Rozdział 44

412 45 1
                                    

-Pan Janik (sims4) i pani Mikusia z mocha latte oraz carmel frappuccino!

Podchodzimy do kasy.

-Jaś Dąbrowski?!

*

Tłum piszczących dziewczyn rzuca się na Jasia. Parskam śmiechem.

-Mogę selfie? Jasiu!!! Dasz mi autograf? Jasiu zrobimy sobie zdjęcie? Jaś kocham cię! Mogę autograf? Podpiszesz mi się na ręce? Żółwiku!!! - piszczą wszystkie na zmianę, a ja dziwię się, że jeszcze je słyszę, takie piski słyszą tylko delfiny.

Każda z nich ma pięć kilo tapety na twarzy (no dosłownie, jakby im ktoś dotkął palcem twarzy, to by mu się tak palec zapadł w to), tipsy na pół metra i wszystkie co chwilę poprawiają włosy.

-Em, Jasiu? - pyta najbardziej pomalowana z nich, żując gumę.

Ma czarne, idealnie proste włosy, bardzo obcisłe, złote legginsy i czarną, również mega obcisłą kurtkę. Spod makijażu nie widać jej nawet skrawka twarzy. W jednej ręce trzyma wielką torebkę, a w drugiej telefon z etui wykładanym kryształkami.

-Tak? - pyta Jasiek.

-Co to za szmata? To twoja... eghkem...? - długim tipsem wskazuje mnie.

Po prostu mam dość. Odwracam się na pięcie i odchodzę.

-I bardzo dobrze! Won od Jasia, szmato! On jest mój! - drze się za mną dziewczyna.

-Zamknij się! Widzisz, co zrobiłaś?! To moja przyjaciółka!! - słyszę krzyki Janka - Mikusia!!! DOMI!!! DOMI ZATRZYMAJ SIĘ!!!!!!

Łzy płyną z policzka do rękawa,
Masz do mnie pretensje, choć postanowiłaś odejść
Wciąż piszesz do mnie 'kocham cię'
Dwa słowa, dzięki którym oddychasz.

Wpadam do łazienki. Zamykam się w kabinie, siadam na klapie toalety i podciągam nogi pod brodę.

-Domi!

Głos Jasia. Podchodzi do kabiny. Dokładnie tej, w której jestem.

-Kochanie, przepraszam za nią. Nie przejmuj się nią. Nie wiem kim jest, ale moje fanki się tak nie zachowują. Proszę, otwórz drzwi.

Odpowiadam mu ciszą. Nie chcę, żeby widział mnie w takim stanie. Słowa dziewczyny sprawiają mi wielki ból. Nawet obce mi osoby wiedzą o mnie wszystko. Jestem niczym.

Wyciągam z torebki malutki nożyk, wyjęty z temperówki* kilka miesięcy temu. Dlaczego wciąż go noszę? Nawet o tym nie pamiętałam.

Robię maluteńką kreskę na nadgarstku. Delikatnie. Nie chodzi o to, żeby się pociąć, żeby poszpanować. Ból w jakiś sposób mnie uspokaja. Sprawia, że inne emocje pozostają w tyle.

Myślę, że za bardzo pokochałam ból, żeby się z nim rozstać.

*wiem, że z tym słowem nasza Polska ma odwieczny problem, więc jeśli nie temperówka, to może strugaczka lub ostrzynka? Dobierzcie sobie ;) możecie w komentarzach napisać, jak wy na to mówicie

Mamy rozdział, wreszcie troszę akcji.

Co myślicie?

HEJTY NA TAMTĄ TAPECIARĘ ZA 3...2...1...

Dziecko ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz