłem się koło niej.

- Możesz coś dla mnie zrobić? Nie mów o tym Charliemu. Boje się ze jego psychika nie wytrzyma...

*****

- Dzień dobry wszystkim- powiedział Charlie gdy z Martyną siedziałem na dole i szykowałem kanapki. Miał podkrazone oczy. Widać że nie spał i .... płakał?

- Hej- powiedziałem.

- Ja idę do sklepu. Jutro wigilia- powiedziała Martyna i wyszła.

- A czy... ona wróciła?- zobaczyłem błysk nadzieji w jego oczach.

- Em.. nie - składał em. Błysk w jego oczach zgasł.

- Ah... Okej. - poszedł do góry.

Hania

Musiałam iść do ubikacji. Dziś czułam się lepiej więc mogłam sama się utrzymać. Otworzyłam drzwi do łazienki. Ujrzałam Charliego nad umywalką( stał tyłem do mnie). Chciałam się cofnąć by mnie nie zobaczył lecz coś mnie zatrzymało. Coś co robił... A dokładniej trzymał w ręku zyletke. .. ciął się.

- Charlie odloz to. ..- stanęłam bliżej. Szybko się odwrócił i spojrzał mi prosto w oczy... Płakał. Ja tez zaczęłam. Popatrzyłam na jego rękę. Była cała w krwi a na niej napis Niemożliwe. Pocalowalam ranę i mocno się do niego przytuliłam.

-Myślałem ze nie żyjesz. ...

★+ KOMENTARZ= NEXT

Four Friends // Bars And MelodyWhere stories live. Discover now