Rozdział 35

363 26 1
                                    

*dwa dni później*

Do pokoju w leciał jak opętany Charlie a za nim Martyna.
- Ej ludzie co się stało! - podbiegł do naszych łóżek.
- Czemu nic nie powiedzieliście!- wtrąciła się Martyna. Pomyślałam że się podniose ale stwierdziłam że to będzie bardzo boleć i lepiej zostane w pozycji leżącej.
- Chcieliśmy naprawę... ale tu nie możemy używać telefonów.
- A tak w ogóle co się stało?
- Spałam sobie smacznie u Leo gdy usłyszeliśmy hałas. Bardzo się przestraszylismy. Do pokoju wszedł jakiś mężczyzna. Potem zemdlałam. Facet podpalił dom i uciekł. Leonarde wziął mnie na ręce i uciekł z płonącego budynku.- wzdychlam i popatrzyłam się na słodko śpiącego Leo.
- Co robiłaś w nocy u Leo!?!? Czyli jednak zdradzasz mnie z nim!?!? Ja mu pokaże. ..- podszedł do Leo i chwycił go za łokieć. Leo piszą z bólu.
- Stary! Puść mnie. To boli.- krzyknął mój brat.
- Trzymaj się od niej z daleka. Zrozumiałeś.
- Ale.... Ale ...
Martyna popatrzyła się na mnie. Po kiwalam głową na nie. Wiem co chciała mi powiedzieć " Czy to prawda?" Nie wytrzymałam napięcia. Wstałam z wielkim bólem. Nawet kroplówka mi się odłączyła. Lekko upadłam na jedno kolano.
- Charlie! Zostaw go! To jest mój brat!- krzyknąłam. Zapanowała wielka cisza. Martyna i Charlie byli w szoku.
- Co...- usiadł na łóżku i chwycił się za głowę. Martyna pobiegła do mnie i pomogla mi wstać. Zawołała pielęgniarkę by podłączyla mi spowrotem kroplówke.
- Was już proszę o wyjście - pielęgniarka zwróciła się do naszych przyjaciół.

Four Friends // Bars And MelodyWhere stories live. Discover now