| 1.22 | To może się źle się skończyć

1.7K 161 3
                                    

W dniu imprezy przyjechałem do Louisa trochę wcześniej, by pomóc mu z przygotowaniem domu przed jej początkiem. Nie było rozdawanych zaproszeń, dlatego nastawił się na ogromną ilość osób, co oznaczało, że to będzie kolejne wydarzenie warte zapamiętania, bo takie właśnie były imprezy, gdy Tomlinson je organizował, a robił dość często, więc był dość znany w otoczeniu. Wykorzystywał każdy weekend lub nawet dzień w środku tygodnia, gdy jego matka z siostrami wyjeżdżały do Doncaster w sprawach rodzinnych, bez Louisa, któremu po prostu nie chciało się ruszać taki kawał od domu, i mówiąc szczerze, rozumiałem to, bo zazwyczaj sam należałem do okropnych leni.

Biorąc z garażu tyle alkoholi, ile byłem w stanie zmieścić w rękach, wszedłem do kuchni z przygryzioną wargą, gdzie rozłożyłem szklane butelki oraz puszki na blacie tuż przy lodówce, która była już pełna różnego picia. Co chwilę przyłapywałem się na myśleniu o Jasie, a to sprawiało, że czułem dziwne odrętwienie, podekscytowanie i stres. Nie mogłem się doczekać naszego spotkania, to fakt, naprawdę tego chciałem, ale bałem się, że ktoś może zniechęcić go do mnie, psując przy tym całą atmosferę, która byłaby między nami dobra.

Przeszedłem przez łuk wchodząc do salonu, gdzie miałem nadzieję spotkać Louisa, który poradziłby coś na moje obawy, jednak tego nie było tutaj, dlatego z ciężkim westchnięciem klapnąłem na skórzaną kanapę. Przejechałem powoli dłonią po lewej połowie swojej twarzy, rozglądając się po przygotowanym już pomieszczeniu. Nie potrafiłem się skupić na normalnych rzeczach, choćby odkurzaniu, co za chwilę powinienem zrobić, moje myśli wciąż dopływały do Jonathana, mimo że musiały przebyć drogę pod prąd. Musiałem się opanować i zająć właściwymi na ten czas rzeczami, ale po prostu byłem zbyt przejęty, naprawdę chciałem wypaść dobrze przy chłopaku, który mi się podoba, choć umysł podpowiadał mi, że nie jest kimś, kto w pełni zawraca moją głowę, mógł mieć rację, jednak starałem się zbyć tę informację, ponieważ to właśnie z Jacem chciałem spędzić ten wieczór. Po prostu.

Miałem nadzieję, że tutaj trafi, uparł się, by przyjechać sam, ponieważ nie chciał zawracać mi głowy ze względu na to, że nie mam prawa jazdy ani samochodu. Próbowałem go przekonać, że nie jest dla mnie problemem przyjechać pod jego dom byśmy razem mogli się udać na imprezę, jednak on był nieugięty, bardziej ode mnie, i po prostu nie miałem szans w wygraniu w tej sprawie.

- Co z tobą, kolego? - Louis wszedł do salonu z dwoma szklankami, wypełnionymi jakimś alkoholem, na który prawdę mówiąc nie miałem dziś ochoty, jednak powinienem się napić na rozluźnienie i mniejszy stres - Hm? - Na jego twarzy było wymalowane zaciekawienie i lekki niepokój, wiedział że potrafię wpakować się w różne gówno. Oj, oboje o tym wiedzieliśmy. Ale Jace był w porządku chłopakiem, a nie dupkiem, na którego trafiłem w zeszłym roku. Nie chciałem przechodzić tego samego i wiedziałem, że z Jonathanem tak nie będzie, widziałem zawsze szczerość w jego oczach, i to naprawdę mi się podobało.

- Jestem taki zestresowany, Lou - jęknąłem prostując się odrobinę, by było mi wygodniej - Jace jest naprawdę świetny i nie chcę, by coś zepsuło nasze spotkanie - Tomlinson usiadł obok z jedną wyciągniętą ręką w moją stronę. Uśmiechnąłem się wdzięcznie i wziąłem od niego szklankę, zaraz potem pijąc wszystko na raz i wywołując tym po chwili cichy śmiech przyjaciela. Spojrzałem na niego pytająco, odkładając szkło na stolik do kawy. Pokręcił głową.

- Za bardzo przejmujesz się tym wszystkim - kiwnął na opróżnione naczynie przez chwile na nie patrząc, po chwili jednak przeniósł z powrotem swoje oczy na mnie - Dogadujecie się i lubicie, a to jest naprawdę ważne, nie możesz być takim sceptykiem, perełko - powiedział z odrobinę wrednym, wiedział że nie lubię, gdy nazywał mnie jakimiś pieszczotliwymi przezwiskami. Otrzymał ode mnie kuksańca w ramię, na co jego usta ponownie opuścił cichy śmiech. Uniósł ręce w geście obronnym - Dobra, dobra, już nie będę - wyszczerzył się, a wtedy wywróciłem oczami - Wracając... będzie wszystko dobrze, zobaczysz - wzruszył ramionami i napił się trunku ze szklanki, którą trzymał mocno zaciśniętą w dłoni.

- A on będzie? - mruknąłem przyglądając się przyjacielowi. Ten uniósł brwi przez chwilę gapiąc się na mnie w zdezorientowaniu, jednak potem wydał z siebie długie " aaa" unosząc odrobinę głowę.

- Tak, Zayn ma się pojawić - oznajmił mi w końcu, co wywołało u mnie grymas. Nie chciałem na niego wpaść po ostatniej sytuacji w KFC, czułem wyrzuty sumienia za pytanie, które mu wtedy zadałem, mimo że nie powinienem. Chciałem wiedzieć o co chodziło z zakochanie Zayna, by lepiej go zrozumieć, dlatego spytałem o to Louisa, który po tym zaczął inaczej się zachowywać, mówiąc żebym odpuścił i więcej nie poruszał tego tematu. To było dziwne, jednak nie chciałem w tym myszkować, bo rzeczywiście to nie było moją sprawą.

- Cholera - wymamrotałem pod nosem niezadowolony z tego, co usłyszałem.

Czułem, że to może się źle się skończyć.

------------------------------------------------

Przepraszam za kilka dni zwłoki,
ale nie mogłam dodać niczego wcześniej przez mnóstwo nauki ( technikum to szkoła przetrwania 😂 ). I przepraszam za tak krótki rozdział, nie byłam w stanie napisać więcej, poza tym dłuższe rozdziały piszę mi się źle, więc zostanę przy krótszych.
Kolejny dodam najprawdopodobniej jutro x

Lost Boy ✔ | ZiallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz